*jakiś czas temu, jeszcze przed porą nagich drzew*
Spokojnie, przecież możesz się jeszcze wycofać - powtarzała sobie w myślach, chociaż oboje dobrze wiedzieli, że tego nie zrobi. Nie byłaby w stanie stchórzyć. Nie teraz. Nie w tym momencie. Nie tutaj. Nie przy nim.
Jej pysk wykrzywił się w złości w momencie, gdy kocur się uśmiechnął. Wiedział, że ma przewagę. Idiota. Kotce ciężko było zarejestrować, że się bała. Naprawdę się boi. Z całej siły próbowała przegonić zapach strachu, żeby Jastrzębi Cień nie mógł jej przejrzeć. Żeby nie dawało mu to satysfakcji. Ale nie mogła ukryć emocji, które tak zwarcie buzowały jej w głowie.
- ...No, Kamienna Agonio? Możesz się jeszcze wycofać, ale wiedz, że wrócisz z pustymi łapami.
Te słowa zadudniły jej w uszach i podwoiły się echem, wznosząc nieznośny chór. Nie obchodziło ją nawet, że kocur nie był jeszcze świadomy jej karnego imienia. I nie zamierzała go poprawiać. Coś w jej głowie kazało jej się wycofać, uciekać. Druga strona jej umysłu kazała jej brnąć na drugi brzeg rzeki, w którą wpadła. Kazała jej przyjąć wyzwanie, nie poddawać się. Kotka rzuciła kocurowi tak wrogie spojrzenie, jakby chciała go pożreć wzrokiem. Niech się cieszy, póki może. Kiedyś, gdy będzie na stosowniejszym terytorium, zbije go na ten jego głupi łeb.
- Sądzisz, że stchórzę? - Prychnęła. - Skądże. Wrócę z zającem w pysku w kilka sekund.
Och, na Klan Gwiazdy. Czy ona naprawdę ma zamiar włamać się do wrogiego, srogo strzeżonego klanu i liczyć na to, że nikt jej nie zauważy? To szalone.
Kotka wydymała pierś i wypuściła powietrze. To będzie chyba najdziwniejsza rzecz, jaką zrobi w życiu.
Weszła w gąszcz krzaczastego ogrodzenia i przycupnęła tam na chwilę, by pomyśleć. Co mówił Jastrzębi Cień? "Jeden wartownik jest przy wejściu (...). Reszta patroluje okolice. Jedyne, co może cię zaskoczyć, to jakiś uczeń, który obudzi się za potrzebą."
Uchwyciła jeszcze jedno ważne zdanie. "W cieniu jesteś niewidzialna".
Co zatem mogła zrobić? Przede wszystkim trzymać się cienia i unikać zbliżania się do głównego wejścia do obozu, gdzie, jeśli wierzyć słowom Jastrzębiego Cienia, przebywa właśnie wartownik.
Stos ze zwierzyną był dobrze ukryty. Mogłaby się tam schować, gdy już dotrze do obiecanego zająca i zaczekać, w razie gdyby jakiś uczeń lub inny kot wyszedł akurat z legowiska. Musiała tylko zachować spokój i działać szybko. Spojrzała kątem oka na Jastrzębiego Cienia. Satysfakcja na jego pysku wzbudzała w niej gniewną i niepowstrzymaną chęć urwania mu głowy z szyi.
Rozprostowała kończyny. Gdyby chciała wejść do stosu ze zwierzyną z obecnego punktu, musiałaby przejść centralnie przed legowiskiem wojowników. Spojrzała się w tamtą stronę i podeszła nieco bliżej. Nie widziała, żeby jakikolwiek kot jeszcze nie spał. Nie chciała jednak ryzykować, więc postanowiła przejść dookoła. Potruchtała pomiędzy ogrodzeniem obozu, krzywiąc się i nastawiając uszu za każdym razem, gdy wydała jakiś szelest. Gdy ominęła bezpiecznie legowisko wojowników, podjęła się w końcu wejścia do obozu.
Jeszcze raz obejrzała się dwukrotnie w dwie strony, jednak nikogo nie zauważyła. Czmychnęła więc do stóp stosu zwierzyny, zanim coś ją rozproszyło. Jakiś odgłos. Nadstawiła uszu i futro na karku się jej zjeżyło, gdy usłyszała kroki. Bez cienia sprzeciwu wcisnęła się do wnętrza stosu i syknęła cicho z bólu, czując, że uderzyła łapą o jakiś ostry odłamek skały. Zacisnęła zęby z nadzieją, że nikt jej nie usłyszał. Jej oczy załzawiły się i musiała potrząsnąć pyskiem, by strząchnąć nagromadzone kropelki. Ledwie się mieściła w takiej przestrzeni. Było ciasno. Bardzo ciasno. Skuliła się bardziej, gdy zobaczyła ciemną posturę kota, pewnie ucznia bądź młodego wojownika. Nie obejrzał się nawet na miejsce, gdzie się schowała. Przeszedł obok, chociaż jego futro lekko się zjeżyło. Dało to kotce znak, by wstrzymać oddech. Ciężko było jej stwierdzić czy kot dalej był na obozowej polanie, jednak w tym momencie na pewno nie mogła czuć się bezpiecznie.
Sprawy nie polepszał fakt, że jej brzuch domagał się jedzenia, a stała wprost przy zającu, którego obiecał jej Jastrzębi Cień. Nie mogła teraz go zjeść, choć bardzo korciło ją, by wyjeść cały zapas zwierzyny. Musiała zaczekać. Podniosła delikatnie zająca.
Zaryzykowała i wychyliła się ostrożnie. Nie widziała wcześniej mijanego kota, więc wyszła powoli, zanim szybko poszybowała w krzaki. Była już blisko ogrodzenia Klanu Wilka, gdy zastygła czujnie. Wartownik pilnujący obozu kręcił się we wszystkie strony, gotowy pewnie nagle się odwrócić. Kotka nie umiała myśleć logicznie w takiej sytuacji. Widząc, że pilnujący obozu kot rozgląda się, jakby jeszcze nie zarejestrował burzaczki, Pyskaty Kamień rzuciła się w krzaczaste ogrodzenie. Zaskoczył ją podwojony ból, gdy kolce jakiegoś kolczastego krzewu wbiły się w futro. Gwiezdni tylko wiedzą, jak Klan Wilka może wytrzymywać w takich warunkach! Tęskniła za terytorium Klanu Burzy pozbawionym jakichkolwiek gęstych zarośli. Na Klan Gwiazdy, co ona powie medykowi? Kazał jej się nie przemęczać. Cóż, chyba jednak nie docenił jej możliwości.
Ciężko będzie się wytłumaczyć, dlaczego ma takie postrzępione futro. Będzie musiała to ukryć.
Pyskaty Kamień była jednak zbyt roztrzęsiona, by wyglądać chociaż na tak narcystyczną, jaką jest zwykle. Na jej pysku zagościło jednak pół-wyzywające, pół-triumfalne spojrzenie. Ale wiedziała, że to, że udało jej się wyjść z obozu nie oznacza, że jest bezpieczna. Po pierwsze, dalej stała przed wojownikiem z Klanu Wilka, który nie zawaha się zaalarmować klanu. Po drugie, wartownik i podwojona liczba patroli czekały na nią poza obozem.
Siliła się z chęcią zjedzenia zająca. Jeszcze nie teraz. Ślina jej ciekła z pyska, tak bardzo była głodna. Przez tyle dni postowała na misterny, dobry kawałek zwierzyny. W końcu mogła cokolwiek zjeść. Już dawno zapomniała, jak smakuje mięso.
- Widzisz, podołałam wyzwaniu. - Powiedziała ostrożnie, widząc Jastrzębiego Cienia. Z frustracją uświadomiła sobie, że jej głos drży i pewnie nie brzmi przekonująco. W końcu dalej była zagrożona. Powyzywa sobie wojownika innym razem, gdy nie będzie otoczona przez miliardy kotów Klanu Wilka.
Starała się ukryć swoją nadzieję i strach. Wstydziła się tych uczuć i miała ochotę sama siebie zbesztać za to, że pozwoliła je po sobie pokazać.
Podniosła wzrok, czekając na kolejny ruch Jastrzębia. Czy trudziła się na marne? Czy wojownik zamierza nasłać na nią swój klan? Albo puścić ją wolno? Z gniewem przyjęła do świadomości, że cały jej los leży teraz w jego łapach.
<Jastrzębi Cień?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz