Rudy zerknął przyjaźnie na kociaki.
— Hej, jestem Nagietkowa Łapa, a wy? — przedstawił się grzecznie, siadając we w miarę bezpiecznej odległości.
Jedno z kociąt, jasny, pręgowany kocurek wypchnął się przed siostry.
—Ja nazywam się Pszenica, a tamte za mną to Zmierzch, Sosenka no i Jaskółka. Jesteś uczniem, prawda? — spytał, nie biorąc nawet wdechu.
Nagietkowa Łapa roześmiał się w duchu. I pomyśleć, że sam taki był zaledwie kilka księżyców temu!
— W takim razie miło mi was poznać - odparł z uśmiechem. - A odpowiadając na twoje pytanie, tak jestem uczniem.
— Nagietkowa Łapo, wiem, że pewnie jesteś zajęty, ale czy mógłbyś poprosić Turkawie Skrzydło, aby sprawdziła, czy nie złapali jakiegoś potwornego paskudztwa? Przed chwilą wybrali się bez mojej zgody na samodzielną wędrówkę po obozie — westchnęła zrezygnowana Chłodny Wiatr, wyczekując odpowiedzi rudzielca.
— Tak, oczywiście...— odparł Nagietkowa Łapa, wstając i ruszając w kierunku wyjścia ze żłobka.
— Poczekaj! — usłyszał nagle, po czym w ciągu sekundy tuż obok niego pojawiła się Jaskółka.
— Jaskółko, co ty wyrabiasz? — miauknęła zdezorientowana Chłodny Wiatr, przyglądając się uważnie córce.
— Bo ja chcę tak bardzo iść z Nagietkową Łapą do medyczkiii! Mamooo, proszę, zgódź sięęę! — jęknęła głośno niebieskooka, wykorzystując przy tym technikę maślanych oczu. Rudy musiał przyznać, że wychodziło jej to całkiem nieźle.
Brązowooka z początku protestowała, ale wreszcie jakimś cudem Jaskółka zdołała ją przekonać. Nagietkowa Łapa trochę się przeraził, że kotce zaraz wpadnie do głowy jakiś szalony pomysł i nie uda mu się powstrzymać ją od jego realizacji, ale cóż mógł zrobić. Wyszedł ze żłobka, a tuż obok niego dreptała niezwykle szczęśliwa córka Chłodnego Wiatru.
— Wiesz, bardzo cieszę się, że mama pozwoliła mi z tobą iść — zaczęła, podskakując wesoło. — Przecież nie każdy ma okazję przeżyć swój pierwszy raz z takim fajnym i przystojnym kocurem jak ty!
Moment, że co? Nagietek zerknął na towarzyszkę podejrzliwie. Ale nie, to przecież mały kociak, na pewno miała na myśli coś innego, niż mu się wydaje...
Jednak mimo wszystko powiedziała, że jest przystojny.
- Tak uważasz? - spytał.
- Oczywiście! - odparła pewnie.
Nagietkowa Łapa spojrzał przed siebie. Już niemal zapomniał, dokąd zmierzali. Przypomniał mu o tym widok jamy medyczki.
Wysunął się przed małą i wszedł jako pierwszy do środka, rozgladajac się. Właściwie niewiele miał do tej pory okazji tam zaglądać, więc nadal u Turkawiego Skrzydła czuł się trochę nieswojo. Mimo to powitał pointkę ciepłym spojrzeniem. Nigdy nie zapomni swojej pierwszej choroby, która była oczywiście wynikiem nieprzemyślanych harców w Porze Nagich Drzew.
- Witaj, Nagietkowa Łapo - powiedziała Turkawie Skrzydło, nie zauważając wchodzącej do środka tuż za zielonookim Jaskółki. - W czym mogę ci pomóc?
— Hej, jestem Nagietkowa Łapa, a wy? — przedstawił się grzecznie, siadając we w miarę bezpiecznej odległości.
Jedno z kociąt, jasny, pręgowany kocurek wypchnął się przed siostry.
—Ja nazywam się Pszenica, a tamte za mną to Zmierzch, Sosenka no i Jaskółka. Jesteś uczniem, prawda? — spytał, nie biorąc nawet wdechu.
Nagietkowa Łapa roześmiał się w duchu. I pomyśleć, że sam taki był zaledwie kilka księżyców temu!
— W takim razie miło mi was poznać - odparł z uśmiechem. - A odpowiadając na twoje pytanie, tak jestem uczniem.
— Nagietkowa Łapo, wiem, że pewnie jesteś zajęty, ale czy mógłbyś poprosić Turkawie Skrzydło, aby sprawdziła, czy nie złapali jakiegoś potwornego paskudztwa? Przed chwilą wybrali się bez mojej zgody na samodzielną wędrówkę po obozie — westchnęła zrezygnowana Chłodny Wiatr, wyczekując odpowiedzi rudzielca.
— Tak, oczywiście...— odparł Nagietkowa Łapa, wstając i ruszając w kierunku wyjścia ze żłobka.
— Poczekaj! — usłyszał nagle, po czym w ciągu sekundy tuż obok niego pojawiła się Jaskółka.
— Jaskółko, co ty wyrabiasz? — miauknęła zdezorientowana Chłodny Wiatr, przyglądając się uważnie córce.
— Bo ja chcę tak bardzo iść z Nagietkową Łapą do medyczkiii! Mamooo, proszę, zgódź sięęę! — jęknęła głośno niebieskooka, wykorzystując przy tym technikę maślanych oczu. Rudy musiał przyznać, że wychodziło jej to całkiem nieźle.
Brązowooka z początku protestowała, ale wreszcie jakimś cudem Jaskółka zdołała ją przekonać. Nagietkowa Łapa trochę się przeraził, że kotce zaraz wpadnie do głowy jakiś szalony pomysł i nie uda mu się powstrzymać ją od jego realizacji, ale cóż mógł zrobić. Wyszedł ze żłobka, a tuż obok niego dreptała niezwykle szczęśliwa córka Chłodnego Wiatru.
— Wiesz, bardzo cieszę się, że mama pozwoliła mi z tobą iść — zaczęła, podskakując wesoło. — Przecież nie każdy ma okazję przeżyć swój pierwszy raz z takim fajnym i przystojnym kocurem jak ty!
Moment, że co? Nagietek zerknął na towarzyszkę podejrzliwie. Ale nie, to przecież mały kociak, na pewno miała na myśli coś innego, niż mu się wydaje...
Jednak mimo wszystko powiedziała, że jest przystojny.
- Tak uważasz? - spytał.
- Oczywiście! - odparła pewnie.
Nagietkowa Łapa spojrzał przed siebie. Już niemal zapomniał, dokąd zmierzali. Przypomniał mu o tym widok jamy medyczki.
Wysunął się przed małą i wszedł jako pierwszy do środka, rozgladajac się. Właściwie niewiele miał do tej pory okazji tam zaglądać, więc nadal u Turkawiego Skrzydła czuł się trochę nieswojo. Mimo to powitał pointkę ciepłym spojrzeniem. Nigdy nie zapomni swojej pierwszej choroby, która była oczywiście wynikiem nieprzemyślanych harców w Porze Nagich Drzew.
- Witaj, Nagietkowa Łapo - powiedziała Turkawie Skrzydło, nie zauważając wchodzącej do środka tuż za zielonookim Jaskółki. - W czym mogę ci pomóc?
<Jaskółko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz