— Uważaj! — Aż podskoczyła spłoszona.
Przestraszona ślepia powędrowały ku mentorowi. Łapka wciąż pozostawała w powietrzu i oczekiwała na słowa wyjaśnienia, jak jej właścicielka. Zimny wiatr rozwiewał nieprzyjemnie sierść sprawiając, że miała ochotę ukryć się znów w obozowisku. Nie podobało jej się bycie uczniem. Przerastało ją. Tylko dzięki rumiankowo od Czereśniowej Gałązki czuła, że jeszcze się nie rozpłakała. Czuła jak jej oddech stał się świszący.
— Przepraszam za krzyk. — miauknął Pokrzywek. — Spójrz, lód. Tutaj nad klifiami szczególnie musisz uważać. Niewiele trzeba, by spaść w morze.
Siewka niepewnie spojrzała na ów morze. Polana falującej cierni. Uderzyła o skały, starając się je skruszyć i pochłonąć. Beznamiętna i wszechobecna. Nie była w stanie dostrzec jej końca. Zdawała się ciągnąć w nieskończoność aż do samego słońca.
— Jest teraz bardzo zimne. — Głos mentora docierał do niej, lecz jej umysłem zawładnęło morze. — Sam upadek by cię zabił...
Siewka zadrżała, odsuwając się prędko od morderczego tworu. Uderzyła lekko w łapy mentora, przez co pisnęła zakłopotana. Położyła uszy. Była taka niezdarna. Pokrzywek miał już pewnie jej dość jako uczennicy.
— Nic się nie stało. Nie przejmuj się. — wymamrotał, kładąc zjeżoną sierść.
Zdawał się być zakłopotany stanem swojej uczennicy. Nie wiedział do końca, co powinien zrobić. Siewka tylko przysparzała mu zmartwień.
— Może... Może pokaże ci moje ulubione miejsce? Chciałabyś?
Szylkretka delikatnie pokiwała łebkiem, by następnie podążyć za jasnymi łapami. Nieprzyjemny wiatr złagodniał wraz z wejściem na szczyt. Jej oczom okazał się wcześniej nieznany świat. Dotychczas widywała jedynie kamienne ściany, odcienie szarości i mroku. Zmrużyła ślepia przytłoczona jasnością. Biały puch, którym bawiła się z Jaskółką, zdawał się leżeć na każdym kącie. Kremowa na pewno by się ucieszyła, gdyby to ujrzała. Siewka posmutniała przez fakt, że została rozdzielona z siostrą. Tęskniła. Brakowało jej Jaskółki na każdym kroku. Bez niej wszystko zdawało się jeszcze bardziej przerażające.
— Wszystko w porządku? — martwił się.
Siewka niepewnie spojrzała w jego stronę, by lekko kiwnąć łbem. Nie umiała wyznać, jak bardzo przytłoczona tym wszystkim się czuła. Stawiała kroki w śnieżnych śladach mentora, bojąc się zakłócić nieskalaną biel. Wszechstronnie ich zalewającą. Prócz szumu morza wszystko zdawało się być takie ciche. Wieczny szmer rozmów panujący w obozowiska tu zdawał się być niemożliwy. Powietrze było zimne. Pozbawione skotłowanych woni. Czuła, jak nieprzyjemnie szczypie ją w nos. Podobnie jak śnieg w łapy.
Ich oczom okazał się las. Pokrzywek zatrzymał się, pozwalając oswoić się uczennicy z jego potęgą. Drzewa były wysokie. Wyższe niż pamiętała. Ich gałęzie oblepione puchem były ociężałe. Uginały się pod jego ciężarem, niemal dotykając podłoża. Labirynt pni ciągnął się ku nieznanemu, nie pozwalając Siewce stwierdzić, gdzie faktycznie się kończy.
— Chcesz wejść do środka? — zaproponował nieśmiało mentor.
Siewka zerknęła na niego. Lekko zgarbiony wojownik zdawał się być pozbawiony zła. Może byli podobni? Bardziej niż szylkretka była wstanie sobie wyobrazić.
— Bardzo. — wyznała cicho.
Na pysku liliowego pojawił się nieco nerwowy uśmiech. Siewka starała się odpowiedź na to podobnym, lecz iskierka rozbawienia w zielonych sprawiła, iż z łatwością mogła stwierdzić, że niezbyt jej to wyszło.
Przestraszona ślepia powędrowały ku mentorowi. Łapka wciąż pozostawała w powietrzu i oczekiwała na słowa wyjaśnienia, jak jej właścicielka. Zimny wiatr rozwiewał nieprzyjemnie sierść sprawiając, że miała ochotę ukryć się znów w obozowisku. Nie podobało jej się bycie uczniem. Przerastało ją. Tylko dzięki rumiankowo od Czereśniowej Gałązki czuła, że jeszcze się nie rozpłakała. Czuła jak jej oddech stał się świszący.
— Przepraszam za krzyk. — miauknął Pokrzywek. — Spójrz, lód. Tutaj nad klifiami szczególnie musisz uważać. Niewiele trzeba, by spaść w morze.
Siewka niepewnie spojrzała na ów morze. Polana falującej cierni. Uderzyła o skały, starając się je skruszyć i pochłonąć. Beznamiętna i wszechobecna. Nie była w stanie dostrzec jej końca. Zdawała się ciągnąć w nieskończoność aż do samego słońca.
— Jest teraz bardzo zimne. — Głos mentora docierał do niej, lecz jej umysłem zawładnęło morze. — Sam upadek by cię zabił...
Siewka zadrżała, odsuwając się prędko od morderczego tworu. Uderzyła lekko w łapy mentora, przez co pisnęła zakłopotana. Położyła uszy. Była taka niezdarna. Pokrzywek miał już pewnie jej dość jako uczennicy.
— Nic się nie stało. Nie przejmuj się. — wymamrotał, kładąc zjeżoną sierść.
Zdawał się być zakłopotany stanem swojej uczennicy. Nie wiedział do końca, co powinien zrobić. Siewka tylko przysparzała mu zmartwień.
— Może... Może pokaże ci moje ulubione miejsce? Chciałabyś?
Szylkretka delikatnie pokiwała łebkiem, by następnie podążyć za jasnymi łapami. Nieprzyjemny wiatr złagodniał wraz z wejściem na szczyt. Jej oczom okazał się wcześniej nieznany świat. Dotychczas widywała jedynie kamienne ściany, odcienie szarości i mroku. Zmrużyła ślepia przytłoczona jasnością. Biały puch, którym bawiła się z Jaskółką, zdawał się leżeć na każdym kącie. Kremowa na pewno by się ucieszyła, gdyby to ujrzała. Siewka posmutniała przez fakt, że została rozdzielona z siostrą. Tęskniła. Brakowało jej Jaskółki na każdym kroku. Bez niej wszystko zdawało się jeszcze bardziej przerażające.
— Wszystko w porządku? — martwił się.
Siewka niepewnie spojrzała w jego stronę, by lekko kiwnąć łbem. Nie umiała wyznać, jak bardzo przytłoczona tym wszystkim się czuła. Stawiała kroki w śnieżnych śladach mentora, bojąc się zakłócić nieskalaną biel. Wszechstronnie ich zalewającą. Prócz szumu morza wszystko zdawało się być takie ciche. Wieczny szmer rozmów panujący w obozowiska tu zdawał się być niemożliwy. Powietrze było zimne. Pozbawione skotłowanych woni. Czuła, jak nieprzyjemnie szczypie ją w nos. Podobnie jak śnieg w łapy.
Ich oczom okazał się las. Pokrzywek zatrzymał się, pozwalając oswoić się uczennicy z jego potęgą. Drzewa były wysokie. Wyższe niż pamiętała. Ich gałęzie oblepione puchem były ociężałe. Uginały się pod jego ciężarem, niemal dotykając podłoża. Labirynt pni ciągnął się ku nieznanemu, nie pozwalając Siewce stwierdzić, gdzie faktycznie się kończy.
— Chcesz wejść do środka? — zaproponował nieśmiało mentor.
Siewka zerknęła na niego. Lekko zgarbiony wojownik zdawał się być pozbawiony zła. Może byli podobni? Bardziej niż szylkretka była wstanie sobie wyobrazić.
— Bardzo. — wyznała cicho.
Na pysku liliowego pojawił się nieco nerwowy uśmiech. Siewka starała się odpowiedź na to podobnym, lecz iskierka rozbawienia w zielonych sprawiła, iż z łatwością mogła stwierdzić, że niezbyt jej to wyszło.
[trening 479 słów]
[przyznano 10%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz