Rudy uczeń energicznie przebierał smukłymi łapkami, przedzierając się przez sosnowy las rosnący na terytorium Klanu Klifu. Rozglądał się dookoła, by wyłapać jakiekolwiek zagrożenie, jednak nic nie przykuło jego uwagi na tyle, by zawrócić się i to sprawdzić. Zmierzając do granicy z klanem pod łapą Deszczowej Gwiazdy, kocurek przypomniał sobie bardzo miłą koteczkę, którą poznał na zgromadzeniu. Kto wie, może i tym razem ją spotka? Jego uszy drgnęły gwałtownie, gdy potężna sylwetka Baraniego Łba, obecnego zastępcy Lisiej Gwiazdy, mignęła mu przed oczami, a po chwili mózg zarejestrował słowa płynące z pyska arlekina.
— Lwia Łapo, wiesz, przy jakiej granicy się znajdujemy? — zapytał Baran, mrużąc ślipia.
— Oczywiście, że tak! Jesteśmy przy granicy Klanu Nocy — oburzył się terminator syna Sroczego Żaru, strosząc lekko futerko na karku. Czy ten mysi móżdżek chce zasugerować, że Żywiczna Mordka niczego go nie nauczył?
— A co byś zrobił, gdyby jeden z tych pchlarzy znalazł się na naszym terenie? — dopytywał brat Koziej Nóżki, wysuwając ostre niczym brzytwa pazury i przesuwając nimi po gładkiej powierzchni kamienia.
— No jak to co? Natychmiastowo bym ich zabił! — odparł kocurek pewnym siebie tonem, patrząc prosto w złowieszcze oczy zastępcy.
— W takim razie ten bachor Sroki jednak cię czegoś nauczył — miauknął na odchodne arlekin, po czym powrócił do boku Martwego Cienia, żywo o czymś dyskutując. Korzystając z szansy, syn Niebiańskiego Lotu najpierw upewnił się, czy nikt go nie obserwuje, a następnie czmychnął pod gęste zarośla tuż przy granicy. Przyjmując wygodną pozycję, zaczął odszukiwać wzrokiem sylwetki Ćmy. Spędził dosyć długą chwilę, pełną napięcia, by jego pobratymcy go nie zauważyli, jednak cierpliwe czekanie przyniosło upragnione skutki. Zauważając zgrabną sylwetkę szylkretki, cicho zawołał.
— Ćmia Łapo! Tutaj, pod krzakiem!
<Ćmo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz