Kocurek niecierpliwie wyczekiwał ojca, przydeptując w wejściu do kociarni. Borsuk obiecał, że opowie mu kolejną ciekawą historię. Ostatnio słuchał o tym, jak ojciec samemu zabił lisa, rozszarpując mu gardło. Chrobotkowy Obłok nawet nie skomentowała tego, że jej syn z takim zapałem słucha krwawych opowieści ojca. Jedynie co to ten cały pizdowaty babo-kocur doczepił się, że ble ble ble Czarnuszek jest zbyt mały, żeby tego słuchać, ble ble ble. Na całe szczęście wojownik kazał się temu frajerowi odczepić i kocurek mógł spokojnie słuchać kontynuacji.
Nie oszukując - Borsuczy Warkot był dla Czarnego wzorem cnót i obrazem prawdziwego, szlachetnego wojownika. Kocur był silny, odważny i nie bał się sięgać po swoje, co tylko imponowało małemu kociakowi, który był wpatrzony w ojca niczym w obrazek.
Stety bądź niestety młody zaczął bardzo szybko powielać zachowania swojego przybranego ojca. Bezczelne odzywki do matki czy ogólnie traktowanie kotek jak gorszy sort. Nie szczędził sobie wyzwisk nawet wobec Jabłkowej Bryzy, którego otwarcie nazywał kocurem bez jaj, że dał się wkręcić w tak żałosne zajęcie.
O jego zachowaniu względem Orzechowego Zmierzchu lepiej było nie wspominać.
— Jak ci życie mija, miernoto? — kocurek prychnął, zastępując drogę Rudzikowi, gdy ten chciał wyjść na zewnątrz. Znudziło mu się czekanie na ojca, więc postanowił znaleźć sobie inne zajęcie — I jak, zabiłeś kogoś, jak twoja matka? — chyba nie było kota w klanie nocy, który by nie wiedział, co takiego zrobiła Orzechowy Zmierzch. Czarny dosyć się nasłuchał od ojca, że Jesionowa Gwiazda jest zbyt miękką cipą, żeby wymierzyć porządną sprawiedliwość. Trochę go to dziwiło, bo jednak nienawiść rodzica do klanu klifu była mu dobrze znana, a teraz kocur mówił, że ich współklanowiczka powinna zostać zabita za to, co zrobiła.
Czasem Borsuczy Warkot przeczył sam sobie.
— Przestań Czarnuszku, jesteś bardzo niemiły! — arlekin machnął ogonem, spoglądając z niesmakiem na Sowi Lot, która trzymała jakiegoś zdechłego ptaka w pysku. Chyba przyszła dać go jego matce, tak przynajmniej zakładał.
— Nikt nie pytał o zdanie durnej baby — ofuknął wojowniczkę, zbliżając się zaraz do Rudzika — Poza tym, ja się tylko droczę z moim drogim przyjacielem. Prawda, Rudziku? — dodał zaraz, wbijając dwukolorowe ślepia w rudego kocurka.
< Rudzik? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz