Spojrzał na siostrę z uśmiechem. Nie spodziewał się aż tak super zabawy. Musiał koniecznie częściej się z nią bawić!
— Tak, racja — przyznała wesoło, jednak po chwili jej lodowate ślipia niebezpiecznie rozbłysły. — A teraz czeka cię cały dzień usługiwania Jaskółczej Gwieździe!
Mina Pszenicy od razu zbladła, gdy uświadomił sobie w co się wpakował. Cały dzień służenia Jaskółce nie mógł skończyć się dobrze. Mógłby o ogon się założyć, że ta się już postara by mu życie utrudnić. Spojrzał na wesołą koteczkę, odganiając te myśli. Może nie będzie tak źle. Przecież służenie innym nie może być aż takie złe.
— Tak jest najwspanialsza z liderek! — ukłonił się kotce. — Jaki jest twój pierwszy rozkaz? — zapytał zaciekawiony, turlając się u łap siostry.
Jaskółka uśmiechnęła się władczo, spoglądając z góry na brata. Najwyraźniej podobała się jej rola liderki.
— Masz... — zawiesiła się na chwilę. — Masz... Masz mnie zanieść z powrotem do żłobka! — zarządziła niebieska, wskakując na grzbiet liliowego.
Kocurek spojrzał niepewnie na kotkę, ale widząc jej zdecydowaną minę, ruszył nieco koślawię przed siebie w stronę kociarni. W każdym krokiem zipał coraz bardziej, lecz parł do przodu, nie chcąc zawieść swojej nowej liderki. A nie było to łatwe zadanie. Jego siostra też do najlżejszych nie należała, choć nie śmiał powiedzieć tego kotce prosto w pysk. Dlatego też, gdy w końcu doczłapał się do żłobka, upadł z hukiem na ziemie, szczęśliwy, że skończyły się jego męki.
— C-co da-alej? — wysapał zmęczony.
<Jaskółko? Sorry za gniota>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz