Jeżyk napiął wszystkie mięśnie, przygotowując się do skoku. Do ponownego sukcesu... lub kolejnej porażki. W zabawach właśnie to było fantastyczne, nigdy nie mógł przewidzieć, czego się spodziewać. Czekoladowy kocurek, liczący już sobie równo jeden księżyc, zjeżył z podekscytowania futerko na grzbiecie. Małe pazurki, były dokładnie schowane. Kocurek wypiął się, wystawił przed siebie łapki i gdy tylko uznać, że jest gotowy, wyskoczył. Sreberko najwidoczniej nie spodziewała się ataku, otóż udało mu się ją przyszpilić do ziemi. Oczywiście lekko, by nie ranić koteczki.
-Dobra, dobra, masz mnie.-zaśmiała się Sreberko.
Jeżyk zastrzygł uszkami, wpatrzony w koteczkę.
-Co chcesz robić?
-To co zwykle?-zaproponowała, gdy tylko brat z niej zszedł. Jeżyk od razu skinął główką. Atakowanie ogona mamy, było zawsze takie ciekawe! Kociaki rozejrzały się w jej poszukiwaniu, ale Brzozowy Szept, jakby nagle wyparowała.
-Jeszcze wcześniej tam była!-poskarżył się kocurek, tupiąc przednią łapką o ziemię. Sreberko również wydała się niezadowolona, jednak nie dała tego po sobie poznać. Jeżyk rozejrzał się po żłobku, w poszukiwaniu jakiegoś innego, ciekawego zajęcia.-No trudno, jakoś sobie poradzimy.
-Może wyjdziemy na zewnątrz?-padł pomysł z pyszczka koteczki.
Brat zawahał się. Zewnątrz? Poza żłobkiem? I to jeszcze w taką pogodę? Jeżyk nie był przekonany, czy chce opuszczać kociarnię, która dawała mu bezpieczeństwo i ciepło. Jednak widząc błagalne, pełne radości spojrzenie siostry, nie mógł jej odmówić. Skinął więc główką.
-No dobrze.
-Jej! Chodźmy!-zawołała Sreberko, rzucając się susami w stronę wyjścia. Jeżyk powlókł się za nią, wciąż niepewny, czy dobrze postępują. Kocięta Kucykowego Ogona, wyjrzały przez dziurę, mrużąc oczy, przez promienie jesiennego słońca. W obozie, było raptem kilka kotów, leniwie odpoczywających, lub dopiero wybierających na patrol. Jeżyk przekręcił głowę na jedną stronę, nie rozumiejąc, dlaczego się nie bawią, a jedynie ze sobą rozmawiają. Przecież im ucieknie dzień! Skrzywił się, nieśmiało opuszczając po sobie uszka. Czy było w ich zajęciach coś ciekawego? Mama mówiła, że pewnego dnia się przekona, gdy tylko jego łapki będą dość silne. Wtedy chciał zwiedzić świat, wszystko zobaczyć, przeżyć na własnej skórze. Poruszył wąsikami, gdy musnął go w pyszczek wiatr. Kontem oka dojrzał, jak Sreberko już wychodzi, truchtem zmierzając w stronę brązowego czegoś.
-Uważaj, to może być niebezpieczne!-miauknął za nią Jeżyk, rzucając się w ślad za siostrą. Sreberko rzuciła mu psotne spojrzenie, stojąc już przy swoim znalezisku. Jeżyk pochylił się, wąchając brązową maź. Nie nosiła ze sobą intensywnego zapachu, co doskonale zauważyła jego siostrzyczka. Zachęcony, dotknął łapą wierchu. Było zimne, ale... przyjemne.
-Błotko!-wykrzyknęła zadowolona Sreberko, wskakując do kałuży. Jej lśniące, czyste futerko, momentalnie się pobrudziło. Chociaż Jeżykowi nie spieszyło się do wejścia w to dziwne coś, które wzięło się jakby znikąd, dołączył do zabawy. Nie chciał być gorszy. Dwójka kociąt zaczęła się radośnie bawić.
<Sreberko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz