Została wyznaczona na patrol z tą jedną z Klanu Wilka. I że ona jest taka ważna, że szkoli się w innym klanie? Bufonka. Gdyby jeszcze była chociaż czarno-biała. Mogłyby się zaprzyjaźnić. Ale ta należała do pospólstwa. I do tego nie szkoliła się na wojowniczkę. Tylko na medyczkę. Nie, tego już było za wiele. Ale musiała wytrzymać ten patrol dla babci. Dlatego wreszcie wyszły z obozu. Chodziły w śniegowo-deszczowej brei szukając resztek jakichś zielsk. To było głupie. Co jakiś czas zatrzymywały się. Albo to by ta durna wilczaczka zobaczyła, czy to zielsko się jeszcze do czegoś nadaje, albo bo babcia wyczuła zapach zwierzyny i to świetny moment na trening. Kiedy już wreszcie wracały, zauważyła, że szylkretka była spięta, jak miały przekroczyć wodę otaczającą ich obóz. “Boi się? Pfft. Niezła mi wilczaczka” drwiła sobie z niej w myślach. “Ona jest jakaś podejrzana. Lepiej trzymaj się od niej z dala” ostrzegała Pierzasta Łapa, lecz srebrna nie słuchała. Kiedy już wszystkie przekroczyły rzeczkę i były w obozie Klanu Nocy, Mandarynkowa Łapa lekko i niezauważalnie podłożyła łapę nadal rozproszonej Cisowej Łapie pod nogi. Kiedy ta się wywróciła, księżniczka szybko zabrała kończynę tak, by to wyglądało na niezdarność Cis. Jaki ona miała ubaw gdy pręgowana tygrysio z twarzą w śniegu i z połamanymi roślinkami odbiegała do legowiska medyków.
***
Siedziała sobie właśnie w praktycznie opustoszałym obozie Klanu Nocy. Było bardzo wcześnie rano i nikt inny jeszcze nie wstał. Ona osobiście była bardzo zmęczona, więc nie miała siły na ułożenie futra. “Może jak coś zjem, to będę miała energię…” pomyślała sobie i wzięła wczorajszą rybę. Zaczęła ją jeść kiedy nagle zobaczyła nad sobą cień i usłyszała:
- Wiem, że to ty. Pożałujesz tego laluniu - to był wrogi syk należący do kota, którego pomarańczowooka już znała. Cisowa Łapa.
<Cis? Spokojnie…>
[290 słów]
[przyznano 6%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz