Moje oczy błysnęły lekko, gdy Siwa Czapla miauknął do mnie:
– Dziś chciałbym zaprezentować ci nasze granice. Pływać już potrafisz, więc w końcu będziesz mogła zobaczyć te wszystkie ciekawe miejsca!
Nie mogłam się już doczekać, a gdy tylko mentor mój pognał w stronę wyjścia, ja ruszyłam za nim. Co prawda krok mój spokojny był i niczym nie odzwierciedlał radości mojej, jednak naprawdę cieszyłam się z tej sesji treningowej. Wejście do obozu było już za mną, gdy ja u boku mentora mojego stałam. Co ciekawe, kocur ten wyglądał na podekscytowanego, energicznie przystępował z łapy na łapę, a uśmiech na jego pysku był szeroki i przepełniony szczęściem.
– Najpierw pokażę ci Starą Łupinę albo nie, zobaczysz Kolorową Łąkę! – Rzucał nazwy, a ja szybko kiwałam głową.
To, co mi pokaże było mi w końcu dość obojętne, liczyło się głównie, by wyciągnąć z tego naukę, doświadczenie, a także interesujące widoki. Przepadałam w końcu za światem poza obozem, ponieważ był on rozmaity oraz pełen nowości. W zasadzie to gdybym mogła, to łapy moje postawiłabym jeszcze na innych terenach, takich jak tereny Klanu Klifu bądź tereny Klanu Burzy, jednak ze względu na szacunek mój do kodeksu wojowników, pozostawało mi jedynie marzyć o spełnieniu tego celu czy raczej marzenia. Siwa Czapla zdążył się już przedostać na drugą stronę tej rzeczki, a w tym celu pokonał wiele piaszczystych wysepek i obecnie na mnie czekał. Właśnie wtedy dotarło do mnie, jak bardzo się zamyśliłam, a uczucie wstydu oblało moje ciemne futro.
– Przepraszam! – Jęknęłam głośno, wiedząc, że mojemu mentorowi należą się tak owe przeprosiny.
Siwa Czapla parsknął jedynie, a następnie machnął ogonem w moją stronę, chcąc, bym dołączyła do niego. Pokonałam więc kilka drobnych wysepek co dzięki mej wspaniale rozwiniętej umiejętności skoku nie było rzeczą trudną. Kilka następnych wysp było położone nieco dalej od siebie, a po szybkim wymierzeniu odległości zauważyć się dało, że skok nie wystarczy, by na nie dotrzeć. Zanurzyłam więc się w wodzie, a następnie przepłynęłam na kolejne skrawki terenu. Teraz stałam obok mentora mojego, który najpewniej zadowolony był z siebie, ponieważ nie musiał interweniować podczas mojej krótkiej przeprawy.
– Coraz lepiej idzie ci wykonywanie ruchów wodzie. – Pochwalił mnie, co bardzo mnie zadowoliło.
– Dziękuje. Tobie za to wspaniale idzie mentorowanie mi! Naprawdę dobry z ciebie nauczyciel – miauknęłam z błyskiem szczęścia w moich ślepiach. Dziwnie było mi tak nagle chwalić Siwą Czaplę, bo jeszcze niedawno miałam co do niego uczucia mieszane. W końcu, gdy został moim nauczycielem był najmłodszym kotem w klanie.
– Ach, nie martw się, wiem, jak świetnym nauczycielem jestem – odparł nieskromnie, choć ton jego głosu był dość rozśmieszony, to też zrozumiałam, iż jest to w pewnym sensie ironiczny żart.
Siwy odwrócił łeb, a następnie ruszył gdzieś, na co ja energicznie pognałam za nim.
– To jest Brzozowy Zagajnik. Pełno tu niestarych brzóz, które wyglądają naprawdę uroczo! – powiedział.– Za nimi kryją się nieznane tereny, w które nie powinniśmy się zagłębiać.
Szum liści lekko powiewających na wietrze zalał moje uszy. Miejsce to faktycznie wyglądało uroczo, a siedzieć mogłabym tu kilka godzin i najpewniej lekki szum oraz pnie drzewek by mi się nie znudziły. I chociaż ja już rozsiadałam się przy jednym z drzewek, mentor mój nakazywał mi wstać, bo musieliśmy kontynuować lekcje.
– Teraz przejdziemy przez Zrujnowany Most do Starej Łupiny, jasne?
Nazwy te były dla mnie dość nieproste, musiałam więc wbić w mego mentora spojrzenie moich oczu, które patrzyły na niego pytająco. On westchnął jedynie i skocznym krokiem ruszył przed siebie, najpewniej w stronę tego "Zrujnowanego Mostu". Oczywiste więc było, że iść za nim musiałam, aż w końcu dotarliśmy do miejsca, gdzie strumień przecinał fragment lądu. Przede mną były dziwnie ułożone kłody bardzo cienkich drzew, z czego niektóre połączone były przez kładki. Końcówka mego ogona aż drgnęła ze zdziwienia, ponieważ widok ten był do prawdy dziwny i wręcz nierealistyczny dla oczu moich.
– Ciągnie się przez całą szerokość rzeki, a dzięki tym kłodom można dostać się na drugą stronę bez moczenia sobie futra. Musisz jednak ostrożnie mierzyć skoki, bo odległości między tymi balami są różne. To po prostu nie jest wyzwanie dla każdego kota.
Spojrzałam na nie. Wymierzenie odpowiednio odległości oraz skok na przód nie powinny być dla mnie problemem, wiedziałam jednak, że balansowanie nie należało do dobrze opanowanych przeze mnie umiejętności, a więc utrzymywanie się na tych cienkich drylach byłoby sporym wyzwaniem. Musiałam więc odpuścić, pomimo moich chęci, by skorzystać z tej ciekawej drogi. W końcu to była jedyna mądra opcja...
– Chyba przepłynę. Nie czuje się na siłach, by wykonywać tak skomplikowane skoki – westchnęłam, a następnie przepłynęłam na drugą stronę.
Siwa Czapla bez większych przeszkód skorzystał ze Zrujnowanego Mostu.
– Uszy do góry! Zobaczysz Starą Łupinę, Kunia Łapo – parsknął pośpiesznie, dostrzegając moje niezadowolenie.
W zasadzie to było to całkiem pocieszające, to też wyprostowałam się, napięłam i postarałam się wyglądać tak dumnie oraz radośnie, jak tylko mogłam. Mentor mój już truchtał w stronę Łupiny, a ja już szykowałam się, by ujrzeć wspaniałość tej lokalizacji.
– Oto ona! – wpatrzony był w spróchniały obiekt, który po części znajdował się w wodzie.
– Czym to tak właściwie jest? – Zauważyć mogłam, że przywiązana jest do wysokiego, wystającego z ziemi pniaka, co jednak nie było dla mnie w żadnym stopniu podpowiedzią.
– Nie wiem i w zasadzie, to nikt nie wie. To po prostu Stara Łupina, ale pojęcia nie mam, do czego jest używana.
Zaczerpnęłam więc jej zapachu, który w zasadzie nie był niczym specyficznym, to też poddałam się, nie chcąc marnować mego czasu, na szukanie odpowiedzi. "Cóż, niektóre rzeczy powinny pozostać nieznane" – uznałam, wciąż jednak nie zaprzestając penetrowania Łupiny wzrokiem. Ciekawe jednak było, jak się tu znalazła i ile sezonów nosi na swym drewnie.
– Dobra, to teraz pójdziemy na Kolorową Łąkę. Opuszczone Cmentarzysko nie jest warte oglądania, jest tam jedynie kilka płyt, na których są jakieś wypuklenia czy inne wzorki – miauknął obojętnie, a ja pogodziłam się z tym, że dziś niedane mi będzie obejrzeć wszystkich tych lokacji, które położone są na naszych terenach.
Wcześniejszy trucht mojego mentora zamienił się w bieg, a prędkość tego biegu była doprawdy spora, co pozwalało mi myśleć, że Kolorowa Łąka jest bardzo ciekawa. Nie myliłam się, ponieważ Siwa Czapla czekał już na mnie, w miejscu, gdzie mnóstwo było kwiatków. Wyglądało naprawdę pięknie, a każdy z kwiatków, do jakiego podeszłam miał inny zapach, każdy wspaniały! Przestrzeń, na której kwiatki te się znajdowały była ogromna. Aż chwyciłam w zęby łodyżkę, którą pociągnęłam do siebie co ją urwało. W pyszczku moim był teraz piękny kwiatuszek o ślicznych płatkach.
– Wiedziałem, że spodoba ci się to miejsce! – Siwa Czapla miauknął w moją stronę z nutką triumfu w głosie.
– Chyba każdy, który okazje miał by odwiedzić to miejsce odczuwał zachwyt! – mruknęłam w odpowiedzi.
Siwa Czapla w końcu ogłosił, iż pora wracać, to też kroki pośpiesznie zaczęłam w stronę obozu stawiać. Pokonanie wysepek, choć zajęło mi chwilę, to poszło bezproblemowo i nim obejrzałam się, znajdowałam się w moim legowisku, umieszczając zerwany przeze mnie kwiatek pod mszystą ściółką, jako miła pamiątka z mojej pierwszej lekcji dotyczącej granic.
[1195 słów]
[przyznano 24%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz