Świeżo mianowany uczeń przeżył w tamtej chwili szok tak ogromny, że nie dało się go opisać słowami. Wlepił swe zielone ślipia w cętkowaną, której pysk owiewał tajemniczy wyraz i nieco zmarszczył brewki. Chwilka, co?
— Twój syn? Przecież w ogóle nie jesteście do siebie podobni! — odparł pewnie, nie mogąc przyjąć do wiadomości, iż jego towarzyszka może mieć własne dzieci.
— No i co z tego? Ty też nie jesteś podobny do Niebiańskiego Lotu — miauknęła lekko rozbawiona kocica, jednak po chwili spoważniała i owinęła niebieską kitą łapy. — Zostawmy już ten temat za sobą, dobrze? Jak się czujesz jako uczeń?
— Tak czy siak ci tego nie odpuszczę, Jedno Oko, wiesz o tym? — miauknął z determinacją, jednak po chwili kontynuował. — Wracając do twojego pytania, jest fenomenalnie! Żywiczna Mordka obiecał, że pokaże mi nasze tereny, nauczy polować i nawet walczyć! Już nie mogę się doczekać, jak skopie te zapchlone tyłki innym klanom! — krzyknął, wysuwając pazurki i przyjmując niebieski ogon za cel, wykonał niezdarny skok. Gdy zanurzył białe kiełki w futrze cętkowanej, ta natychmiastowo odepchnęła go łapą i powiedziała.
— Lwia Łapo, jak jeszcze raz mnie ugryziesz, to obiecuję, że obedrę cię ze skóry — zagroziła surowym tonem wojowniczka, lecz van zbył to uroczym, kocięcym uśmieszkiem.
— Za bardzo mnie kochasz, żebyś to zrobiła — wymruczał, ocierając się o puchaty bok Sroki. Po chwili jednak na jego pyszczku zagościł wyraz powagi, który nakłonił go do spojrzenia kotce prosto w pomarańczowe ślipia. — Ale nadal będziesz mnie odwiedzać, prawda? Jesteś przecież moją wierną zastępczynią, Jedno Oko! — desperacko dopytywał się Lwia Łapa, a jego serce zabiło zaskakująco szybko.
<Sroczko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz