Dzień był ciepły, słońce paliło w grzbiet mimo Pory Opadających Liści. Sokół opuścił obóz nad ranem i udał się na polowanie, które – miał nadzieję – będzie owocne. Co prawda nigdy nie był najlepszy w uganianiu się za obiadem na nóżkach, jednak… Pozostanie w obozie i patrzenie na koty, które wciąż były w żałobie, ani trochę mu nie pomagało. Poza tym, miał nadzieję, że skupienie całej swojej uwagi na upolowaniu czegokolwiek odciągnie jego myśli od ojca. Po prostu czuł, że musi coś ze sobą zrobić.
Miękkie, szare liście przylepiały się do jego łap. Ta Pora Opadających Liści była nadzwyczaj ponura, zupełnie, jakby cały las rozpaczał po wojownikach Klanu Lisa. Mimo to, cieszył się, że wrócili już do siebie. Pozostawanie z dala od obozu pogłębiałoby panikę i rozpacz. Dobrze było być znów u siebie, nawet jeśli to „u siebie” było bardzo zalane i bardzo zniszczone.
Wciągnął powietrze. Zwierzyny nie wyczuwał. Od powrotu do obozu trwała ich głodówka. Stos ze zwierzyną był wątły i nic nie zapowiadało poprawy ich położenia w najbliższym czasie. Jeśli do Pory Nagich Drzew nic się nie zmieni, niektóre koty nie przetrwają zimy. Zadrżał na samą myśl o tej wątpliwej przyjemności bycia świadkiem czyjejś śmierci.
Jednak… Do jego nozdrzy dotarł zapach zwierzyny. Odległy i słaby, ale nieomylny. To musiała być mysz. W tym wypadku byłaby jak dar dla wygłodniałego Klanu Lisa. Spiął wszystkie mięśnie, rozglądając się za zwierzątkiem gorączkowo. Będzie musiał użyć wszystkich swoich wątpliwych umiejętności łowieckich, ale da z siebie wszystko. Złapię ją i przyniesie klanowi.
Dostrzegł bure futerko plączące się niedaleko Drogi Grzmotu. Bez zastanowienia rzucił się na nie. Zwierzę, zaalarmowane przez czuły węch, niemalże od razu rzuciło się na Drogę Grzmotu i pobiegło w stronę granicy z Klanem Nocy. Zaklął w duchu; mógł to przewidzieć. Jednak było już za późno, żeby zrezygnować. Przebiegł przez Drogę Grzmotu na terytorium Klanu Nocy i już-już miał rzucić się na ową mysz, gdy powstrzymała go przed tym jakaś kocia łapa. Owa łapa opadła miękko na zwierzątko i przygwoździła je do ziemi, tuż przed tym, gdy miał się na nie rzucić.
Wybałuszył oczy ze zdziwieniem. Powędrował wzrokiem od pazurów przytrzymujących mysz, poprzez klatkę piersiową, aż po pysk obcego kota.
― Nie zapędziłeś się, kolego? ― warknęła nieznajoma mu istota.
<Ktoś z Klanu Nocy chce sesyjkę?>
Klep Blaskiem, gdyż nabijam trening
OdpowiedzUsuńBursztyn