*początek Pory Nagich Drzew*
Wróblowa Gwiazda schował pysk w jego futrze, starając się ukryć przed burym łzy cieknące spod jego zaciśniętych powiek.
- Wiem, ale… Widziałeś jak wyglądała…
- Też byś tak wyglądał po rzyganiu i ziołach na sraczkę - miauknął Modrzew, unosząc lekko kąciki pyska.
Wróbel parsknął, odwzajemniając słabo jego uśmiech.
- P-przynajmniej jej nie otruła.
- Jeszcze dała kocimiętki… Też bym chciał.
Lider szturchnął go bok, z cichym "no wiesz co!". Modrzewiowa Kora uśmiechnął się, ciesząc, że jego partner choć na chwilę się rozpogodził. Widział, w jakim stanie była ich zastępczyni i może za nią nie przepadał (delikatnie mówiąc), ale też się martwił. Ze względu na Wróbelka. Ale Potrójny Krok mówił, że skoro przeżyła pierwszy wschód słońca, teraz powinno być tylko lepiej i niedługo wróci do siebie. Oby.
Gdzieś obok rozległy się kroki. Oba burasy podniosły łeb jak na komendę, Wróblowa Gwiazda dodatkowo szybkim ruchem starł z pyska łzy. Modrzew odsunął się od niego nieznacznie. Ot, tak, żeby wyglądać przyzwoiciej.
- Witaj, Wróblowa Gwiazdo - miauknęła Rozkwitająca Łapa, kładąc przed nim wiewiórkę. Podziękował skinieniem głowy. - Ktoś chciał cię poznać.
Popchnęła w jego stronę małą szylkretkę. Bury pociągnął nosem i spróbował uśmiechnąć się przyjaźnie. O ile się nie mylił, była to córka Słonecznej Myśli, siostry Jastrzębiego Podmuchu. Swoją drogą, dawno z nią nie rozmawiał. Uśmiechnął się na wspomnienie sympatycznej koteczki.
- Cześć - miauknął do niej. - Jesteś Wiaterek, tak?
<Wiaterku? Przepraszam, że tak długo>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz