Pomknęłam do stosu zwierzyny, zostawiłam tam zdobycze. Odwróciwszy się, napotkałam wzrokiem legowisko medyka. Turkawie Skrzydło i Świetliste Skrzydło na pewno chętnie, by coś zjadły. Podniosłam, więc sikorki i stanęłam u wejścia do nory.
- Dzień dobry Świetliste Skrzydło - przywitałam niebieską, mijając ją - gdzie się wybierasz, przyniosłam ci jedzonko?
- Muszę uzupełnić zapasy, zostaw jedną dla mnie, niedługo wracam - odpowiedziała. Weszłam dalej wgłąb legowiska.
- Turkawie Skrzydło? Przyniosłam dla ciebie ze stosu dwie sikorki.
Kotka leżała opierając się o ścianę.
- Cześć Przygasający Płomyku, to miło z twojej strony.
Chwilę później medyczka zaczęła odrywać kawałki miejsca, usiadłam niedaleko niej.
- Jak się czujesz jako wojowniczka? - spytała mnie pointka.
- Całkiem dobrze sobie radzę, myślałam że będzie bardzo trudno, ale jakoś mi idzie, nie zmieniło się za dużo od czasów ucznia, oprócz tego... - zaczęłam mówić, ale w pewnym momencie Turkawie Skrzydło syknęła.
- Coś się stało? - spytałam zmartwiona.
- Nie za dobrze się czuję - powiedziała Turkawie Skrzydło cichym głosem. A po chwili z jej pyska wyleciała krew. To był czerwony kaszel. Zaczęłam panikować. Znowu powrócił. Ale... Ale.. Już go wyleczyliśmy. Do legowiska przyszła Świetlik, ale zobaczywszy co się dzieje, zaczęła biegać, między ziołami.
- Pójdę powiedzieć Błotnistej Gwieździe i Iglastemu Krzewowi - wybiegłam szybko i chwilę potem stałam przed liderem i zastępcą.
- Przygasający Płomyku, co się stało? - spytał niepewnie Błotnista Gwiazda. Próbowałam złapać oddech. Głowa mnie bolała, miałam w głowie pełno myśli
- Czerwony Kaszel. Turkawie Skrzydło. Powrócił.
<Iglasty Krzew? (nie wiem, muszę nabić opka)>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz