Podekscytowana koteczka wparowała do legowiska medyczki i aż pisnęła z zachwytu! Wow, jak cudownie! Tyle przepięknych zapachów, śmiesznych listków, a w dodatku było tu tak przytulnie, że uradowana niebieska nawet zamruczała z przyjemności. Niezauważona przemknęła pomiędzy smukłymi łapami czekoladowej medyczki, by przyglądnąć się z bliska tym wszystkim dziwnie pachnącym ziółkom, podczas gdy rudy terminator grzecznie przywitał się z Turkawką.
— Witaj, Nagietkowa Łapo — miauknęła ciepło pointka, spoglądając na zielonookiego z zaciekawieniem. — W czym mogę ci pomóc?
— Przysyła mnie Chłodny Wiatr, bo martwi się, czy kociaki nie złapały jakiegoś paskudztwa po swojej eskapadzie — zaczął wyjaśnienia, po czym próbował odszukać wzrokiem córki Grzmiącego Potoku, która z nim przyszła, ale ku swojemu przerażeniu nigdzie nie mógł jej dostrzec. Strzepnął nerwowo końcówką ogona i zawołał. — Jaskółko, gdzie jesteś? To nie są żarty!
— Przyszła tu z tobą? — zapytała szczerze zdziwiona medyczka, rozglądając się po swoim legowisku. Po desperackich poszukiwaniach, koteczka została odnaleziona wśród nasion maku, których na całe szczęście nie zdążyła spróbować. Zdenerwowana Turkawie Skrzydło mocno chwyciła niesforną niebieskooką za skórę na karku i upuściła ją tuż przed łapami należącymi do syna Złocistej Rzeki. Zlustrowała ją od góry do dołu i z poirytowaniem warknęła. — Jaskółko, czy ty się dobrze czujesz? Do reszty zgłupiałaś, zapuszczając się do moich zapasów bez nadzoru! Dopilnuję, by twoja matka dowiedziała się o wszystkim — warknęła ostro na zakończenie, po czym zabrawszy ze sobą zwitek kilku liści, ruszyła w kierunku kociarni. Przerażona niebieska z niedowierzaniem przyglądała się rozgrywającej scenie, a buzujące w jej kruchym ciałku emocje przybrały po chwili formę fontanny słonych łez, rzewnie wylewających się z lodowatych ślipi. Rozdygotana koteczka wczepiła się w pręgowane futerko Nagietkowej Łapy niczym rzep psiego ogona i odmawiała wszelkim formom namówienia do opuszczenia legowiska.
— Jaskółko, posłuchaj — zaczął nieco speszony terminator, spoglądając z góry na niebieską. — Musimy już iść, bo twoja mama będzie zła — próbował rudzielec, lecz jedynym skutkiem jego słów była kolejna fala gorzkiego płaczu i mocniejsze wbicie pazurków w smukłą łapę.
— Nie, ja się stąd nigdzie nie ruszam! — wrzasnęła niebieska, drżąc z przerażenia. — Chłodny Wiatr obedrze mnie ze skóry!
< Nagietkowa Łapo? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz