Jarzębina radośnie hasała po żłobku, przeskakując z kąta w kąt i rozrzucając mech z posłań. Jej matka, Zalotna Krasopani, wybrała się na spacer ze swoim ukochanym, a brat gdzieś się zaszył, próbując uniknąć jej niesfornych zabaw.
W końcu zatrzymała się przy wyjściu i przymknęła oczy. Jej uwagę przyciągnęła wysoka, jasnofutra kotka stojąca przy legowisku medyka. Miała plamki podobne do tych na futrze Jarzębiny, choć znacznie jaśniejsze. Nieznajoma od razu wzbudziła w niej ciekawość, a gdy tylko zniknęła w norze, młoda kotka bez chwili wahania ruszyła za nią.
Nie przejmując się tym, że opuściła żłobek, przebiegła między wojownikami i wślizgnęła się do środka. Znajomy zapach od razu przypomniał jej, gdzie się znajduje—przecież była tu wcześniej, kiedy zachorowała! To musiało być legowisko medyka, a tamta kotka… Na pewno była medyczką klanu!
Kątem oka dostrzegła także Koperkową Łapę. Nie wiedziała, że używał innych zaimków—dla niej był kocurem, bo tak pachniał! Ale nie zwracała na niego uwagi; nie on był jej celem. Skradając się między posłaniami i porozstawianymi ziołami, ostrożnie podeszła bliżej do niebieskiej szylkretowej medyczki.
Kotka poruszyła uszami, wyczuwając jej obecność, po czym zerknęła w stronę kociaka. Jej jasne oczy zamrugały kilka razy, gdy napotkały spojrzenie Jarzębiny.
— Coś się stało? — zapytała po chwili Cisowe Tchnienie, podchodząc bliżej kociaka.
Jarzębina odruchowo cofnęła się, jeżąc futerko, jednak szybko powąchała powietrze i nie wyczuwając żadnej agresji, rozluźniła się.
— Jesteś medykiem? Jak się nazywasz? — wyrzuciła z siebie od razu, poruszając wąsami z ekscytacją. — Ja jestem Jarzębina!
— Tak, jestem medykiem. Nazywam się Cisowe Tchnienie. Potrzebujesz czegoś, Jarzębino? — dopytała, nie kryjąc lekkiego zniecierpliwienia. Chciała wrócić do swoich obowiązków, choć nie dało się ukryć, że obecność córki kultystki budziła w niej pewną ciekawość.
— Nie! Znaczy… tak! — poprawiła się Jarzębina, aż podskakując w miejscu. — Chcę być medykiem! Tutaj ładnie pachnie, a leczenie kotów musi być super! I te wszystkie zioła, i opatrywanie ran! Mogę nim zostać już teraz? Moja mama się zgadza!
Jej ogon energicznie poruszał się na boki, a oczy błyszczały radością, jakby była przekonana, że dostanie to, czego chce — bo przecież zawsze tak było!
Cisowe Tchnienie poruszyła uszami, wyraźnie zaskoczona. Kontem oka zerknęła w stronę Koperkowej Łapy, które właśnie wychodziło z legowiska. Nie darzyła swojego ucznia sympatią — nie należało do kultu. Teraz jednak, słysząc słowa przyszłej kultystki, w jej oczach zamigotało zainteresowanie.
Zmrużyła oczy w tajemniczym uśmiechu.
— Zobaczymy. Mam już ucznia, ale jeśli spełnisz wymagania… — mruknęła, zostawiając w powietrzu niedopowiedzianą sugestię.
— Jakie? Zrobię wszystko! — zawołała od razu Jarzębina, wysuwając pazurki i drapiąc ziemię. Tak naprawdę nie była do końca pewna, czy naprawdę pragnie zostać medyczką. Po prostu nagle przyszła jej na to ochota, a skoro czegoś chciała, to czemu nie miałaby spróbować?
— Czemu chcesz być medykiem? — zapytała Cisowe Tchnienie, siadając na pylistej ziemi i oplatając się ogonem. Jej spojrzenie uważnie śledziło reakcję młodszej.
— Chcę leczyć koty! A znajomość ziół wydaje się super! Są jakieś trujące, prawda? Bo skoro są te, które pomagają, to muszą być i te, które szkodzą, nie? — Jarzębina usiadła na ziemi, ale nie potrafiła usiedzieć w miejscu. Jej ogon cały czas poruszał się energicznie.
— Masz rację, są zarówno trujące, jak i lecznicze rośliny — przyznała Cisowe Tchnienie, zaskoczona spostrzegawczością młodszej. Przez chwilę przyglądała się jej uważnie, a potem dodała: — By zostać uczennicą medyka, musisz przejść jeden test. Dostaniesz martwe zwierzę i będziesz musiała wskazać mi jego wnętrzności.
Nagle jej ton się zmienił. W jej głosie zabrzmiała surowość, jakby nagle straciła cierpliwość.
— A teraz daj mi już spokój! Jeśli będziesz taka męcząca, to nie zostaniesz medykiem — burknęła.
Wstała gwałtownie i otarła końcówką ogona o pyszczek Jarzębiny, po czym wyszła z legowiska. Młoda kotka spojrzała za nią, zaskoczona. Chwilę później poderwała się i popędziła za medyczką, ale nigdzie jej nie dostrzegła. Zmarszczyła nos, analizując wszystko w myślach, i niechętnie wróciła do żłobka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz