Skończyła dzisiejszy trening z Spienionym Nurtem, z którego wróciła zadowolona, jednak jej humor szybko został popsuty z powodu zadania pytania przez Mandarynkową Łapę. Nie rozumiała ostatniego słowa, którym została nazwana przez siostrę, jednak nie brzmiało przyjaźnie. Koteczka od razu założyła, że to kolejne przezwisko-wyzwisko jak “paskuda”, “brzydula” i wiele innych, którymi została przez srebrną nazwana.
Milczała nie odrywając swoich brązowych oczu od siostry, nie umknęło jej uwadze, że w niektórych miejscach srebrzyste futro samiczki było lekko nietrwale zakręcone. Ciocia Kawka miała rację, Mandarynkowa Łapa była faktycznie zazdrosna o teksturę sierści Płotki i wychodziło, że między innymi dla tego była niemiła dla swojej siostry, chcąc, aby ta czuła się gorzej od niej. Jednak to nie był jedyny powód.
— Właśnie skończyłam trening i wracam do legowiska uczniów. Widzę, że ty również już po treningu — miauknęła przyjaźnie, ignorując fakt, że siostra nazwała ją chwilę temu “plebsem”
— Nie o to mi chodzi. — prychnęła, patrząc się na Płotkę, tak jakby była małym kociakiem, który nic nie rozumie. — Dziwię się, że wciąż jesteś w Klanie Nocy.
— A gdzie mam być? — spytała nie bardzo rozumiejąc do czego jej siostra zmierza. — Urodziłam się w Klanie Nocy, więc to chyba normalne, że przebywam na jego terenach, tak samo jak ty.
— Chyba śnisz! Dla takich jak ty, czekoladowych kotów, nie ma miejsca tutaj. Jesteście gorsi od nas, czarno-białych kotów…
— Ale ty…
— Cisza! Nie przerywaj mi! Chyba, że chcesz, abym powiedziała babci, że mi dokuczałaś. Wtedy na pewno cię wygna! Wracając, pamiętasz opowieści o czekoladowych kotach, prawda? Powinnaś służyć, tak jak to robi ten paskudny Cuchnący Śledź i się nie buntować. Nie trać czasu na trening, słuchaj naszych rozkazów, a będzie się nam wszystkim lepiej żyło. W skrócie, znaj swoje miejsce, plebsie — Uśmiechnęła się wrednie. — Zgłodniałam. Przynieś mi rybę.
Vanka przyglądała się siostrze, tak jakby ta urwała się z choinki. Może faktycznie tak było, kto wie czy nie ćwiczyła dzisiaj wspinaczki na drzewa.
— Nie. — miauknęła, nieznacznie marszcząc nosek. — Jeśli jesteś głodna, sama sobie weź zwierzynę ze stosu. Przecież masz ją na wyciągnięcie łapy. — zauważyła. — Chyba, że jesteś kociakiem, a nie uczennicą, któremu trzeba wszystko podstawiać pod pysk. Jeśli tak, to powinnaś wrócić do żłobka pod opiekę Kotewkowego Powiewu — To mówiąc, oddaliła się od siostry, by zaszyć się w legowisku i odpocząć przed jutrzejszym treningiem.
Milczała nie odrywając swoich brązowych oczu od siostry, nie umknęło jej uwadze, że w niektórych miejscach srebrzyste futro samiczki było lekko nietrwale zakręcone. Ciocia Kawka miała rację, Mandarynkowa Łapa była faktycznie zazdrosna o teksturę sierści Płotki i wychodziło, że między innymi dla tego była niemiła dla swojej siostry, chcąc, aby ta czuła się gorzej od niej. Jednak to nie był jedyny powód.
— Właśnie skończyłam trening i wracam do legowiska uczniów. Widzę, że ty również już po treningu — miauknęła przyjaźnie, ignorując fakt, że siostra nazwała ją chwilę temu “plebsem”
— Nie o to mi chodzi. — prychnęła, patrząc się na Płotkę, tak jakby była małym kociakiem, który nic nie rozumie. — Dziwię się, że wciąż jesteś w Klanie Nocy.
— A gdzie mam być? — spytała nie bardzo rozumiejąc do czego jej siostra zmierza. — Urodziłam się w Klanie Nocy, więc to chyba normalne, że przebywam na jego terenach, tak samo jak ty.
— Chyba śnisz! Dla takich jak ty, czekoladowych kotów, nie ma miejsca tutaj. Jesteście gorsi od nas, czarno-białych kotów…
— Ale ty…
— Cisza! Nie przerywaj mi! Chyba, że chcesz, abym powiedziała babci, że mi dokuczałaś. Wtedy na pewno cię wygna! Wracając, pamiętasz opowieści o czekoladowych kotach, prawda? Powinnaś służyć, tak jak to robi ten paskudny Cuchnący Śledź i się nie buntować. Nie trać czasu na trening, słuchaj naszych rozkazów, a będzie się nam wszystkim lepiej żyło. W skrócie, znaj swoje miejsce, plebsie — Uśmiechnęła się wrednie. — Zgłodniałam. Przynieś mi rybę.
Vanka przyglądała się siostrze, tak jakby ta urwała się z choinki. Może faktycznie tak było, kto wie czy nie ćwiczyła dzisiaj wspinaczki na drzewa.
— Nie. — miauknęła, nieznacznie marszcząc nosek. — Jeśli jesteś głodna, sama sobie weź zwierzynę ze stosu. Przecież masz ją na wyciągnięcie łapy. — zauważyła. — Chyba, że jesteś kociakiem, a nie uczennicą, któremu trzeba wszystko podstawiać pod pysk. Jeśli tak, to powinnaś wrócić do żłobka pod opiekę Kotewkowego Powiewu — To mówiąc, oddaliła się od siostry, by zaszyć się w legowisku i odpocząć przed jutrzejszym treningiem.
Mandaryno?
[trening woj 375 słów]
[przyznano 8%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz