Kilka księżyców wcześniej
Leżała ze spokojem na miękkim posłaniu z mchu, lustrując pomarańczowymi ślepiami rodzeństwo. Kociaki zajmowały się swoimi zwykłymi, przyziemnymi sprawami, całkowicie ignorując istnienie czarno-białej kotki.
O dziwo były wyjątkowo spokojnie. Ciszę przerywał tylko jej sam, równomierny oddech i od czasu do czasu tupot kocięcych łapek. Żadnych krzyków, pisków, czy odgłosów dziecięcych zabaw. Wszystkie bowiem maluchy zapatrzone były w swą matkę, poświęcając jej tyle uwagi, niczym najcenniejszemu skarbowi. Murena również mimowolnie zerkała na rodzicielkę, upewniając się, czy aby na pewno Laguna nie otrzymuje zbyt wiele uwagi od Mandarynkowego Pióra. Leniwie przenosząc wzrok po wszystkich kotach w żłobku, jej spojrzenie w końcu natrafiło na Łuskę. Kocur siedział z boku, również spoglądając w kierunku arlekina. Murena z gracją podniosła się i machnąwszy ogonem, zbliżyła się do dymnego. Zatrzymała się obok niego, po czym przycupnęła na ziemi.
— Co porabiasz, Łusko? — zagadnęła, odwracając głowę w kierunku brata.
Książe uniósł leniwie powieki, przesunął ogonem po ziemi i nieznacznie przechylił łeb w jej stronę.
— Myślimy teraz nad... No, nie wiemy nad czym. Chyba po prostu obserwujemy mamę i patrzymy, jak Laguna zabiera wszystkie pochwały — prychnął zniesmaczony rozmówca, przejeżdżając językiem po pysku. — Też chcemy, żeby nas pochwaliła.
Kotka podniosła delikatnie brew, ponownie przenosząc wzrok na Lagunę. Rzeczywiście, matka siedziała przy kocurze, opowiadając mu coś z uśmiechem.
— Nie przejmuj się, to tylko złudzenie — stwierdziła. — On wcale nie jest taki najlepszy we wszystkim... Przynajmniej tak myślę. Z resztą, któż to widział, być najlepszym we wszystkim!
Machnęła powoli ogonem, nie do końca wierząc w swoje własne słowa. Przez jej głowę przebiegło mnóstwo myśli, a wszystkie opierały się na jednym, wręcz banalnym zagadnieniu: “ja muszę być najlepsza”. Kocur przerwał tok myśli Mureny, swoim cichym westchnieniem.
— No, chyba nikt — mruknął z powątpiewaniem. — Zastanawiamy się, dlaczego mama woli jego od nas! My też się staramy... No i chcielibyśmy być kochanymi i we wszystkim najlepsi. Oczywiście chcemy też, abyś ty również była!
Powinna się smucić. Przecież jej brat czuł się niedoceniany! Zamiast tego na jej pysk wkradł się delikatny uśmiech, a kącik ust powędrował do góry.
— Przecież jesteś kochany i to bardzo! Oh, co żeś sobie ubzdurał?
Murena trąciła żartobliwie czarnego łapą, starając się dodać mu tym gestem otuchy. Łuska uśmiechnął się od ucha do ucha i odwzajemnił pacnięcie. Jego cichy śmiech poniósł się po żłobku. Dźwięk ten, choć bardzo nieoczekiwany, brzmiał dla pomarańczowookiej wspaniale, niczym milion małych, wesołych dzwoneczków lub wróżek.
— No… My… Ten… Znasz zabawę w historię?
Nieoczekiwana zmiana tematu nieco zaniepokoiła Murenę, jednak nie postanowiła się tym długo zamartwiać. Jej pysk jakby rozpromienił się, na dźwięk tego pięknego, urzekającego słowa, jakim była “historia”. Poprawiła się w miejscu, przejeżdżając językiem po klatce piersiowej.
— Nie, nie słyszałam o tym. Jednakże jestem pewna, iż będzie wspaniała! Wyjaśnisz mi, o co chodzi?
Kocur odchrząknął, wstając.
— Patrz — powiedział, na wpół czołgając się, a na wpół idąc w stronę wyjścia z legowiska. Wskazał łapą na pierwszego lepszego kota. — Nie znamy go. Ty pewnie także. Historie polegają na tym, że wybierasz jakiegoś obozowicza, którego jeszcze nie poznałaś i wymyślasz, co teraz się wydarzyło w jego życiu. To prawie jak poezja!
Przyjrzeli się kotce, którą ówcześnie wskazał Łuska. Niebieskie oczy, długie czarno-białe futro, sprężysty krok.
— To jest Nurkująca Czapla. Jej partner, Szczerbaty Boberek, wyłowił jej przed chwilą okonia. Chciałaby się cieszyć, ale ta ryba niegdyś była ulubionym przysmakiem jej siostry, Kwiecistego Wybrzeża. Pogrążona w żałobie idzie pomarzyć nad jej grobem.
Kocur spojrzał wyczekująco na Murenę.
— Teraz twoja kolej.
Koteczka rozejrzała się, w poszukiwaniu jakiegoś kota. Jej oczom ukazał się niewysoki, bury kocur, o białym zadzie.
— O, widzisz go? To Sowi Wrzask. Zakochał się w wojowniczce z innego klanu, Chryzantemowym Powiewie, jednak później zmuszony był zerwać z nią kontakt, dla dobra Klanu Nocy. Kilka księżyców później dowiedział się, że kotka znalazła sobie partnera i zmarła przy porodzie, zostawiając na świecie dwójkę, osamotnionych, chorowitych kociaków. Kocur właśnie zmierza do medyka; pewnie złapał jakieś przeziębienie lub inną błahostkę.
Po tych słowach brat spojrzał na nią z powątpiewaniem.
— Nie wiemy, czy fajnie się tak bawić. Twoja historia jest smutna i nie zawiera ani krzty nadziei! My na przykład sądzimy, że Nurkująca Czapla szybko otrząśnie się z żałoby i jej relacja ze Szczerbatym Boberkiem się wzmocni. Nadzieja jest ważna.
— Doprawdy, wierzę ci, ale co to za historia, bez tragicznego romansu? Poza tym, Sowi Wrzask na pewno kiedyś otrząśnie się po śmierci ukochanej i pozwoli sobie na szczęście. Nadzieja jest ważna, chociaż czasem jej braknie.
— Może — przyznał kocur. — Teraz ja. Tym razem napotkaliśmy na swojej drodze Piaszczystą Cieśninę. Jest ona z natury dość ułożoną kotką, elegancką, wyrafinowaną, a w klanie niegdyś była jednym z najbardziej szanowanych kotów. Do czasu. Zaczęła flirtować z piękną i uwodzicielską kotką, Tancerką Dnia i Nocy. Piasek zaczęła być manipulowana. W końcu, pod karą śmierci, zgodziła się brutalnie zamordować swego ojca. Wypruła jego flaki na światło dzienne, a głowę nabiła na pal. Piaszczysta Cieśnina, bojąc się konsekwencji swego czynu, pod osłoną nocy wyznała bratu o popełnionej zbrodni. Tancerce jednak nie umyka żaden szczegół - przewidziała jej czyny. Udusiła jej brata, a ją samą pozbawiła głosu. Klan zobaczył to zbiorowisko w takim stanie - nikt jednak nie był w stanie opowiedzieć im, co się wydarzyło tamtej nocy. Wiec z czasem Piaszczysta Cieśnina odeszła w zapomnienie, samotna, do końca wygryziona poprzez straszliwą tajemnicę, którą nosi na barkach. Jest to jednak zbyt duży ciężar. Siedzi nad jagodami cisu i myśli o szybkiej śmierci... Jednak boi się. Bo w głębi jest tylko zranioną duszyczką.
Czarno-biała wzdrygnęła się. Jej wnętrzności wykręciły się na wszystkie strony, gdy wyobraziła sobie przerażające, brutalne sceny z opowieści Łuski. Ta cała zabawa przestała jej się podobać.
— To straszne! Przed chwilą sam mówiłeś, że moja historia ma zbyt mało nadziei, a teraz stworzyłeś taką brutalną i gruboskórną. Nie wiem, czy mi się podoba... Może opowiedzmy coś... Mniej krwawego?
Kocur wzruszył obojętnie ramionami.
— W sumie, czemu by nie? Co chcesz teraz robić?
— Bo ja wiem… Najchętniej pobawiłabym się w wodzie, ale nie wiem, czy mama pozwoli nam wyjść.. Na dworze jest strasznie zimno!
Łuska pokiwał powoli głową, jakby w zamyśleniu wygładzając sierść na karku.
— W takim razie może po prostu posiedzimy?
Skinęła łebkiem, owijając ogon wokół łap. Czuła, że historia dymnego będzie jej się śnić po nocach... I to nie w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
───⊹⊱✫⊰⊹───
Z pyska kotki zwisała mała, szara mysz, kołysząc się w rytm kroków uczennicy. Od jej pierwszej lekcji polowania nie minęło wiele czasu, toteż ciągle polowanie nie szło jej zbyt dobrze i słabe stworzonko było jednym z nielicznych zwierząt, które była w stanie upolować. Mimo to Algowa Struga dumnie kroczyła obok niej, uśmiechając się od ucha do ucha; najwidoczniej małe postępy bardzo ją zadowalały, chociaż któż to wiedział - wojowniczka prawie ciągle chodziła rozpromieniona i Murena sama już nie wiedziała, czy to dobrze, czy źle.
Zostawiając rozmyślania na bok, uczennica wraz z ciotką wkroczyły do obozu, kierując się od razu do stosu ze zwierzyną. Tam też zostawiły ofiary i, pożegnawszy się, każda z nich powędrowała w swoją stronę.
Gdy już księżniczka pozbyła się "zbędnego balastu", swój dostojny krok skierowała ku legowisku uczniów, z zamiarem wyczyszczenia sierści i krótkiego odpoczynku. Poruszyła uszami, wchodząc do jamy. W środku panował względny chłód. Tylko kilka zbłąkanych promieni wpadało przez szpary do legowiska, rzucając cienie na kamienne ściany oraz blade smugi światła na mchowe posłania uczniów. Murena zbliżyła się do swojego gniazdka, znajdującego się w ciasnym kącie, prawie od razu przy wyjściu i położyła się na miękkiej, zielonej wykładzinie, obrzucając swoje przedmioty osobiste krótkim spojrzeniem. Ości ryb, skrzydełka owadów, kilka przypadkowo znalezionych piór, kamyczków, liści, kwiatów i innych niezbyt przydatnych przedmiotów, dekorujących jej przestrzeń; wszystko to znajdowało się, tak, jak zawsze, na swoim miejscu. Jeszcze przed przejściem do pielęgnacji, koteczka szybko zerknęła pod posłanie, czy aby na pewno dalej znajdowało się tam jej łabędzie pióro, czule schowane pod leżem. Zaraz po upewnieniu się, iż jakimś dziwnym trafem ozdoba nie zniknęła, zabrała się za popołudniową toaletę. Przejechała językiem po swojej klatce piersiowej, następnie przechodząc do ogona oraz łapek. Dopiero po chwili spostrzegła, że w legowisku pojawił się ktoś nowy - Łuska.
— Cześć — rzuciła, przerywając na moment czyszczenie.
<Bracie, co u ciebie?>
[1319 słów]
[przyznano 26%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz