Na widok Nów zaganiającej Sokoła do roboty z tym śmierdzącym mysim łajnem, Nostalgia uśmiechnęła się lekko. I dobrze mu tak. Przystanęła by popodziwiać zgorzkniałą minę kocura, nie kryjąc się z tym ile frajdy jej to sprawiało.
Cudowny widok, stwierdziła, siadając na trawie.
Widząc jak ten się guzdrze, aż ją korciło by trochę męczyć wojownika.
— No co tak wolno Sokole? — zadrwiła Nostalgia, spoglądając na srebrnego z wyższością.
Na widok jego niezadowolonej miny, uśmiech na pysku kotki stał się jeszcze większy. Niech lisi bobek zna swoje miejsce. Już chciała dodać coś o jego matce, byle jeszcze tylko bardziej wkurzyć wojownika. Ale nim zdążyła cokolwiek dopowiedzieć, czy tamten się odgryźć, starsza medyczka ich wyprzedziła.
— Ty też się lepiej do roboty — mruknęła do niej ze swoją skwaszoną miną. — A ty Sokole także się nie obijaj
Znajdka wywróciła oczami i prychnęła lekceważąco, ale spotykając się ze srogim spojrzeniem tamtej nie pyskowała. Jednak nadal uparcie sterczała nad nasiąkniętym mysią żółcią mchem. Patrzyła się wyzywająco na starszą medyczkę, a ta na nią. Dla zwykłego przechodnia wyglądało to jakby obydwie się zawiesiły, lecz te prowadziły właśnie zawzięty pojedynek na wzrok. Nostalgia zaparcie wlepiała żółte ślipia w Nów, licząc, że ta pierwsza spuści z niej wzrok, przegra bitwę, a znajdka będzie wolna. Lecz gdy po parunastu uderzeniach serca tak się nie stało, Nostalgia powoli zaczynała wątpić w swój plan. Ale jej przegrana także nie wchodziła w rachubę, więc odwróciła się na pięcie i z uniesionym wysoko łbem, syknęła swoje ulubione słowa.
— Lisi bobek!
Po czym uciekła czym prędzej z miejsca zdarzenia.
* * *
Klan powoli wracał do swojego obozowiska, gdy Horyzont i Aster stwierdzili, że poziom wody w rzece się uspokoił. Czereśnia postanowiła prowadzić zakaz zbliżania się do potoku przez najbliższy księżyc, by nie kusić przypadkiem losu. I pomimo że woda nie zalała całego obozu i tak było widać dookoła spustoszenie jakie wyrządziła. Wysokie trawy zamieniły się podgniłe i połamane chaszcze, a ziemia pełna była kałuż i błotnista. Mech z niektórych legowisk, szczególnie tych najbliżej położonych wyjścia, był całkowicie przemoknięty lub wcale go nie było, a zbiór ziół medyków zdobił niektóre kałuże. Na dodatek wszystko zdaniem Nostalgii śmierdziało lisim łajnem. Kotka miała wrażenie jakby pod ich nie obecność lisy przejęły cały obóz i uparcie go znakowały. Szylkretka zatkała nos i podeszła do Iskry. Chciała porozmawiać z siostrą, lecz nim zdążyła cokolwiek mruknąć do czekoladowej, jakby znikąd pojawił się jej ulubiony członek Klanu Lisa Nostalgii. Na widok swojego ulubieńca automatycznie sierść się jej zjeżyła, a na pysku pojawił się jeszcze większy grymas.
<Sokole? sorry za gniota, wena mi uciekła w połowie pisania>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz