― Pobawimy się w coś? ― zawołała Jaskółka, podchodząc do kocurka, który siedział przed żłobkiem.
Pszenica odwrócił się w stronę siostry zaciekawiony. Ta rzadko kiedy sama proponowała mu zabawę, zwykle wolała wylegiwać się na słońcu lub zrobić sobie drzemkę ku boku mamy i taty. Dlatego też miał wrażenie, że coś jest na rzeczy. Jednak widząc proszące spojrzenie siostry, nie potrafił odmówić.
― Pewnie, a w co? ― mruknął wesoło, ignorując swoje podejrzenia.
Na pysk niebieskiej wkradło się lekkie zdziwienie, po czym uśmiechnęła się wesoło do brata.
― Hmm... ― zastanawiała się Jaskółka, drapiąc się łapką po łbie. ― A co powiesz na... wyścigi? Przegrany musi być do wschodu księżyca posłuszny wygranemu! ― zarządziła kotka z uśmiechem na pysku.
Liliowy słysząc to, zastrzygł uszami. Czyli jak wygra może rozkazać Jaskółce co tylko chce? Czad! Zerwał się na cztery łapy i przystanął w pozycji do biegu. Miał szansę wygrać i nie zamierzał przegrać tej bitwy. Szczególnie gdy nagroda była warta dużego wysiłku.
― Gdzie jest meta? ― spytał podekscytowany, przebierając łapkami w zniecierpliwieniu.
― W legowisku uczniów ― odpowiedziała szybko niebieska, podchodząc do niego. ― Gotowy do startu? Start! ― krzyknęła, nie czekając na odpowiedź kociaka i ruszyła pędem przed siebie.
Dopiero teraz Pszenica uświadomił sobie, że wygrane jednak nie będzie taka łatwa.
<Jaskółko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz