Życie było mega dziwne. Przynajmniej tutaj, gdzie wszędzie latały inne dzieciaki, którym najwyraźniej coś strzeliło do głów. Nie preferowała zabaw. Były bezsensowne, bez efektu. Ganianie za mchem było tylko i wyłącznie wyczerpujące. Po co jej było udowadnianie rówieśnikom, że nie potrafi złapać odpowiednio kulki, wywracając się dwa razy przez krótkie łapki? Wolała spędzać czas owocnie, lecz temu jej każdy przeszkadzał. Chęć wyjścia z głośnego miejsca (do jeszcze bardziej chaotycznego, ale można pominąć ten fakt) była odbierana niezbyt poważnie, jako zwykłą ucieczkę siną w dal, bez obejrzenia się za siebie. Gdyby ktokolwiek ją znał, wiedziałby w jakim celu ta młoda kotka, zechciała opuścić skromne towarzystwo. Coraz częściej nie widziała powodów, dla których miałaby spędzać czas z innymi. Nie potrafiła nawiązywać kontaktów i wiele razy musiała się z tym pogodzić. Raz czy dwa miała chęć podejścia do obcego kota, powiedzenia “cześć”, jednak... Coś w środku trzymało ją przed wyskoczeniu komuś znienacka. Dawała drobne upominki. Gdy chciała komuś podziękować, przeprosić, albo wyrazić uznanie. Ładne kwiatki, piórka, kamyczki, kłębki mchu, paproci, listki, łodyżki, kawałki kory, łupiny orzeszków czy one same, skrzydełko motyla, drobną zwierzynę czy patyka. Często zdarzało jej się pochwycić coś z najbliższego otoczenia, schować głęboko przed innymi, a i tak później wybiec co tchu ze żłobka, postawić obok jakiegoś kota, nie patrzyć się mu w oczy, a potem znowu wrócić do mamy. Zdyszana, ale szczęśliwa. Dumna z siebie oraz tego skromnego gestu. Bo w końcu, udało jej się!
Do żłobka wkroczył szary kot. Niepewnie zerknęła na niego, ale odwróciła szybko wzrok. Nie znała go zbytnio, a do tego pachniał ziółkami. Obstawiała, że był to uczeń medyka. Tata opowiadał o całym gronie uzdrowicieli, lecz nigdy nie widziała żadnego z nich. Jakby, pewnie wiele razy tu przychodzili, jednak ona na takie rzeczy raczej uwagi nie zwracała. Skuliła się sama w sobie. Po części nie rozumiała co on tu robił. Powinien wypełniać swoje obowiązki, prawda? A on przyszedł tutaj. Była niepewna co do jego zamiarów. Raczej nie kradł kociąt… Ale zawsze było jakieś niebezpieczeństwo. Nie lubiła, gdy traciła pewność co do jakiejś sprawy. Starała się być całkiem opanowana. Cóż… Teraz wyglądała jakby miała wylane na tego kota, dalej jednak była gotowa by uciec mu sprzed nosa. W tym momencie on się odezwał, z uśmiechem na pysku. Ciekawe czy prawdziwym!
- Czemu nie bawisz się z rodzeństwem, Echo?
Nie odpowiedziała. Zresztą, co on się spodziewał? Do obcych się nie odzywała. Spojrzała tylko na niego smętnie. A co gdyby zrobiła tak, by na pewno nie miał powodów jej zaatakować. Niepewnie zastrzygła uchem. Mogła mu coś zawsze dać. Na przykład kamyczka. Ostatnio znalazła takiego jednego. Byle ten gość nie uciekł! Podreptała do kącika, po czym popchnęła lekko otoczaka. Cętkowany popatrzył się na nią ze zdziwieniem. Chwilę zajęło jej zaniesienie prezentu pod łapy kocura. On dalej się gapił. Było to bardzo nieznośne. Przeciągnęła szary przedmiot jeszcze bardziej w jego stronę.
- To dla mnie?- próbował zgadnąć młody. Kiwnęła energicznie główką i lekko się uśmiechnęła. Zrozumiał! Bez słów!
Nie odpowiedziała. Zresztą, co on się spodziewał? Do obcych się nie odzywała. Spojrzała tylko na niego smętnie. A co gdyby zrobiła tak, by na pewno nie miał powodów jej zaatakować. Niepewnie zastrzygła uchem. Mogła mu coś zawsze dać. Na przykład kamyczka. Ostatnio znalazła takiego jednego. Byle ten gość nie uciekł! Podreptała do kącika, po czym popchnęła lekko otoczaka. Cętkowany popatrzył się na nią ze zdziwieniem. Chwilę zajęło jej zaniesienie prezentu pod łapy kocura. On dalej się gapił. Było to bardzo nieznośne. Przeciągnęła szary przedmiot jeszcze bardziej w jego stronę.
- To dla mnie?- próbował zgadnąć młody. Kiwnęła energicznie główką i lekko się uśmiechnęła. Zrozumiał! Bez słów!
<Muchomorku? <3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz