Wszystko jakby zatrzymało się w miejscu, gdy śnieżnobiały poślizgnął się i powoli zaczął spadać na ostre kamienie. Cisza, poza okropnym swoim biciem serca nie słyszała nic, nawet ptaki przestały śpiewać, jak gdyby wiedziała, że nie powinny być głośno w takim momencie. Spanikowana Pszczółka prawie rzuciła się w dół stromego zbocza, wtedy opanowała się, nie chciała skończyć jak Brzózka. Powoli schodziła do rannego kocurka pilnując, by nie zjechała stąd, aż do kamienia, na którym poranił się kociak. Czas mijał powoli, kilkadziesiąt uderzeń serca do miejsca zamieniło się w wieczność, przerywaną tylko słabym głosem medyczki, która mruczała pod nosem, żeby się nie martwił, że go uratuje i że Szyszka na niego czeka. Łzy cisnęły się do zielonych oczu, ale córka Rudzika nie pozwalała im wypłynąć i powoli zacząć skapywać na ziemię co kawałek porośniętą trawą i okropnymi kamieniami. Strach prawie odebrał jej możliwość logicznego myślenia, gdy szła w dół bojąc się, że w tym momencie syn Okopconego Dzwonka zasypia na wieki i już nigdy się nie obudzi zabity przez głupotę Pszczółki. Serce waliło jej ptak zamknięty w klatce, oczy miała powiększone z przerażenia, a uszy płasko położone na głowie. W końcu doszła do kocura i prawie wrzasnęła, takiego widoku pomimo przeżytych wojen nigdy nie widziała czegoś tak okropnego albo inaczej widziała, ale to nie stało się z jej winy. Zaraz obok kocura pod kamieniem znajdowało się trochę pajęczyny, szybko zabrała ją do pyszczka i zatamowała krwawienie po czym chwyciła go za kark. Zabrała się za zabranie kocura do obozu Klanu Lisa co było trudne, bardzo trudne. Dopiero gdy wciągnęła kocurka na górę zorientowała się, jak trudne będzie wyzwanie. Rzuciła się biegiem, ale Brzózka ważył zbyt dużo. Po dłuższym czasie doszła do obozu i rzuciła się do swojego legowiska szukając odpowiednich ziół. Przypadkiem zabrała złe zioło co prawie nigdy jej się nie zdarzało, musiała więc wrócić się, by odszukać odpowiednie. Obóz był prawie pusty, dlatego nikt nie zauważył jak zabrała kocurka do legowiska. Wkrótce leżał opatrzony na legowisko oddychając powoli w równym rytmie. Usiadła i zaczęła zmywać ślady krwi, do smaku krwi już się przyzwyczaiła, wciąż brzydziła się tej czerwonej cieczy, ale cóż, jednak była medyczką. Czas mijał, a wkrótce wróciła Nów, o wszystkim jej opowiedziała.
***
Ile czasu minęło? Czy Pszczółka jeszcze to liczyła? Ile księżyców minęło od tego wypadku? Dwadzieścia? Piętnaście? Skąd ona miała to wiedzieć? Były ważniejsze rzeczy jak chociażby Chmurka i ratowanie Klanu Lisa po okropnej powodzi. Dlaczego Klan Lisa? Czy nie mogli zmienić nazwy? Kojarzyła jej się z tym ohydnym rudym liderem Klanu Klifu Lisią Gwiazdą, rudy kocur był okropny podobnie jak Klan Wilka, a gdy ktoś wypowiedział tą nazwę ona miała ochotę zwrócić swój obiad. Siedziała w tymczasowym obozie płacząc, minęło już trochę czasu. Wtedy wrócił Chmurka, podszedł do kremowo-białej i łapką otarł jej łzy. Leciutko się uśmiechnęła, jednak uśmiech trwał tylko chwilę potem znów zaczęła płakać, tym razem w futro wojownika.
< Brzózko? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz