Nie mogła spać. Ostatnie wydarzenia na granicy z Klanem Burzy dręczyły jej myśli. Kto to był? Nieznajomy kot, którego zapach unosił się na wietrze, nie dawał jej spokoju. Czy to był szpieg? Przypadkowy wędrowiec? A może ktoś z Klanu Burzy? Bez względu na odpowiedź, musiała to sprawdzić. I musiała to zrobić teraz, zanim Judaszowcowy Pocałunek wyznaczy poranne patrole.
Wychodząc z jaskini wojowników, rozejrzała się szybko. Kilku wojowników powoli zaczynało się budzić, przeciągając swoje zaspane ciała na posłaniach. Pietruszka poruszyła wąsami, po czym błyskawicznie zniknęła w cieniu. Nie chciała, by ktoś zauważył jej samotne wymknięcie się z obozu.
Poranek był chłodny, a orzeźwiające powietrze owiewało jej futro, dodając energii. Świat budził się do życia — ptaki zaczynały pierwsze trele, a drobne stworzenia cicho poruszały się w zaroślach. Niektóre jednak, zmęczone nocnymi wędrówkami, kryły się już w swoich norkach. Pietruszkowa Błyskawica z gracją przeskoczyła przez rzekę, której woda lśniła w świetle wschodzącego słońca. Każdy ruch, każdy skok był szybki, precyzyjny i pełen energii. Biegła przez tereny, czując, jak świeże powietrze wypełnia jej płuca, a ziemia pod łapami zdawała się pulsować życiem.
W końcu dotarła do celu swojej wędrówki — sekretne tunele, w których ostatnio czuła ten dziwny zapach. Ostrożnie przywarła do ziemi, chowając się za krzakami i większymi kamieniami. Jej oczy, pomarańczowe niczym wschodzące słońce, lustrowały teren. Każdy ruch trawy, każdy szmer budził jej czujność. Poruszała się powoli, stawiając łapy z niezwykłą delikatnością. Nie wydawała żadnego dźwięku, który mógłby zdradzić jej obecność.
Serce jej biło szybko, lecz rytmicznie. Nie chciała walczyć. W głębi duszy wolała, żeby to była pomyłka, żeby nieznajomy kot zniknął tak szybko, jak się pojawił. Ale była gotowa. Gotowa na konfrontację, jeśli zajdzie taka potrzeba. Jej ogon drżał lekko, a pazury delikatnie wysunęły się z łap, wbijając w miękką ziemię.
Czy ten kot tu wrócił? A może rzeczywiście był to tylko ktoś z Klanu Burzy? Myśli kłębiły się w jej głowie, gdy uszy Pietruszkowej Błyskawicy wychwyciły delikatny szelest gdzieś niedaleko. Dźwięk był tak subtelny, że mogła go przegapić, gdyby nie jej doświadczenie i czujność. Natychmiast jej źrenice zwęziły się w wąskie szparki, a mięśnie napięły. Krew szumiała w jej uszach, gdy wstrzymała oddech.
Wiatr poruszył trawy, jakby sam las chciał jej coś powiedzieć. Wydawało się, że wszystko wokół zamarło na krótką chwilę. Czyżby to był on? Czyżby znowu tu był? Pietruszkowa Błyskawica trwała nieruchomo, gotowa na wszystko.
Do jej nozdrzy dotarł znajomy, choć nadal obcy zapach! Tak, to ten kot. Wbiła pazury w ziemię i najciszej, jak mogła, podeszła bliżej intruza. Niestety, jedyne, co dostrzegła, to jego ogon chowający się w krzewach. Zmrużyła oczy i prychnęła. Wiedziała, że nie odpuści!
Ktoś cały czas przebywał przy granicach i nie był kotem z klanów. Pietruszkowa Błyskawica musiała odkryć tę tajemnicę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz