Jakiś czas temu świat ucichł, dając kotom chwilę przerwy od nieprzyjemnych opadów, pozostawiających po sobie rozmoknięty śnieg i błoto. Ta pogoda sprawiała jedynie obniżenie nastroju u kocura, jednak sama wilgoć mu nie przeszkadzała, gdyż zwyczajnie spływała po futrze, nie mając okazji dotrzeć do skóry. Przynajmniej z początku. Jednak parszywy klimat nie był jedyną przyczyną spadku i zagęszczenia atmosfery w obozie i dało się to dość mocno odczuć, pomimo, iż każdy starał się wrócić do normalności i swojego typowego stylu życia, by nie zamartwiać całej reszty. Niemniej, czasem niektórzy spuszczali gardę, a Lotkowi niezbyt przyjemnie było na to patrzeć, nawet, jeśli nie łączyło go nic z takimi kotami. A tym razem, mowa była o Aldze.
Kocur położył przed nią jedno z piór, uśmiechając się niepewnie.
-Lekarstwo na skołowanie - wyjaśnił, siadając - Czasem dobrze jest sobie znaleźć jakieś poboczne zajęcie.
Algowa Łapa zamruczała ze zdziwieniem na ujmujący, choć dość niespodziewany gest drugiego kota.
- Dziękuję... tobie... Co to za ptaszek? W sensie, piórko. Piórko to nie ptaszek, ale od jakiego ptaka pochodzi - przechyliła głowę pytająco, wydając się unikać wypowiedzenia imienia Lotka.
- Bażancie - stwierdził bez zawahania - Po samym puchu nie widać, jednak jeśli spojrzysz na czubek piórka... widzisz te różne zawiłości i kształty? Na każdym takim piórku są podobne, a razem nadają bażantowi wyjątkowy wygląd - wyjaśnił - Chociaż nadal najbardziej zależy mi na jego ogonie. Wygląda czasem jak korona przypominająca wodospad.
Kotka pokiwała głową z zadumaniem.
- Bażancie! No tak, racja! Bardzo ładne, dziękuję jeszcze raz, byłoby miło nosić imię od niego - Kotka nagle wpadła na wspaniały pomysł. - A twoje imię, jest od czego dokładnie?
- Cóż, zależy jak na to patrzeć - rzucił, przekrzywiając głowę i marszcząc czoło - Od owada... lub od fuzji piór i latania. - stwierdził, analizując to jedno słowo w swoim imieniu - Więc możesz traktować ,,Piórolotka" jako kilka różnych znaczeń. Jestem... hm, wielowymiarowy - zażartował, przykładając łapę do podbródka.
Algowa Łapa podskoczyła lekko mimowolnie na usłyszaną informację.
- Rozumiem! Bardzo ładne imię, pasuje ci! - Spojrzała z powrotem na dół na piórko. - Mogę... też je założyć? Chociaż na chwilkę? - zapytała lekko nieśmiało.
- Dziękuję! - rozpromienił się na komplement, chwilę potem kiwając głową - Oczywiście, czemu nie? Sam noszę kilka, widzisz? - Po tych słowach odwrócił głowę w drugą stronę, by pokazać białe długie piórka, powtykane z tyłu szyi - Kawcze Serce mi je pierwszy raz włożyła - wyjaśnił, uśmiechając się niewyraźnie - Więc kontynuuję tradycję.
Za zgodą Piórkolotka żwawo i z wdzięcznością zabrała się do wtykania piórka w kark. Z jej sierścią powinno się trzymać, no, chyba że zacznie za bardzo skakać. Kiwnęła również z uznaniem głową, widząc białe lotki na sierści kota, czy to od łabędzia? Ah... Ostygła na chwilę.
-Kawcze... - zawahała się w końcu. - ... Jak myślisz, czy jest z nią wszystko dobrze teraz? W śniegu ciężko się chodzi...
- Kawcze Serce przetrwała dużo. Tam gdzieś w nieznanym, chociaż jej nie widzimy i nie jesteśmy w stanie ocenić osobiście ani jej wesprzeć, jestem przekonany, że też świetnie sobie świetnie poradzi. - Miauknął cicho, przybliżając do siebie przednie łapy. Sam nie był tego pewny, ale wolał myśleć, że tak właśnie jest. Że nie musi się martwić i wszystko będzie w porządku. Gdyby tego nie robił, stres wyżarłby mu mózg.
Algowa Łapa nie odpowiedziała od razu, najpewniej zastanawiając się chwilę nad usłyszanymi słowami.
- To.. prawda. Tak, trzeba mieć wiarę w ciocię! Jestem pewna, że Płotce też z nią będzie lepiej, niż tutaj... Chociaż smuci mnie to - zastanowiła się przez chwilę - Smuci mnie to, że tak się tu czuła.
Kocur jedynie kiwnął głową. A mimo to nikt nic z tym nie zrobił. Zaczynał mieć do siebie żal, przez tą bierność.
-Może wpadły na siebie podczas opuszczania klanu i wędrują razem - zapodał optymistyczną wersję - I kiedyś, jeśli reinkarnacja jest możliwa, będzie się mogła czuć w Klanie Nocy jak w domu.
Kocur położył przed nią jedno z piór, uśmiechając się niepewnie.
-Lekarstwo na skołowanie - wyjaśnił, siadając - Czasem dobrze jest sobie znaleźć jakieś poboczne zajęcie.
Algowa Łapa zamruczała ze zdziwieniem na ujmujący, choć dość niespodziewany gest drugiego kota.
- Dziękuję... tobie... Co to za ptaszek? W sensie, piórko. Piórko to nie ptaszek, ale od jakiego ptaka pochodzi - przechyliła głowę pytająco, wydając się unikać wypowiedzenia imienia Lotka.
- Bażancie - stwierdził bez zawahania - Po samym puchu nie widać, jednak jeśli spojrzysz na czubek piórka... widzisz te różne zawiłości i kształty? Na każdym takim piórku są podobne, a razem nadają bażantowi wyjątkowy wygląd - wyjaśnił - Chociaż nadal najbardziej zależy mi na jego ogonie. Wygląda czasem jak korona przypominająca wodospad.
Kotka pokiwała głową z zadumaniem.
- Bażancie! No tak, racja! Bardzo ładne, dziękuję jeszcze raz, byłoby miło nosić imię od niego - Kotka nagle wpadła na wspaniały pomysł. - A twoje imię, jest od czego dokładnie?
- Cóż, zależy jak na to patrzeć - rzucił, przekrzywiając głowę i marszcząc czoło - Od owada... lub od fuzji piór i latania. - stwierdził, analizując to jedno słowo w swoim imieniu - Więc możesz traktować ,,Piórolotka" jako kilka różnych znaczeń. Jestem... hm, wielowymiarowy - zażartował, przykładając łapę do podbródka.
Algowa Łapa podskoczyła lekko mimowolnie na usłyszaną informację.
- Rozumiem! Bardzo ładne imię, pasuje ci! - Spojrzała z powrotem na dół na piórko. - Mogę... też je założyć? Chociaż na chwilkę? - zapytała lekko nieśmiało.
- Dziękuję! - rozpromienił się na komplement, chwilę potem kiwając głową - Oczywiście, czemu nie? Sam noszę kilka, widzisz? - Po tych słowach odwrócił głowę w drugą stronę, by pokazać białe długie piórka, powtykane z tyłu szyi - Kawcze Serce mi je pierwszy raz włożyła - wyjaśnił, uśmiechając się niewyraźnie - Więc kontynuuję tradycję.
Za zgodą Piórkolotka żwawo i z wdzięcznością zabrała się do wtykania piórka w kark. Z jej sierścią powinno się trzymać, no, chyba że zacznie za bardzo skakać. Kiwnęła również z uznaniem głową, widząc białe lotki na sierści kota, czy to od łabędzia? Ah... Ostygła na chwilę.
-Kawcze... - zawahała się w końcu. - ... Jak myślisz, czy jest z nią wszystko dobrze teraz? W śniegu ciężko się chodzi...
- Kawcze Serce przetrwała dużo. Tam gdzieś w nieznanym, chociaż jej nie widzimy i nie jesteśmy w stanie ocenić osobiście ani jej wesprzeć, jestem przekonany, że też świetnie sobie świetnie poradzi. - Miauknął cicho, przybliżając do siebie przednie łapy. Sam nie był tego pewny, ale wolał myśleć, że tak właśnie jest. Że nie musi się martwić i wszystko będzie w porządku. Gdyby tego nie robił, stres wyżarłby mu mózg.
Algowa Łapa nie odpowiedziała od razu, najpewniej zastanawiając się chwilę nad usłyszanymi słowami.
- To.. prawda. Tak, trzeba mieć wiarę w ciocię! Jestem pewna, że Płotce też z nią będzie lepiej, niż tutaj... Chociaż smuci mnie to - zastanowiła się przez chwilę - Smuci mnie to, że tak się tu czuła.
Kocur jedynie kiwnął głową. A mimo to nikt nic z tym nie zrobił. Zaczynał mieć do siebie żal, przez tą bierność.
-Może wpadły na siebie podczas opuszczania klanu i wędrują razem - zapodał optymistyczną wersję - I kiedyś, jeśli reinkarnacja jest możliwa, będzie się mogła czuć w Klanie Nocy jak w domu.
<Alga?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz