BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.

W Klanie Klifu

Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.

W Klanie Nocy

Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.

W Klanie Wilka

Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.

W Owocowym Lesie

Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.
Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty



Znajdki w Klanie Nocy!
(brak wolnych miejsc!)

Miot w Owocowym Lesie!
(jedno wolne miejsce!)

Miot w Klanie Nocy!
(jedno wolne miejsce!)

Rozpoczęła się kolejna edycja Eventu NPC! Aby wziąć udział, wystarczy zgłosić się pod postem z etykietą „Event”! | Zmiana pory roku już 24 listopada, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!

25 czerwca 2024

Od Piórolotkowego Trzepotu CD. Karasiowej Ławicy

 Nadszedł dzień konfrontacji, którego Lotek się tak bardzo obawiał. 
-Srocza Gwiazdo? Chcielibyśmy porozmawiać - Odezwał się, niepewnie wsadzając głowę do legowiska lidera z Karasiową Ławicą u boku. Jak bardzo nie chciał tu być, wiedział sam jeden. Niemniej, już postanowił, że coś zrobi. Za długo siedział biernie w milczeniu, potem z tego powodu jedząc swoje własne poczucie winy. Tymczasem głos liderki, zamiast z legowiska, dobiegł go z góry. Drgnął, gwałtownie unosząc głowę do góry, jednocześnie uderzając pyszczkiem o część kory. 
- Wolicie abym zeszła do was, czy abyście wy weszli do mnie?
- Mmm...- przyłożył na moment uszy do czaszki, patrząc na siedzącą na gałęzi czarno-białą, przez chwilę masując łapą obolały pysk. - Chyba na ziemi będzie bardziej komfortowo - zauważył z nerwowym uśmiechem. Piękny wstęp do rozmowy. 
Srocza Gwiazda zsunęła się z góry, lekko lądując przy dwójce kotów.
- Wejdźmy w takim razie - odrzekła, po czym sama zniknęła w ciemnościach leża. Point wymienił się nerwowym spojrzeniem z byłą uczennicą, po czym położył jej na moment ogon na grzbiecie, by po chwili również zniknąć w cieniu szczeliny. 
-Tak więc... - wziął głęboki wdech po siadnięciu, kiedy już wszedł do środka - Pewien czas temu zniknęły z klanu dwa koty - zaczął, próbując dobrać dobrze słowa - I zdaje się, że przyczyny ich zniknięcia są dość oczywiste, a przynajmniej jednej z nich. Nie, żebym jakoś chciał dyskutować na temat w jaki sposób jest u was w rodzinie - naprostował pospiesznie, chociaż zdawało się, że tym zdaniem jeszcze bardziej się wkopał - Jednak uważamy... i najpewniej nie tylko my, że obecne podziały w Klanie Nocy są dość niesprawiedliwe. - zakończył na moment, wbijając rytmicznie pazury w ziemię, raz z jednej, raz z drugiej łapy - Szczególnie widać niepokojące zachowanie u najmłodszych.
- Kontynuuj - zachęciła Srocza młodszego kocura.
- Karaś zwierzyła mi się ostatnio - tu na moment przerwał, by zerknąć na swoje wsparcie siedzące obok - Wspominając o tym, jak Różana Łapa otwarcie nazwała ją plebsem, stwierdzając, że jest nietykalna, że gdy coś, cokolwiek z tym zrobimy, to zostaniemy wyrzuceni z klanu lub zabici, wcześniej obrażając Skrzelikową Łapę tylko dlatego, że jest czekoladowy, co w moim odczuciu, Srocza Gwiazdo, jest zwyczajnym nieporozumieniem. Nie chcę oceniać, nie wiem skąd u Pani to przekonanie, które narzuca reszcie klanu, jednak jest ono bardzo krzywdzące. I ma naprawdę zły wpływ na młodzież. Podobne zachowanie można dostrzec u Mandarynkowej Łapy i chociaż nie doświadczyłem od niej czegoś podobnego, jak Karaś ze strony Różanej Łapy, tak zwyczajnie widać po jej zachowaniu fakt, że podziela myślenie swojej krewniaczki. Wystarczy spojrzeć jakie ma podejście do innych na patrolach. I to nawet nie przez kolor futra, a przez to, że należy do ,,rodziny królewskiej". - tu przerwał na chwilę oddechu, rozkręcając się na dobre i czując, jak powoli chrypnie - W odniesieniu mogę wspomnieć o potraktowaniu Topikowej Głębiny. Nie zasługiwał na coś takiego, nigdy nie zrobiłby nic złego. - tu uniósł na moment ponury wzrok na Srokę - Mamy w klanie też Cuchnącego Śledzia, który nie tylko zachowuje się, jakby był dosłownie męczony przez lata, ale też samo imię jest obraźliwe. W kodeksie wojownika nie ma wzmianki o braku możliwości sprzeciwu przeciwko traktowaniu innych kotów niesprawiedliwie, nie ma też wzmianki o tym, że jakieś koty są lepsze lub gorsze a cała sprawa ciągnie się zdecydowanie za długo, przez co czuć w Klanie Nocy ciążącą presję i jeśli dalej tak pójdzie, nie będzie to miejsce, które większość kotów mogłoby nazwać domem. Podobnie nie rozumiem zezwolenia danego Kruczemu Szponowi i Biedronkowemu Polu, na dręczenie innych kotów ze względu na płeć. - dorzucił już swoje własne ,,ale". Żaden dorosły nie pokwapił się, żeby pomóc mu, jak był kociakiem, prócz Kawczego Serca. Teraz było to zwyczajne wyrzucenie żali ze swojej strony. 
- Nie chodzi o to, żeby winić i skarżyć na konkretne koty - odezwała się milcząca dotąd Karasiowa Ławica. - Mandarynkowa Łapa jest młoda, pewnie jeszcze nie do końca świadoma zła, które wyrządza. Za kociaka mówiono nam, że lider sprawuje opiekę nad klanem. Czy naprawdę ty, Srocza Gwiazdo, uważasz koty takie jak my za gorsze niż twoje córki? Nienadające się do niczego? Czy chciałabyś wyrzucić mojego brata z klanu tylko dlatego, że urodził się z kolorem sierści, który ci się nie podoba? To wszystko nie ma sensu i jest niesprawiedliwe! - musiała zrobić przerwę, by ochłonąć i schować pazury, które nieświadomie wysunęła. - Nie rozumiemy. Nie chcemy się zgadzać na dzielenie kotów na lepsze i gorsze z jakichkolwiek powodów - skończyła smutno.
- Rozumiem waszą obawę. Moje wnuczki faktycznie nie powinny tak postępować, jednak nadal są młode, a sprzeczki wśród młodzieży częste - odparła - Co do sprawy Topikowej Głębiny... - wzięła głębszy wdech, unosząc dodatkowo brodę - Jesteś bezczelny mówiąc, że został niesprawiedliwie potraktowany. Mimo zarzutów morderstwa kocięcia i wielkiej rozpaczy mojej córki, zdecydowałam się mu dać szansę i pozostawić go w klanie. Jego koniec nie był naszą winą, a dowodem jego zwykłej bezmyślności. Odnosząc się natomiast do sprawy Cuchnącego Śledzia... Ten zdaje się być usatysfakcjonowany swoim imieniem. Wysuwanie takich wniosków jest bardzo nieuprzejme z twojej strony, Piórolotkowy Trzepocie i może mu jeszcze bardziej zaszkodzić niż pomóc. - przez całą rozmowę wyraz jej pyska pozostawał niezmienny. Podobnie reszta muskularnego ciała, siedziała w bezruchu, górując nad pozostałą dwójką - Dodatkowo, od dawna nie słyszałam żadnych skarg na temat Kruczego Szpona i Biedronkowego Pola. Niestety, nie mogę powiedzieć tego samego o innych kotach...
Po skończeniu odpowiedzi skierowanej do Piórolotkowego Trzepotu, swój wzrok przerzuciła na jego uczennicę.
- Karasiowa Ławico nigdy nie powiedziałam, że mają zostać wyrzuceni czy że ktokolwiek z was nie nadaje się do niczego. Musisz jednak zauważyć jedną rzecz - powiązania. Pomyśl o wszystkich czekoladowych kotach, które znasz. Błotnista Plama, Cuchnący Śledź, Topikowa Głębina, Agrest, lider Owocowego Lasu... A nawet twój własny brat. Niemożliwym jest, abyś nie zauważyła pewnych jego zachowań. Jesteś przecież jego siostrą. - znowu zrobiła pauzę, aby mieć chwilę na zebranie myśli - Nie tak dawno odwiedził mnie jeden z wojowników, skarżąc się na Skrzelikową Łapę. Mówił o jego... dziwnych zachowaniach. Czy jesteś w stanie powiedzieć mi o tym coś więcej?
- Bezczelny - powtórzył z niedowierzaniem, czekając aż ta skończy swój wywód, zaraz potem czując, jak sierść na grzbiecie podnosi się ku górze, a jego samego przepełnia ciepło, spowodowane szybszym biciem serca. Słowo to powtarzało się niczym echo w jego głowie od momentu, kiedy tylko liderka je wypowiedziała. I wraz z tym słowem, w obecnej chwili, nienawidził siedzącej przed nim kotki. Dogłębnie i przejmująco, całe to nieprzyjemne uczucie, niczym wodospad dreszczy, rozeszło się po jego ciele, co gorącej mieszanki dodając nieprzyjemny chłód na grzbiecie. Szczypiący i spinający mięśnie. Właśnie teraz, w tym momencie, byłby w stanie odrzucić wszystkie punkty, jakie nakazuje mu kodeks wojownika. Do tej kotki nic nie docierało. - Nie znaliście Topikowej Głębiny, nawet nie próbowaliście poznać. Został oskarżony, to prawda, ale całkiem bezpodstawnie. Nawet nie próbowaliście stawić się po jego stronie! Twoja córka była zrozpaczona, prawda, ale jej oskarżenie nie miało w ogóle podstawy. Pozwolić zostać? Nawet nie przyjrzeliście się tej sprawie głębiej - wyrzucił z żalem, czując jak drżą mu łapy. Jej córka po prostu oszalała po porodzie, straciła zdrowy rozsądek, wolała w rozpaczy zrzucić winę na pierwszą lepszą osobę, która nie potrafiła wyjść z tego obronną łapą. - Nigdy. Powtarzam, nigdy, nie dopuściłby się czegoś takiego. Kocięta czasem umierają po porodzie z różnych przyczyn. To tutaj, na pewno nie odeszło przez Topika. - Tu przerwał, drgając ogonem, przez chwilę się jeszcze zastanawiając. - A na reakcję na Kruczą jest już za późno. - dodał ciszej. Już się stało, co się miało stać. Fala tej nagminnej nienawiści została przerwana jeszcze większym cierpieniem. Brawo. 
- To nie było "jakieś" kocię. Nazywała się Łabędź. - odpowiedziała chłodno, jednak kocur był zbyt sfrustrowany, żeby jakkolwiek się tym przejąć. Nigdy nie powiedział ,,jakieś" kocię. Liderka po prostu miała fioła na punkcie własnej rodziny i przekręcała jego słowa. Czemu nie potrafiła tak zareagować w kwestii Płotki? Czy nie należała do jej cudnej, królewskiej grupy? - Ty także nigdy nie widziałeś jej ciała z bliska. Nie było cię przy porodzie. Mówienie tak beztrosko o maleńkim kocięciu, jak gdyby jej śmierć była dla ciebie niczym szczególnym... - urwała, dając Lotkowi czas na podwojenie swoich negatywnych emocji. O co ona go teraz oskarża? - Może powinieneś wziąć przykład ze swojego ojca i pozostawić kocięce niesnaski w przeszłości. Z tego co donoszą mi patrole, Śnieżne Wspomnienie i Biedronkowe Pole często przesiadują wspólnie na plaży. Świat wokół ciebie, Piórolotkowy Trzepocie, ulega ciągłym zmianom i aby żyć, musisz je po prostu zauważyć i zaakceptować. Kurczowe trzymanie się przeszłości sprowadzi cię tylko w dół. 
- Skrzelikowa Łapa nigdy nie zrobiłby nikomu krzywdy - oznajmiła dość ostro Karaś, wykorzystując przerwę w rozmowie. - Nie wiem, kto mówi o nim złe rzeczy, ale mój brat to dobry kot, który stara się zrobić wszystko, by nadgonić mnie i Krabik w treningu i być godnym nazywania się wojownikiem. Czasem zachowuje się inaczej niż inne koty, ale nie zrobiłby komuś krzywdy. Nic dziwnego, że odstaje trochę od społeczności, jeżeli tyle kotów w niej się znajdujących go obraża. - skończyła, kładąc po sobie uszy. 
- W takim razie powinno się to tyczyć też ciebie, Srocza Gwiazdo. - stwierdził Lotek już całkiem rozzłoszczony, chociaż ton jego głosu zmienił się na przejmująco chłodny, a postawa na nieprzyjemnie spokojną. Przyjął wiadomość o ojcu i Biedronce z zimnym spokojem. Ojciec też nic nie zrobił. Żył w swojej własnej bańce, zostawiając Lotka, który zdążył już wytworzyć swoją i chociaż usilnie trzymał się swojego wyidealizowanego świata, przepełnionego romantyczną wizją natury i przyrody, wszyscy wokół natarczywie w tą bańkę rzucali kamieniami. A tata, w którym szukał oparcia, aktualnie chodzi sobie na pogadanki z kimś, kogo point chciał usilnie unikać. W pierwszej więc chwili uwierzył Sroczej Gwieździe, a w drugiej... czy naprawdę miał powód, by jej wierzyć? Może to jej kolejne zagranie, a może po prostu tata z Biedronką byli włożeni do tego samego patrolu. - I porzucenia uprzedzenia do czekoladowych kotów, które najpewniej skądś się wzięło. I nawet jeśli nie było mnie przy porodzie, znałem Topika. Nie zmienia to faktu, że nic nie z tym nie zrobiliście. A teraz przyszliśmy z czymś, co możecie naprawić. - niemal się nie ruszał, jakby bojąc się, że wypadnie z transu - Więc mamy nadzieję, że poniżające traktowanie zostanie zmienione w przyszłości.
- Trudno porzucić coś na co ciągle pojawiają się kolejne potwierdzenia, nawet poza Klanem Nocy. Czy widziałeś kiedyś, by jakikolwiek inny lider poza Agrestem z Owocowego Lasu, krzyczał i płakał na skale liderów? Nawet przed twoimi narodzinami, ba, przed moim mianowaniem na wojownika, koty czekoladowe wykazywały pewne odstające zachowania, jak chociażby Zdradziecka Rybka, którego imię zapewniam cię, że nie wzięło się bez przyczyny. To, że jeszcze tego nie widzisz, nie oznacza, że tak nie jest. Nasłuchuj, obserwuj i czuj, za księżyc od dzisiaj, przyjdź do mojego legowiska, a ja chętnie wysłucham twoich spostrzeżeń. Jeśli jesteś ciekaw, możesz spytać także naszych sojuszników, jak Cisowa Łapa czy Lodowy Omen o koty czekoladowe pochodzące z Klanu Wilka.
- Srokoszowa Gwiazda nie jest czekoladowy. Wojownik który ostatnio zrobił zamieszanie, przypominam, był czarny z pręgami. Jego medyczka również nosi niebieskie futro. A wszyscy nie wykazywali się rozumem. Makowe Pole była srebrna czarna, lider Owocowego Lasu był w nerwach. Nie każdy potrafi utrzymać emocje na wodzy, jak ty, Srocza Gwiazdo. Cisowa łapa i Lodowy Omen wprawiają mnie o dreszcze, a Płotkowa Łapa była najnormalniejszym na świecie kotem, podobnie jak Kazarka i Cyranka - wyliczył, chwilę potem robiąc głęboki wydech - Przyjdę do ciebie, za te kilka księżyców. Ale wątpię, żeby moje zdanie uległo zmianie. 
- Zachowania młodzików trudno mierzyć tak samo, jak zachowania w pełni dojrzałych wojowników. Makowe Pole... to osobny temat. Do dziś nie wiemy co skłoniło ją do takich zachowań. Jednak cieszy mnie, że jesteś gotów na dyskusję. Będę wyczekiwać. Zapewniam cię, że nasze sojuszniczki nie gryzą.
Ciebie także to dotyczy, Karasiowa Ławico. Jeśli faktycznie się o niego troszczysz, to obserwuj. Patrz na niego, kiedy jest sam, a także kiedy jest w towarzystwie. Teraz możecie odejść.
- Do zobaczenia - rzucił dość sucho, zastanawiając się, czy jego ton nie sprawi mu kłopotów i czy przypadkiem nie przesadził, więc chwilę potem już nieco lżej dodał - Przyjdę również, jeśli usłyszę o kolejnym ,,plebsie", rzuconym z ust jakiegokolwiek kota. 
- Żegnaj, Srocza Gwiazdo - odezwała się jeszcze Karaś, kiedy ogon Lotka zniknął za szczeliną. Dopiero kiedy wyszli na zewnątrz, kocur mógł poczuć jak bardzo brakowało mu powietrza i jak bardzo ściśnięte miał gardło. Stanął na moment, patrząc na swoje łapy w śniegu, po czym sztywnym krokiem skierował się ku wyjściu, słysząc przygłuszone przez szum w głowie kroki Karaś. Dopiero gdy wyszli i upewnił się, że nikogo wokół nie ma, spojrzał w stronę szylkretki, cały zapłakany. Miał dość. Było tego zdecydowanie za dużo. Za dużo stresu, za dużo nerwów i po co to wszystko? 
- Nie zrozumiała - rzucił z żalem, przez nagromadzone łzy widząc jedynie rozmyty obraz przed sobą. Trząsł się, próbował powrócić do normalnego oddechu, powtarzając w głowie, że nic się nie stało. Kilka głębokich oddechów. Usiadł. Czuł się otępiały. - Karaś... ona nic, kompletnie! - przecierał łapą oczy, z nawracającą złością - Czemu ona nic nie rozumie! Co w tym takiego trudnego? Wystarczy być chociaż odrobinę otwartym, odrobinę! Ze swoimi wnuczkami pewnie też nic nie zrobi, bo w końcu zostały jej tylko te lepsze, nie? - Przetarł nos, dając sobie spokój z oczami, które zamieniły się w źródło wodospadu. 

<Karaś?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz