Księżyce mijały, a Pietruszka dorastała, przechodząc z etapu uczennicy do pełnoprawnej wojowniczki. W tym czasie poznała wiele nowych kotów i nawiązała silne więzi z tymi, którzy nie byli jej rodziną. Przez długi czas ignorowała fakt posiadania ojca i brata. Nie byli jej potrzebni – tak naprawdę nigdy nie czuła, że ich ma.
Dopiero podczas swojej ceremonii wojownika uświadomiła sobie, że nadszedł czas, by porozmawiać z ojcem. Myśli o jej biologicznej matce już dawno przestały zaprzątać jej głowę. Pokochała Melodyjny Trel i uznała ją za swoją mamę, nawet jeśli żadna z nich nigdy wprost tego nie powiedziała. Obie kotki rozumiały się bez słów, spędzały razem wiele czasu i traktowały się jak rodzina.
Jednak tego dnia Pietruszka zrozumiała, że jeśli nie zapyta teraz o swoją biologiczną matkę, może nigdy już tego nie zrobić. Po powrocie z patrolu wzięła ze sobą kosa i zaczęła rozglądać się za ojcem. Wkrótce dostrzegła go przy jednej ze ścian obozu. Jak zwykle siedział samotnie, pogrążony w zadumie.
Pręgowana zbliżyła się, usiadła naprzeciw niego i rzuciła kosa na ziemię. Liliowy kocur podniósł wzrok, a jego pysk rozpromienił się na widok córki. Jednak radość szybko ustąpiła miejsca smutkowi. Widząc wyraz jej oczu, domyślił się, dlaczego przyszła.
— Pietruszko, tak dawno nie rozmawialiśmy — zaczął, mrucząc głośno. Gdy tylko kotka zbliżyła się do niego, od razu zaczął myć jej futerko.
— Wiem, przepraszam, miałam dużo do roboty — odpowiedziała, starając się brzmieć neutralnie. Nie chciała ranić ojca, przyznając, że w rzeczywistości trochę o nim zapomniała. Znalazła sobie kogoś na jego miejsce – kogoś, kto sam przychodził i chciał z nią rozmawiać.
— Rozumiem, ale chyba nie przyszłaś ot tak, żeby porozmawiać ze staruszkiem — mruknął, dobrze odgadując jej intencje.
— Masz rację — westchnęła, zerkając na swoje łapy. — Chciałabym dowiedzieć się czegoś o mamie — miauknęła, nie owijając w bawełnę.
Bławatkowy Wschód podniósł się na cztery łapy, wziął kosa i odłożył go na stos zwierzyny. Następnie stanął w wyjściu z jaskini, odwracając się na chwilę do córki.
— Obóz to nie miejsce na takie rozmowy — oznajmił tajemniczo i ruszył przed siebie.
Pietruszka szybko dogoniła ojca, nie do końca rozumiejąc, dlaczego muszą rozmawiać gdzie indziej. Czyżby jej matka zrobiła coś strasznego? Coś, o czym nie można było mówić w klanie? Czy mogła kogoś zabić, przez co Klan Klifu wyparł ją z pamięci? Ta myśl sprawiła, że aż zadrżała, wyobrażając sobie najgorsze możliwe scenariusze.
ఇ
Wędrowali przez dłuższą chwilę, aż dotarli do starej studni. Pietruszkowa Błyskawica nie miała pojęcia, dlaczego ojciec zdecydował się zabrać ją akurat tutaj. Bławatkowy Wschód przysiadł przy kamieniach, omiatając wzrokiem otoczenie, jakby próbował przywołać wspomnienia.
— Zabrałem cię tu, bo to właśnie tutaj twoja matka was zostawiła. I tutaj najczęściej ją widywałem — wyjaśnił, a jego głos za każdym razem łamał się, gdy wspominał ukochaną. Pomimo upływu wielu księżyców jego serce wciąż należało do samotniczki.
— Twoja mama nazywała się Chaber — zaczął, a pręgowana kotka zamarła. Imię jej matki jasno wskazywało, że była… samotniczką, a może – co gorsza – pieszczochem!
Pietruszkowa Błyskawica nie potrafiła tego zrozumieć. Dlaczego jej ojciec zdradził Klan? To oznaczało, że ona sama nie ma czystej krwi! Ta myśl uderzyła w nią z siłą lawiny.
— Ja również nie pochodzę z Klanu Klifu. Dawno temu patrol znalazł mnie poza ich terenami. Nie wiem jak ani dlaczego tam się znalazłem — kontynuował, jakby chciał wyjaśnić coś więcej, niż była w stanie zrozumieć.
Pietruszkowa Błyskawica poczuła, jak świat wokół niej zaczyna się chwiać. Ledwo oddychała, próbując pojąć sens tego wszystkiego. Całe jej życie, jej tożsamość – czy to wszystko było kłamstwem? A jednak, mimo chaosu w głowie, postanowiła nie przerywać ojcu.
— Nigdy nie byłem zbyt towarzyski, często wolałem samotność. Na patrolach też trzymałem się na uboczu. Pewnego dnia spotkałem biało-czarną samotniczkę. Była ranna i cierpiała. Postanowiłem jej pomóc, a w zamian miała obiecać, że już nigdy nie pojawi się na terenach Klanu Klifu. Cóż, wszystko potoczyło się inaczej, niż zakładałem. Zaczęliśmy spotykać się potajemnie. Dzięki twojej mamie po raz pierwszy poczułem, czym jest prawdziwe szczęście. Ale… — urwał, zamilkł na chwilę i uniósł wzrok ku niebu. — Zbyt na nią naciskałem. Chciałem, żeby dołączyła do klanu, ale ona nie chciała. W końcu, kiedy wróciłem tu pewnego dnia, zastałem ciebie i Mrozka, ale jej już nie było. Szukałem jej i nadal szukam. Wciąż mam nadzieję, że kiedyś znów ją spotkam — zakończył, a jego spojrzenie zatrzymało się na córce, pełne łez i żalu. Wspomnienia o ukochanej wywoływały w nim ból, którego nie potrafił ukryć.
Pietruszkowa Błyskawica wpatrywała się w swoje łapy, czując, jak ogarnia ją przerażenie. Nie potrafiła zrozumieć, dlaczego brak „czystej” krwi wywoływał w niej tak silne emocje. Przecież nigdy nie miała problemu z kotami mieszanej krwi lub tymi, którzy do klanu dołączyli z zewnątrz. Wielu z jej znajomych nie pochodziło z Klanu Klifu, a mimo to byli dla niej jak rodzina. Jednak gdy odkryła, że to dotyczy jej samej, poczuła, jakby coś ważnego zostało jej odebrane.
— Muszę to przemyśleć — miauknęła cicho, podnosząc się z ziemi i odwracając plecami do ojca. — Dziękuję, że mi o tym powiedziałeś. I wiedz, że nadal cię bardzo kocham — dodała, a jej głos lekko drżał. Następnie ruszyła kłusem w stronę lasu.
Na razie nie chciała z nikim rozmawiać. Potrzebowała samotności. Wspięła się na jedno z drzew, skąd mogła obserwować tereny Klanu Klifu. Rozmyślała o wszystkim, co właśnie usłyszała. Nie wiedziała, kiedy znajdzie w sobie siłę, by wrócić do obozu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz