— Mówisz, że drzewa rodzą dzieci, ale jakim cudem? One nie są naszego gatunku, one są roślinami. Nie mówią, nie jedzą. Nie żyją, jak my. W takim razie, jak drzewa rodzą dzieci? - zadała mu to pytanie Jaśminowa Łapa.
To było celne spostrzeżenie. Sam za bardzo nie rozumiał jak to działało. Ale najważniejsze, że działało! Spojrzał na drzewo, próbując nawiązać z nim nić porozumienia. Chciał w końcu wytłumaczyć kotce jak to się dzieję, jednak... potrzebował pomocy. Niestety drzewo nie było chętne do rozmów, milczało zostawiając go z tym problemem samego.
- Szczerze to nie mam pojęcia. Mój brat... wiedział o tym więcej. To on zdradził mi, że drzewa dają kocięta. Ja i Kwaśny Język staraliśmy się wiele księżyców o nie. Było ciężko. Traciliśmy już nadzieję, że drzewa naprawdę tworzą te maluchy. A jednak... Kiedy szliśmy tak między nimi... znaleźliśmy go. Naszego synka. I to nie był żaden zagubiony pieszczoch! O nie! Stał tak, a widząc nas szeroko się uśmiechnął. Rozpoznał w nas swoich rodziców! On wiedział! Ale jak to możliwe? Może Klan Gwiazdy to wie? - miauknął. - Drzewa są zadziwiające. Mają masę sekretów.
***
*przed atakiem psa*
Jego syn zaginął. Martwił się o niego i to bardzo! Chodził po całym obozie, wypytując czy ktoś go nie widział, kiedy to zauważył, że go nie ma. Niestety... najpierw został uspokojony, że pewnie jest na polowaniu z Fałszywym Sercem, ponieważ już od dawna widziano, że karzełek latał za starszym wojownikiem. Ale najgorsze jest to, że ten nic nie wiedział! Wypytywał go raz po raz, czy widział Orzełka, lecz ten kręcił głową. Och! Był załamany! Gdzie podział się jego synek? Najgorzej jednak znosił to Kwaśny. Bardzo żal mu było przyjaciela. Liczył, że może uda im się zostać dziadkami, a tu... Próbując opanować drżenie i niepokój o potomka od drzew, ruszył do Lwiej Gwiazdy. Ten obiecał, że coś z tym zrobi. No i zaczęło się oczekiwanie. Straszne... Pełne bólu oczekiwanie. A co jeśli jakiś ptak go porwał? Był taki mały! Już nigdy nie usłyszy jego słodkiego głosu, nie opowie mu bajki... To było najgorsze. Miał nadzieję, że Orzełek wróci. Gdziekolwiek jest... I to potworne uczucie go opuści.
- Wujku, Zimorodku? - rozległ się głos Jaśminowej Łapy, która zajrzała do niego w odwiedziny.
Wytarł łapą łzy i pociągnął nosem.
- Cześć. Wybacz ale... mój synek zaginął. Boję się o niego... - miauknął wciągając gluty z powrotem do nosa. - Widziałaś może na treningu jakiś ślad po nim?
<Jaśmin?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz