Blask wciągnął do nozdrzy swoich zapach dzięcioła, przyniesionego przez Judaszowcowy Pocałunek, by po chwili stwierdzić, iż zwierzyna ta jest świeża, a za czym idzie na pewno smaczna. Nigdy nie jadał jednak ptaków ani czegokolwiek, co wyglądałoby mu inaczej, niż pożywienie serwowane w tych okrągłych obiektach za czasu, gdy jeszcze dano mu mieszkać z jego rodzicami. Wyraz pyska miał więc skrzywiony, a w jego spojrzeniu bursztynowych oczu widać było zakłopotanie. Prychnął coś pod nosem, a następnie wyskubywać zaczął pierze ptaszora i choć przychodziło mu to niezgrabnie — w końcu pierwszy raz oskubywał ptactwo — to jakoś dawał sobie rade.
— Mi dzień mija całkiem dobrze. W waszym obozie jest bardzo ciekawie. — Młode kocię starało się ostrożnie dobierać słowa, nie chcąc urazić w żaden sposób kota, który okazał im łaskę. — Choć nie jest to miejsce, o którym bym kiedykolwiek pomyślał, że istnieje, to z pewnością podoba mi się to, w jaki sposób ułożony jest ten obóz oraz poszczególne jego miejsca.
Judasz skinął głową, a następnie wzrok swój przeniósł na Łunę, która jeszcze chwile temu przyglądała się dzięciołowi, ukradkiem oblizując przy tym pyszczek. Koteczka o dymnym, ciemnym futerku podniosła wzrok na ich nowego opiekuna, a z pyszczka jej przybyła odpowiedź:
— Dzień też mija mi całkiem przyjemnie.
Ojciec ich wydał z siebie zaspokojone westchnięcie, a następnie chwycił ptaka, z którego Blask nadal wyskubywał pióra. Kilkoma śmiałymi ruchami pazurów zdołał pozbyć się większości ptasiego upierzenia, a tempo oraz sprawność wzbudzić mogły w młodych kulkach podziw. Dzięcioła upuścił przed dwójką, która wbiła w niego swoje nieco tępe ząbki i zajadała się kąskiem zwierzyny. Krew ptaka musowała Blaskowi na języku, podczas gdy ten niepewnie i delikatnie odgryzał kawałeczki dzięcioła. Łuna zdawała się robić to samo bądź coś podobnego. Z pyszczków ich dało się usłyszeć ciche mlaskanie, a gdy tylko okazało się, iż ptaszor był apetyczny do stopnia całkiem wysokiego, mlask ich przerodził się w pełne wigoru oraz energii chrupanie. Po ptaku szybko zostały więc jedynie skrawki oraz kruche koteczki, którymi nie dało się jednak zaspokoić apetytu wciąż zmęczonej po przeciągłej podróży dwójki.
— Przepraszam... czy mógłbyś mi dokładniej wytłumaczyć, czym jest Klan Gwiazdy, o którym ciągle dane nam jest słuchać? — Blask miauknął z nutą niezadowolenia dźwięczącą w jego głosie. Przyznać należało, iż młode kocię nie było usatysfakcjonowane z tego, iż musi pytać Judaszowca o to, co dla niego musiało być oczywiste.
— Pewnie od czasu wędrówki wiele mądrości wypadło wam z głowy — burknął zastępca, a następnie ustawił się w pozycji siedzącej. — Są to dawni członkowie klanu, którzy żyją w zaświatach i pełnią funkcję przewodników dla żyjących kotów. Klan Gwiazdy, a raczej jego członkowie także pomagają nam w trudnych chwilach, poprzez sny lub wizje, które na nas zsyłają.
Postawił kilka niepewnych kroków w tył, chcąc pokazać Judaszowi, iż nie ma więcej pytań i że wytłumaczenie jego jest jasne oraz zrozumiałe. Łuna za to wykonała kilka kroków naprzód.
— Wspominałeś, że Klan Gwiazd przesyła innym kotom sny oraz wizje. Czy ty kiedykolwiek któreś z otrzymałeś? — Pytanie jej było dla Blasku całkiem ciekawe. Młode kocie pożałowało w duchu, iż samo nie wpadło na coś tak dziwacznego i zarazem ważnego.
— To oczywiste, że otrzymywałem od nich wszelkie sny, wizje oraz wiadomości. Jestem ich wysłannikiem, a na moje futro powierzyli głoszenie oraz nauczenie innych o potędze zbawców, jakimi są dla nas wszystkich... A zwłaszcza dla was. — Judasz zaczął szlifować pazury na żłobkowej posadzce. — Co ciekawe, części kotów wciąż trudno jest uwierzyć w to, iż wysłali was wprost ze Srebrnej Skóry. Ale nie przejmujcie się tymi tępymi jednostkami, zazdroszczą wam waszej wyjątkowości.
Blask pokiwał dumnie głową, rozwierając nawet pyszczek w nieśmiałym uśmieszku, Łuna również oddała mu pełne przekonania skinięcie. „A więc moim nowym opiekunem jest najlepszy kot w klanie. To coś świetnego, a nawet bardzo świetnego!" — pomyślał, już rysując w swojej wyobraźni zachwycone miny innych kotów z klanu, a zwłaszcza innych kociąt, z którymi dzielił żłobek.
<Judaszowcowy Pocałunku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz