Kotka od samego początku była pewna zwycięstwa. Dlaczego? Cóż, kto nie wygrałby z taką kluchą jak jej ukochany braciszek? Chyba jeszcze tylko większy pączuś, co kotce wydawało się niemożliwe. Spojrzała szczerze rozbawiona na desperacko pędzącego za nią liliowego, jednak zauważając, jak ten przyspiesza, odwróciła łebek przed siebie. Jej smukłe łapy gnały tak szybko, że przypominały bardziej niebieskie smugi niż kończyny, co niestety skutkowało szybkim zmęczeniem i sporawą zadyszką. Jaskółka, ku własnemu przerażeniu, zaczęła zwalniać, lecz wizja rozkazującego niebieskookiej pręgowanego dodała jej skrzydeł. Przymykając oczy skręciła w stronę legowiska terminatorów, aby następnie stanąć dumnie wyprostowana w jego wejściu. Chociaż gwałtownie opadająca pierś koteczki psuła nieco tryumfalną postawę, to i tak z córki Grzmota aż promieniowało zadowolenie z własnej osoby. Już posyłała swojemu bratu ostre, zuchwałe spojrzenie, ale to, co wydarzyło się zaledwie chwilkę później, dosłownie zwaliło ją z łap. Rozpędzony Pszenica źle wykalkulował odległość dzielącą go od siostry i z ogromnym impetem wpadł na kruchą koteczkę. Przez roztargnienie, Jaskółka instynktownie wczepiła się pazurkami w półdługie futerko należące do jedynego syna Chłodnego Wiatru i razem potoczyli się w głąb legowiska, rozrzucając wszędzie dookoła strzępki mchu i innych rzeczy wchodzących w skład posłań. Dopiero po kilku długich minutach męczącej szarpaniny, niebieskiej udało się wyrwać z uścisku pręgowanego, a następnie obrzucić go kilkoma niepochlebnymi wyzwiskami.
— Mysi móżdżek! Lisi bobek! Wronia strawa! — wrzeszczała na całe gardło, krążąc w tą i z powrotem, jednak napotykając rozbawione spojrzenie Pszenicy, jej pyszczek wygiął się lekko w niewielkim grymasie. — I z czego rżysz, co? Tak cię to bawi? — zapytała, unosząc jedną brewkę do góry.
— Szczerze? Tak i to nawet bardzo! Tylko spójrz na siebie! — liliowy wybuchnął śmiechem, gdy speszona Jaskółka zaczęła nerwowo przeciągać językiem po zmierzwionej piersi. Posłała bratu zagniewane spojrzenie, ale moment później razem z nim tarzała się znowu po rozwalonym legowisku, próbując pokazać mu, kto tak naprawdę tu rządzi.
— Pszenico! Jaskółko! Gdzie jesteście? — do ich uszu dotarł doniosły głos ich ojca, Grzmiącego Potoku. Rozbestwione kociaki natychmiastowo przerwały zabawę, spoglądając z przerażeniem na siebie nawzajem, kiedy ich płodziciel kontynuował. — Ja i mama szukamy was chyba całą wieczność!
— Szybko, wiejemy! — rozkazała niebieska, pospiesznie wstając z brata i puchatą kitą ponaglając go do wyjścia. Upewniając się, że dorosły kocur odszedł na bezpieczną odległość, razem z liliowym pognała na przeciwną stronę obozu, by skryć się za dość rozległym krzewem, by ukryć się pod jego liśćmi. Kiedy oboje umościli się w miarę wygodnie w nowej kryjówce, Jaskółka posłała w stronę Pszenicy zadowolony uśmiech.
— Całe szczęście, że nas nie złapali! Inaczej nie wyszlibyśmy z kociarni aż do mianowania — odetchnął ze słyszalną ulgą w głosie i odwzajemnił gest koteczki.
— Tak, racja — przyznała wesoło, jednak po chwili jej lodowate ślipia niebezpiecznie rozbłysły. — A teraz czeka cię cały dzień usługiwania Jaskółczej Gwieździe!
< Pszenico? Gotowy na niezwykle rozpuszczoną liderkę? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz