Mierzyłam ostrym wzrokiem Pszenicę, który wtulony w futro mamy miauczał o tym, jak mu źle. Jakby nie mógł znaleźć sobie innej zdobyczy! Ale on zamiast ruszyć móżdżkiem musiał wyć tak, że zapewne każdy w obozie go słyszał. Zaczynał mnie denerwować coraz bardziej i miałam ochotę przybić go do podłogi niczym tego nieszczęsnego liścia.
- On po prostu poluje gorzej ode mnie - spojrzałam na matkę błagalnie, pokazują, że największym błędem w jej życiu byłoby ukaranie mnie.
Skutek był taki, że Pszenica najeżył się okrutnie, za to Chłodny Wiatr rzucała nam jeszcze bardziej pobłażliwe spojrzenia. Ją bawiła ta sytuacja, a przecież była taka poważna!
- Sosenko, daj złapać liść bratu.
- Ale...! - złapałam wzrok rodzicielki, który mówił mniej więcej ,,Ta kupa futra jest strasznie wrażliwa, a ty nie umrzesz od tego".
Niechętnie odsunęłam się od kawałku roślinki. Pszenica jak na zawołanie, tym razem zdecydowanie szybciej, zabrał się do zabawy. Fuknęłam, kiedy przeleciał mi tuż przed pyskiem.
Usłyszałam wezwanie siostry z głębi kociarni, na które królowa nie wahała się natychmiastowo odpowiedzieć. Zostałam więc sama bez liścia i towarzystwa do figli. Zaczęłam gładzić swoją sierść, wpatrując się w wyjście. Miałam nadzieję, że dostanie mi się w przydziale jakiś łup, najlepiej dużo lepszy od jakiejś tam popsutej roślinki, niech Pszenica ma czego zazdrościć! W miarę czekania jednak moje cierpliwość się kończyła, a właściwie nawet na dobre się nie zaczęła. Spojrzałam szybko, czy nikt nie zauważy mojego zniknięcia. Mama wciąż pochylała się nad Zmierzchem, brat biegał dalej z jednego kąta w drugi. Wystarczyłoby tylko nie wydać hałasu i już byłabym wolna, prawda?
<Pszenico?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz