Kilka dni po wrzuceniu jej do dołu
Leżała w dole nie wiedząc, co robić. Patrzyła się w niebo i chmury. Nikogo chyba nie było w pobliżu. Błąd. Wkrótce zauważyła głowę mentora patrzącego na nią z góry. Poderwała się z ziemi w panice i odbiegła trochę dalej od niego, ustawiając się w pozycji bojowej oraz obserwując każdy jego ruch.
— Ło, co za reakcja, ranisz moje wrażliwe serduszko. — stwierdził kocur, kładąc się na krawędzi dziury. I chociaż ton głosu był barwny, dało się wyczuć w nim pewną chłodną różnicę, a może zmęczoną? Uśmiechu na białym pysku również nie było. Dziwne. Lecz Pożar o tym nie myślała. Była zbyt spanikowana, by mieć siłę na rozmawianie z kimkolwiek. Położyła po sobie uszy przestraszona i syknęła.
— Energia cię rozpiera jak nigdy. — Wojownik zdawał się mało przejęty zachowaniem Burzaczki. Nie zauważył, czy może po prostu udawał? — Nie będę kłamał, sama się w to wpakowałaś. Kto ci kazał zachowywać się jak mysi móżdżek? Chociaż, to chyba u was dziedziczne. Z każdym kolejnym pokoleniem macie coraz bardziej przepalone umysły, hmm?
—Cz-czego chcesz? — wyjąkała rozdygotana.
— Pożreć twoją śmiertelną duszę. — odparł liliowy wpierw z kamienną miną, wzdychając zaraz potem. — Pewnie nawet nie byłaby smaczna. Wyluzuj, chciałem zamienić kilka słów. Zaczynając od tego, że jestem rozczarowany, doprawdy. Nawet Płomyk nic takiego nie odwalił podczas całej swojej egzystencji. Chociaż, zawsze ma jeszcze czas…
Pręgowana klasycznie wpatrywała się nadal w zielonookiego, wyłapując każdy jego ruch. Na wzmiankę o ojcu syknęła.
— I tak się kończy brak wychowania. — westchnął syn Różanej Przełęczy przeciągle, jakby ze znużeniem, wpatrując się w rudą, stukając łapą rytmicznie w ziemię. — Czy Płomyczek kiedyś cię w tej dziurze odwiedził, czy tam poza nią? Eh, wątpię. Zostawił całą sprawę wychowania na Ogień, nawet nie jestem zdziwiony.
— Idź…sobie — warknęła.
— Eh, jak zimno. — parsknął mentor, wstając z miejsca. — Widzimy się jutro, zapomniana księżniczko~ Nie zapomnij powtórzyć sobie kodeksu wojownika. Co prawda mianowania to ty szybko nie liźniesz, ale mam lepsze zajęcia niż niańczenie cię. Oki? Nie utrudniaj mi tego. To paa~ — rzucił, jeszcze zanim obrócił się ogonem i zniknął, ponownie pozostawiając ją samą ze swoimi koszmarami i urojeniami.
Minęło już trochę czasu, odkąd zaczęła karę. Jej panika też się uspokoiła. Aktualnie wpatrywała się pusto pod siebie, wydrapując coś w piaszczystej ziemi. Czyli robiła to, co robiła teraz przez większość czasu, nie licząc jakiś szczęśliwszych dni, kiedy przypominała sobie jeszcze jakieś techniki walki i trenowała. Oczywiście robiła to w czasie wolnym od obowiązków. Nagle na krawędzi dziury pojawił się znajomy pysk gotowy ponownie uprzykrzyć jej życie. Szept. Ciekawe, dawno tu nie przychodził. Nie licząc jakiś szybkich rozmów, żeby ponarzekać jej na Płomyka. Zamazała szybko łapą to, co rysowała i przesunęła wzrok na przybysza.
— Cześć. — odparła beznamiętnie, wpatrując się w niego.
— Ło, co za reakcja, ranisz moje wrażliwe serduszko. — stwierdził kocur, kładąc się na krawędzi dziury. I chociaż ton głosu był barwny, dało się wyczuć w nim pewną chłodną różnicę, a może zmęczoną? Uśmiechu na białym pysku również nie było. Dziwne. Lecz Pożar o tym nie myślała. Była zbyt spanikowana, by mieć siłę na rozmawianie z kimkolwiek. Położyła po sobie uszy przestraszona i syknęła.
— Energia cię rozpiera jak nigdy. — Wojownik zdawał się mało przejęty zachowaniem Burzaczki. Nie zauważył, czy może po prostu udawał? — Nie będę kłamał, sama się w to wpakowałaś. Kto ci kazał zachowywać się jak mysi móżdżek? Chociaż, to chyba u was dziedziczne. Z każdym kolejnym pokoleniem macie coraz bardziej przepalone umysły, hmm?
—Cz-czego chcesz? — wyjąkała rozdygotana.
— Pożreć twoją śmiertelną duszę. — odparł liliowy wpierw z kamienną miną, wzdychając zaraz potem. — Pewnie nawet nie byłaby smaczna. Wyluzuj, chciałem zamienić kilka słów. Zaczynając od tego, że jestem rozczarowany, doprawdy. Nawet Płomyk nic takiego nie odwalił podczas całej swojej egzystencji. Chociaż, zawsze ma jeszcze czas…
Pręgowana klasycznie wpatrywała się nadal w zielonookiego, wyłapując każdy jego ruch. Na wzmiankę o ojcu syknęła.
— I tak się kończy brak wychowania. — westchnął syn Różanej Przełęczy przeciągle, jakby ze znużeniem, wpatrując się w rudą, stukając łapą rytmicznie w ziemię. — Czy Płomyczek kiedyś cię w tej dziurze odwiedził, czy tam poza nią? Eh, wątpię. Zostawił całą sprawę wychowania na Ogień, nawet nie jestem zdziwiony.
— Idź…sobie — warknęła.
— Eh, jak zimno. — parsknął mentor, wstając z miejsca. — Widzimy się jutro, zapomniana księżniczko~ Nie zapomnij powtórzyć sobie kodeksu wojownika. Co prawda mianowania to ty szybko nie liźniesz, ale mam lepsze zajęcia niż niańczenie cię. Oki? Nie utrudniaj mi tego. To paa~ — rzucił, jeszcze zanim obrócił się ogonem i zniknął, ponownie pozostawiając ją samą ze swoimi koszmarami i urojeniami.
* * *
Teraz
Minęło już trochę czasu, odkąd zaczęła karę. Jej panika też się uspokoiła. Aktualnie wpatrywała się pusto pod siebie, wydrapując coś w piaszczystej ziemi. Czyli robiła to, co robiła teraz przez większość czasu, nie licząc jakiś szczęśliwszych dni, kiedy przypominała sobie jeszcze jakieś techniki walki i trenowała. Oczywiście robiła to w czasie wolnym od obowiązków. Nagle na krawędzi dziury pojawił się znajomy pysk gotowy ponownie uprzykrzyć jej życie. Szept. Ciekawe, dawno tu nie przychodził. Nie licząc jakiś szybkich rozmów, żeby ponarzekać jej na Płomyka. Zamazała szybko łapą to, co rysowała i przesunęła wzrok na przybysza.
— Cześć. — odparła beznamiętnie, wpatrując się w niego.
<Szept?>
[440 słów]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz