Dzień przed zgromadzeniem
— Niech wszystkie koty wystarczająco dorosłe, by polować, zbiorą się na zebranie klanu! — Po obozie niósł się głos Mandarynkowej Gwiazdy. Złocista Łapa poczuł dreszcz przebiegający mu po kręgosłupie. Jednak w przeciwieństwie do poprzednich był on przyjemny. To był chyba czas mianowania. Jego moment i chwila Kotewkowego Powiewu. Tego dnia prawdopodobnie to oni mieli błyszczeć. Widlik wyczyścił się bardzo dokładnie. Nie pominął niczego. Poprawił ozdoby, a na końcu zaprezentował się swojej mentorce i matce.
— Wyglądasz wspaniale — wymruczała ciepło piastunka. Kocurek rozpromienił się na te słowa. Chwilę później oba koty opuściły kociarnię. Kremowy trzymał się boku jasnej księżniczki. Rozejrzał się, a widząc już zebrany tłum, poczuł w sercu stres, ale i podekscytowanie. Ktoś by to nazwał motylkami w brzuchu. Coś było na rzeczy. Wszak roje motyli kręciły się niespokojnie.
— Zebraliśmy się dzisiaj, by powitać kolejnego ucznia w gronie dorosłych kotów — kontynuowała Mandarynkowa Gwiazda. Chwilę później jego zielone spojrzenie spotkało się z tym należącym do liderki klanu. — Złocista Łapo, wystąp — rzekła kocica. Kremowy usłużnie wysunął się naprzód. Czuł, jak serce waliło i rwało mu się w piersi. Jednak wyraz jego pyska wskazywał na pewność siebie i odwagę. Odkąd został uczniem, czekał na ten moment i teraz właśnie nadszedł. Wszelkie jego trudy i wyrzeczenia nareszcie zaprowadziły go do celu. Chociaż czas spędzony na treningach z Kotewkowym Powiewem na zawsze pozostanie w jego sercu. Trwały i niezmienny. Zawdzięczał księżniczce wszystko, co teraz miał. Nie wiedział, gdzie życie go zaprowadzi. Jednak nigdy nie zapomni o naukach opiekunki. — Ja, Mandarynkowa Gwiazda, przywódczyni Klanu Nocy, wzywam naszych wojowniczych przodków, by spojrzeli na tego ucznia. Ciężko pracował, by zrozumieć wasz szlachetny kodeks, więc polecam wam go jako piastuna. Złocista Łapo, czy obiecujesz przestrzegać kodeksu wojownika, chronić i bronić go nawet za cenę życia? — powiedziała Mandarynkowa Gwiazda.
— Obiecuję — rzekł, prostując się. Odda się swoim zadaniom i zadba o wszystkie kociaki, wiedzę i tradycje, jakie określały Klan Nocy.
— A zatem mocą Klanu Gwiazdy nadaję ci imię piastuna. Złocista Łapo, od dziś będziesz znany jako Złocisty Widlik. Klan Gwiazdy honoruje twoje zaangażowanie i dobroć, a my witamy cię jako pełnoprawnego piastuna Klanu Nocy — odparła liderka. Srebrna zeskoczyła z miejsca przemówień. Podeszła do kremowego kocurka i oparła pysk na jego głowie. Złotek z szacunkiem liznął jej bark.
— Złocisty Widlik! — Jako pierwsza jego nowe imię wypowiedziała Kotewkowy Powiew. W ślad za nią poszli pozostali. Jego nowe imię dochodziło zewsząd, a on czuł się tym przytłoczony. Wciąż nie lubił głośnych miejsc. W międzyczasie księżniczka zbliżyła się do niego i otarła o niego.
— Gratulacje mój drogi. Zasłużyłeś na to. Cieszę się, że mogłam przebyć tę podróż z tobą. Moje serce przepełnione jest radością, bo mogłam patrzeć, jak dojrzewasz. Dziękuję — wymruczała Kotewka, liżąc go w łebek. Złocisty Widlik poczuł łezki w oczkach. Był to oczywiście objaw wzruszenia.
— Nie, to ja tobie dziękuję. Dzięki tobie jestem tym, kim jestem. Nie mogłem sobie wymarzyć lepszej mentorki i matki. Kocham cię i przenigdy nie zapomnę twoich nauk, troski i miłości. Dziękuję, że jesteś — wyszeptał i przytulił się do kocicy. Tkwili tak przez jakiś czas, ale w końcu musieli się odsunąć od siebie. Widlik musiał odbyć czuwanie. Tak nakazywała tradycja. Ułożył się, a gdy reszta się rozeszła, wciąż tkwił niewzruszony. Myślami wracał do treningów i wszystkiego, co przeżył do tej pory. Tak minęła mu noc. Rano podniósł się na łapy, krzywiąc się lekko. Wszak zdrętwiały mu mięśnie. Po czym skierował się do kociarni, gdzie przywitał go łagodny uśmiech Kotewki. Położył się obok niej i pozwolił sobie na sen.
[569 słów]
[przyznano 11%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz