Wraz z dniem swoich narodzin Fląderka zyskała miano mordercy, które miało się ciągnąć za nią, aż do momentu, gdy wyda ostatnie tchnienie. Mimo że była malutkim kociakiem, wiedziała, że to z jej powodu mama zmarła. Kotewkowy Powiew opowiedziała kociętom historię o rudej samotnicze, ich prawdziwej mamie, która przed kilkoma wschodami słońca znalazła się na terenach Klanu Nocy; stało się to, gdy Fląderka przypadkowo zwróciła do Czyhającej Mureny "mamo" podczas posiłku. Z całej dwójki kocic przebywającej w kociarni chyba najbardziej poddenerwowana wydawała się piastunka, gdy z pyska czekoladowej szylkretki padło o jedno słowo za dużo, gdyż księżniczka wyglądała co najwyżej na skonfundowaną, gdy kocię wzięło ją za rodzicielkę; miała jedynie wykarmić sierotki i nic poza tym. Jednak Fląderka nie zdawała sobie sprawy o tym, aż do teraz.
– Czyhająca Murena nie jest twoją matką, Fląderko. Nie jest i nie mogłaby być. Jest księżniczką. – Kotewkowy Powiew starała się brzmieć łagodnie, lecz zirytowanie popełnieniem pomyłki przez kociaka było widoczne na jej starczym pysku. – Natomiast ty i twoje rodzeństwo jesteście kociętami zmarłej samotniczki. Gdybym mogła, sama bym się wami zajmowała, jednak nie jestem w stanie was wykarmić. Bądź wdzięczna księżniczce, za to, że dzieli się z tobą i twoim rodzeństwem własnym pokarmem, ale nigdy więcej nie zwracaj się do Czyhającej Mureny "mamo", rozumiesz? – Fląderka przytaknęła, nie decydując się sprzeciwić słowom piastunki. Od tamtej pory już nikogo więcej nie nazwała mamą, nawet przez pomyłkę.
Zwrotu "mama" używała jedynie podczas próśb skierowanych do Kotewkowego Powiewu, aby piastunka opowiedziała coś więcej o Nemezji; podobno właśnie tak nazywała się ruda kocica, która wydała ich na świat i którą Fląderka zabiła. Szylkretkę zaskoczył fakt, że mama posiadała jednoczłonowe imię, tak jak ona, siostra czy brat. Czy stamtąd skąd pochodziła, nim przypadkowo trafiła na tereny Klanu Nocy, takie jednoczłonowe imiona dla starszych kotów, a nie tylko kociąt, były normalne?
Kotewkowy Powiew spełniała prośby kocięcia, opowiadając o tym, jaka to Nemezja była; uparta, pyskata i nawet podobno mogła być uznawana za ładną kocicę, nim czyjeś pazury ją oszpeciły.
– A nasz tata? Czy wiesz, kto jest naszym tatą? – spytała, gdy zdała sobie sprawę, że już wie wystarczająco na temat jednego z rodziców, natomiast tożsamość drugiego wciąż pozostawała dla niej zagadką. Podobno w Klanie Nocy mama była blisko ze Zmierzchającą Falą; kocur był zawsze blisko niej, pilnował jej, jednak ani razu nie odwiedził Fląderki czy rodzeństwa w żłobku. A skoro tak było, to znaczy, że nie był ich tatą, a tylko przyjacielem mamy. Chyba.
– Podobno spotkali się przypadkiem, nim Nemezja ponownie złożyła nam niezapowiedzianą wizytę i chyba tak samo, jak ona był samotnikiem. Wiem tylko tyle, jak miał na imię. Oleander. Z tego co mówiła wasza matka, również nie żyje. I prawdopodobnie to właśnie po nim masz brązowe oczy.
Fląderka położyła po sobie jedyne uszko, jakie posiadała, przygarbiając się i spoglądając na swoje małe łapki. Miała złudną nadzieję, że kiedyś będzie miała okazję poznać chociaż swojego tatę. Klekotek posiadał zarówno mamę i tatę, tak samo starsze kociaki, a oboje rodziców Fląderki było martwych. Czy to dlatego, że on był księciem, a ona pochodziła z błota? Czy wszystkie koty takie jak ona sprowadzały nieszczęście na swoich rodziców, odbierając ich pozostałym kociętom? Dlatego Centuria jej nie lubiła i brat prawdopodobnie również.
– No już, już. Nie płacz Fląderko. Chyba nie chcesz swoimi łzami stworzyć nam tutaj błotka na środku żłobka? Nie daj Klanie Gwiazdy, sama nam się w nie przemienisz, i co ja powiem Mandarynkowej Gwieździe? – Czarno-biała westchnęła. Fląderka kiwnęła łebkiem, mimo to z jej oczu nie przestały spływać łzy. – Czasu nie cofniesz, ale wszystko się ułoży, jeśli będziesz słuchać dokładnie tego, co ci powiem. Dobrze? – Koteczka otarła łapką mokry polik, ponownie przytakując. – Dzięki temu twoi rodzice na pewno nie będą na ciebie źli. Chodź, opowiem ci pewną historię – mówiąc to, pochwyciła kocię za skórę i razem z nim udała się na legowisko, gdy reszta jej rodzeństwa została pod opieką karmicielki i ucznia piastunki. Starsza odłożyła Fląderkę na wymoszczone posłanie, kładąc się tuż obok niej. Poprosiła, aby brązowa zapamiętała już teraz jej opowieść; na pewno usłyszy ją nie raz w ciągu całego swojego życia, ale lepiej jak już teraz zrozumie zasady i kulturę panującą w Klanie Nocy, tak aby zawczasu oszczędzić malcowi możliwych rozczarowań i przykrości w przyszłości. Lepiej, aby wcześniej poznała swoje miejsce w klanie i przestrzegała panujących zasad.
Fląderka spoglądała szklistymi oczami na starszą księżniczkę, uważnie słuchając opowieści, w której udało znaleźć się jej ukojenie. W końcu jednak jej oczka zrobiły się ciężkie. Dostrzegając to, piastunka ściszyła głos, pozwalając kociakowi na sen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz