Treningi z Spienionym Nurtem były wspaniałe, a Płotkowa Łapa przekonała się, że niepotrzebnie się obawiała zostania uczennicą. Cieszyła się każdą chwilą spędzoną w towarzystwie liliowej kotki, która jak się okazało była bardziej podobna z zachowania do Wirującej Lotki, niż do reszty sióstr czy babci. A przynajmniej w jej zielonych oczach nie dostrzegała tego przeszywającego chłodu i rozczarowania. Zamiast tego Spieniony Nurt pokazywała uczennicy wiele ciekawych rzeczy.
Wschód słońca po ceremonii mianowania, Spieniony Nurt zabrała swoją uczennicę na oprowadzenie po dalszych terenach klanu. Koteczka żwawo kroczyła przez śnieżne zaspy u boku mentorki wsłuchując się w słowa kotki. Brązowe uszy rejestrowały każdy dźwięk, starając się zapamiętać najważniejsze rzeczy. Na temat niektórych w sumie wiedziała chociażby dzięki cioci Kawcze Serce. Dlatego też chcąc zabłysnąć zdobytą wiedzą od starszej, wybiegła nieco naprzód przed swoją mentorkę i wdrapała się na spróchniałe drzewo.
— Znajdujemy się przy Zrujnowanym Moście, a tam dalej znajduję się Stara Łódka, prawda? — wskazała łapą na wspomniany przedmiot w oddali, na co Pianka skinęła łebkiem — Ciocia Kawka mówiła, że lubi tutaj przesiadywać.
— To prawda. — zauważyła Pianka zamyślając się na dłuższą chwilę, a na jej pysku pojawił się uśmiech. — Mówiła ci co znajduję się po drugiej stronie mostu?
— Tak. To był… Brzozowy Zagajnik! — krzyknęła. — Słyszałam również, że kiedyś złe koty przejęły go i doszło w nim do walki. Ciocia Kawka była wtedy uczennicą, chyba niewiele starszą ode mnie i brała udział w odbiciu go z łap samotników. Ja na jej miejscu bałabym się walczyć z dorosłymi kotami i wolałabym zostać w obozie… Tylko bym przeszkadzała… — Odgarnęła łapka śnieg z pieńka, zrzucając go na ziemię.
— Wątpię, że Srocza Gwiazda pozwoliłaby brać wam udział w wojnie, tak jak tamtejszy lider. Nie było mnie wtedy na świecie, ale uważam, że to bardzo nieodpowiedzialne zachowanie kazać młodym uczniom walczyć, gdy w klanie na pewno było wystarczająco dobrze wyszkolonych wojowników.
— Liderką była chyba wtedy… Śnieżna Gwiazda? Albo nie! Była to Daliowa Gwiazda. — poprawiła się, przypominając sobie imię kocicy, która w tamtych czasach rządziła
Mentorka wpatrywała się szeroko otwartymi oczami w Płotkę, a ta widząc jej wyraz pyska zgarbiła się, obawiając się, że coś zrobiła nie tak. Może się pomyliła? Na pewno była to kotka, ale czarna kotka podawała tyle imion liderów, którzy od jej narodzin sprawowali rządy w Klanie Nocy, że nie byłoby dziwne, jakby Płotka coś pokręciła. Kochała słuchać opowieści, mniej tych wymyślonych, o wiele bardziej tych, które wydarzyły się naprawdę. A ostatnio została zasypana masą informacji, od których rozbolała ją głowa, gdy starała sobie wszystko na spokojnie poukładać.
— Jestem pod wrażeniem, że tyle wiesz o Klanie Nocy jak na dopiero co mianowana uczennicę. To dobrze, że interesuje cię historia klanu. Mało jest takich kotów. — miauknęła, a w jej głosie dało się wyczuć swego rodzaju podziw, co sprawiło, że dymny ogonek Płotkowej Łapy uniósł się radośnie do góry — Skoro teorię masz w małym palcu od łapki, co powiesz na to, abyśmy powoli przeszły do treningu praktycznego?
— N-naprawdę mogłabym?! — miauknęła podekscytowana. — Dziękuję ci ciociu! O teorii również mi możesz odpowiadać, z przyjemnością będę słuchać! Na pewno nie dowiedziałam się jeszcze wszystkiego.
— No nie wiem, wydaje mi się, że już wiesz wszystko. — Zażartowała i uśmiechnęła się. — Hm. Co powiesz na quiz?
— Quiz?
— Tak, quiz. Będę zadawać ci pytania w trakcie treningu, aby sprawdzić twoją wiedzę. Wtedy będę wiedziała o czym powinnam ci jeszcze powiedzieć, żeby cię nie zanudzić. Bez sensu, żebyś słuchała dwa razy tego samego, na przykład o terenach klanu, skoro sama z zasłyszanych opowieści, dzięki zapamiętanym informacją i obserwacji potrafisz nazwać miejsca, w których się znajdujesz. — wytłumaczyła, na co Płotka przytaknęła łebkiem. Zamiast tych samych historii, mogła usłyszeć nowe! — Dobrze. Na pewno wiesz z jakim klanem, bądź klanami mamy sojusz, prawda?
— Tak. Klan Nocy ma sojusz jak na razie tylko z Klanem Wilka…
[...]
***
Z nauką pływania Spieniony Nurt postanowił poczekać, aż zrobi się cieplej, zważywszy na to jaka pora panowała. Płotka nie oponowała, nie widziało jej się wchodzić do lodowatej rzeki. Wiedziała, że po takim treningu nauki pływania wróciłaby do obozu chora i przez kolejne księżyce. Nauka łowienia ryb również została odwleczona w czasie, tak więc mentorka postanowiła się skupić na nauce Płotki polowania na lądzie, jak i wspinaczce na drzewa. Zarówno mentorka, jak i sama uczennica były pod wrażeniem z jaką szybkością pojęła naukę wspinaczki. Być może była to zasługa genów jej prawdziwego ojca, a może po prostu był to znak i oficjalne potwierdzenie, że vanka nie pasuje do Klanu Nocy, w którym umiejętności pływania oraz łowienia ryb były na pierwszym miejscu.
Po skończonym treningu, gdy większość wojowników spała, a na niebie świeciły gwiazdy i księżyc, kolejny raz opowiadała mamie o tym, jak przebiegł jej trening i o tym jak jej się żyje w Klanie Nocy.
***
Starała się nie przejmować złośliwymi komentarzami swojej siostry Mandarynkowej Łapy, jednak było to trudne. Nie rozumiała czemu siostra nie lubi jej, tylko dlatego, że jako jedyna ma inną barwę futra. Nie raz miała ochotę ugryźć srebrną kotkę w nos, ale wiedziała, że tej na pewno uda się przekonać Sroczą Gwiazdę, że wszystkiemu winnemu jest Płotka. A czemu? Bo jest czekoladowa, gorsza i zła jak wszystkie inne brązowe koty, więc oczywistym było, że babcia stanęłaby po stronie wnuczki, którą faworyzowała.
Płotka nie lubiła tych historii, w którym jej podobne koty były źle opisywane. W końcu nie była nimi, a część rodziny od razu założyła co innego. Brakowało jej opowieści mamy, a te powoli zacierały się w jej pamięci. Jednak na samą próbę wspomnienia ich czy czasu spędzonego z matką, na jej pysku pojawiał się uśmiech.
— Nasza mama byłaby tobą rozczarowana. — powiedziała nagle spoglądając na siostrę ze smutkiem w oczach sprawiając, że po raz pierwszy w życiu Mandarynkowa Łapa zamilkła. — Nie tego nas uczyła. Mówiła, że każdemu kotu, nie ważne jakiej jest płci czy jaki kolor sierści ma, należy się szacunek. Nie pamiętasz jej opowieści? — spytała, była naprawdę zaskoczona zachowaniem swojej siostry. — Ciocia Kawcze Serce również tak uważa.
— Mama nic takiego nie mówiła, ciocia Kawka zresztą również! Głupoty wygadujesz. Phi! Ciocia Gąska miała rację, że brązowe koty cechuje kłamstwo. — prychnęła, nie kryjąc zniesmaczenia. — Nie mogę się doczekać, aż cię w końcu wygnają!
Uczennica liderki oddaliła się o Płotkowej Łapy z wysoko uniesioną głową, tak samo ogonem. Ogon Płotki natomiast został przyciągnięty do ziemi przez siłę grawitacji, ale również smutek. Uwagi na temat tego, że ma nieładne futerko były do zniesienia, ale nie przypuszczała, że jej własna siostra będzie chciała, aby zniknęła z klanu. Szurając łapkami po śniegu, skierowała się w stronę legowiska uczniów, mając nadzieję, że w ciszy i spokoju będzie mogła odpocząć po intensywnym treningu. Ostrożnie położyła się na legowisku, gdy w ten gwałtownie się poderwała, a z jej pyszczka wydobył się krótki pisk. Na posłaniu znajdował się ostry przedmiot, który wbił się uczennicy w łapę. Zamiast się udać do medyków, u których równie nie była mile widziana, chociażby pysk jej starszej kuzynki Różanej Łapy to zdradzał, postanowiła sama sobie poradzić. Z ostrożnością i niepewnością złapała za kolec, który ktoś musiał w żartach podrzucić jej na posłanie, i za jednym razem udało jej się go w całości wyciągnąć. Pozbyła się ostrego przedmiotu, wyrzucając go poza swoje posłanie, na którym ponownie wygodnie się ułożyła. Przyglądała się swojej rannej łapce i ze smutkiem polizała ją, mając nadzieję, że sama ślina wystarczy do zagojenia się rany.
***
[...]
— Jesteś powodem, przez który Wir leży teraz martwa. Gdybyś się nie urodziła, to z pewnością byłaby teraz zdrowa i szczęśliwa, wraz z resztą twojego rodzeństwa.
Wpatrywała się w zastępczynię Klanu Nocy, nie bardzo wiedząc, co ma odpowiedzieć na uwagę cioci. Właściwie to nie była w stanie się odezwać, bo momentalnie do jej oczu napłynęły łzy.
Trening do tej pory przebiegał tak jak zwykle, do czasu, aż nie zjawiła się czarno-biała kotka wraz z swoją uczennicą. Z tego co udało jej się zrozumieć, kocica czegoś potrzebowała od drugiej mentorki, w końcu były siostrami, a siostry powinny sobie pomagać.
— G-Gąsko! — krzyknęła liliowa kotka, by już po chwili znaleźć się tuż obok Płotkowej Łapy, chcąc ją pocieszyć, jak i rozdzielić oba koty
Została osłonięta przez Spieniony Nurt, która nie kryła oburzenia z zachowania swojej siostry.
— T-to nie prawda… — miauknęła cicho, pociągając noskiem i spoglądając się załzawionymi oczami na zastępczynię, która nie wyglądała ani trochę, jakby żałowała tego co powiedziała. — Mama… mama…
Nie dokończyła. Wycofała się spod Spienionego Nurtu i czmychnęła w przeciwną stronę od obozu, pomiędzy gęste krzewy. Łzy zakrywały jej pole widzenia, biegła więc na oślep, co jakiś czas wpadając na znajdującą się przed nią przedmioty. Nie raz uderzyła bokiem o drzewo, by już chwilę później potknąć się o wystającą gałąź, czy sturlać się po oblodzonej ziemi.
Wpadła do borsuczej dziury, która na całe szczęście była opustoszała, lecz powodem tego był również podmokły grunt. Cztery łapki pokryte były przez mokrą bagnistą breję, która skleiła faliste futro. Również większość pyska kotki była teraz brązowa.
Płakała, zastanawiając się, czy naprawdę była powodem przez, który Wirująca Lotka zmarła. Jeśli tak było, to wyjaśniało, dlaczego mama ani razu jej nie odpowiedziała. Była na nią zła, że przyczyniła się do jej śmierci, a starsze koty o tym wiedziały i dlatego były dla niej niemiłe.
Zmęczona płaczem w końcu zasnęła z głową ułożoną na omszałym kamieniu.
***
Wystarczyła się, gdy kątem oka dostrzegła czarne futro w wejściu do nory. Była nadal zmęczona, smutna i wiele więcej, tak też od razu założyła, że mieszkaniec nory powrócił do niej. I to nie sam. Gdy na szczęście jej wzrok się unormował, dostrzegła, że czarny kolor sierści okalany był przez biel, jednak ten wzór spowodowany był przez płatki śniegu, które osiadły na grzbiecie wojowniczki. Płotkowa Łapa dygotała ze strachu i z zimna, przyglądając się cioci Kawcze Serce i dwóm kotom, które stały za nią — cioci Piance i kuzynce Cyrance. Na pysku liliowej kotki dostrzegła smutek.
— Tu jesteś uciekinierze… wystarczyłaś nas, wiesz? — miauknęła przyjaźnie starsza, jednak Płotkowa Łapa nie poruszyła się nawet o centymetr. — Słyszałam co się stało. To nieprawda.
— To… prawda! — krzyknęła unosząc się na łapkach i strosząc ogonek. — Ciągle tylko słyszę, że jestem gorsza, brzydka i powinnam zostać wygnana z Klanu Nocy! Mandarynkowa Łapa mi dokucza, nazwała mnie “plebsem”, a Zimorodkowa Łapa mówi, że moje futerko nie jest ładne, a babcia pozwala im na takie zachowanie. Niby mówi, że powinny się ugryźć w język i mi nie dokuczać, ale nic poza tym... — Szlochała. — Mama umarła przeze mnie, dlatego nie chce ze mną rozmawiać, bo pewnie jest na mnie zła i jest jej wstyd, że taką paskudę urodziła!
Kawcze Serce wycofała się z nory, a kotka mogła usłyszeć jak wojowniczki zaczynają ze sobą rozmawiać. A Płotka nie chciała słuchać o czym mówią, więc mocno przycisnęła łapkami uszka. Mimo to kilka wyrywkowych zdań wyłapała. Czy kotki zaczęły się kłócić? Przez nią?
— Jesteś pewna? Co mam powiedzieć Sroczej Gwieździe?
— Prawdę.
— Co?! Nie! Nie możesz odejść!
Cisza.
Została złapana za kark niczym kocię i wyciągnięta z nory, pomimo oporów.
— Puść mnie. Chcę wrócić do nory! Nie wracam do obozu!
Została odstawiona na ziemi i już miała odskoczyć w bok, gdy czarna łapa stanęła na ogonie koteczki.
— Tak, nie wracasz… Ja również. Wybieramy się na wycieczkę. Ty i ja. Chciałabym ci pokazać inne klany, jak i resztę nieznanych terenów. Pamiętasz, jak ci mówiłam, że w Owocowym Lesie koty wierzą w Wszechmatkę? Może gdzieś jest jakaś społeczność, która wierzy w Wszechojca. — zaśmiała się — Chyba, że chciałabyś zobaczyć jak żyje się w Betonowym Świecie. Znałam kiedyś kotkę, która stamtąd pochodziła. Może uda się na nią trafić i będzie robiła za naszą przewodniczkę?
Płotkowa Łapa nic z tego nie rozumiała. Przyglądała się jak Kawcze Serce żegna się z Spienionym Nurtem i ze swoją córką, która nie wyglądała na ani trochę zadowolona z decyzji matki na temat ich odejścia.
— [...] Przeproście Księżycowy Blask, Kazarkową Śpiewkę i Poranny Ferwor za to, że nie pożegnałam się z nimi osobiście, jednak jeśli wrócę teraz do obozu, to nici z naszej wycieczki… — to mówiąc spojrzała się na Płotkę, która niepewnie zerknęła na Spieniony Nurt. — Pilnujcie, aby Ryjówkowy Urok nie przestała jeść, a mój brat nie przestawał krzyczeć. Dbajcie o Mgliste Spojrzenie, pilnujcie, aby Bratkowe Futro jej nie dogadywała. — Uśmiechnęła się słabo — Szkoda, że nie będzie mnie na ceremonii wojownika Skrzelikowej Łapy, Krabowej Łapy oraz Nawałnicowej Łapy — westchnęła
W międzyczasie Płotka zbliżyła się do swojej mentorki, która mocno ją przytuliła i cicho szepnęła jej na ucho “Przepraszam”.
Zostały odprowadzone do granicy klanu, a Płotka niepewnie ją przekroczyła. Obejrzała się za siebie, zerkając na członków rodziny i znajome jej tereny.
— Jak długo będzie trwała ta wycieczka? Wrócimy kiedyś do Klanu Nocy? — spytała cioci
— Zobaczymy.
[trening wojownika xxx słów + nauka wspinania na drzewa] – w sumie no Płotka robi adios, więc nie trzeba dawać %
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz