*Pora Opadających Liści*
Niewielki kopczyk ginący pod suchymi igłami i liśćmi. Tyle po nas zostanie.
Ta myśl towarzyszyła Wróblowej Gwieździe gdy stanął nad grobem Wilczej Łapy. Jego śmierć należała do rodzaju tych, których zupełnie nikt się nie spodziewał. Był młody, radosny, może trochę zbyt bezczelny, ale dokładnie taki, jaki mógł być uczeń. Spędzał czas z siostrą, trenował żeby stać się najlepszym wojownikiem jakiego miał klan, jak dziesiątki kotów przed nim. Ale nie dane mu było dokończyć. Śmierć przyszła do niego niespodziewanie i bury był pewien, że kocurek umierał z zaskoczeniem na pyszczku.
Czy było cokolwiek, co mógł zrobić, by temu zapobiec?
Spuścił łeb. Gdyby tylko wiedział, gdyby zwrócił większą uwagę i zauważył, że kocurek się skarży, że szybciej się męczy, gdyby uważniej słuchał tego, co mówiła do niego Północny Mróz…
Czy właśnie na tym polegało bycie alfą?
Przymknął ślepia. Czasami żałował, że…
Odetchnął głębiej, a słodki zapach Pory Opadających Liści wypełnił jego nos.
Wilcza Łapa, Złota Łapa… Był ciekawy, jak sobie radziła. Bo całym sercem wierzył, że żyła. Pewnie została samotnikiem, jak… Jak Kawka. Pewnie oboje świetnie sobie radzili, tak...
Z zamyślenia wytrącił go trzask. Odwrócił się, w porę żeby jego spojrzenie skrzyżowało się z zaskoczonym wzrokiem Północnego Mrozu. Skinął jej na powitanie.
- Odwiedzasz ucznia?
Słysząc jego słowa, kocica odzyskała fason. Jej pysk przybrał zwyczajowy, znudzony wyraz, choć jej głos drgnął, gdy odpowiadała.
- W-wcale nie - “mysi móżdżku”, chciała powiedzieć, ale w ostatniej chwili się powstrzymała. - Po prostu przechodziłam obok. Polowałam.
Bury z uśmiechem skinął głową.
- Jasne. Ja też. Chodź.
Machnął ogonem, robiąc jej miejsce koło siebie. Ociągała się, ale w końcu podeszła, obserwując go czujnie. Usiadła. Wróblowa Gwiazda westchnął.
- Miałem kiedyś ucznia, Mroźną Łapę… Klan był wtedy pod okupacją, najpierw Stwórcy, później Burzaków… Przypomniałem sobie o nim dopiero, gdy wszystko przycichło, mógł mieć już z osiem księżyców. Chciałem zabrać na trening, ale… spotkałem Hiacyntową Cętkę i powiedział, że od dzisiaj on go szkoli. Próbowałem się sprzeciwić, atmosfera w klanie była naprawdę zła, wystarczył pretekst, żeby wojna domowa zaczęła się na nowo i… odpuściłem. To był ostatni raz, jak widziałem Mroźną Łapę żywego. Była Pora Nagich Drzew, Hiacynt zabrał go na trening, młody wpadł do wody, a on zabronił mu wracać, dopóki nie skończą… Zamarzł. Potrójny Krok nie dał rady go uratować. Zmarł, a ja… - Spojrzał w brązowe ślepia kocicy - obiecałem sobie, że nigdy więcej nie wezmę ucznia.
- Nie dotrzymałeś słowa - miauknęła bez cienia emocji.
Pokręcił głową.
- Nie dotrzymałem. I nie żałuję.
Wstał, kierując się w stronę obozu.
- To nie była twoja wina - miauknął, odwracając się do kocicy. - Byłaś świetną mentorką. I będziesz. Obiecuję.
Nie czekając na jej reakcję, odszedł w stronę obozu.
Swoich błędów już nie naprawi. niech chociaż będą nauką dla reszty klanu…
Twoja wina
OdpowiedzUsuńWilczek zmarł na serce, trudno stwierdzić, że czyjaś wina :mgieeczka:
Usuń