Leszczynek wpatrywał się w odbiegającą Żabkę, nie bardzo wiedząc, co ma teraz zrobił. Położył po sobie uszy zdezorientowany, na serio aż tak wszystko spieprzył? W sensie... ugh... no dobrze, może, a raczej na pewno, za bardzo się pospieszył, przecież niedawno wrócił do klanu ale... Ale nie musiała odbiegać zaraz z płaczem! Przecież zwykłe "nie wiem, Leszczynku" albo "Nie kocham cię", nic by między nimi nie zmieniło! Rudzielec nie był typem kota, który strzelał focha o takie rzeczy, przecież na pierwszym miejscu Żabka była jego drogą przyjaciółką, to że się w niej zakochał przecież nie oznaczało, że cała ich znajomość będzie przekreślona.
Potrafił oddzielić te dwie rzeczy od siebie...
Westchnął cicho, spuszczając głowę w dół.
Posiedział jeszcze tam chwilę, wpatrując się jak ostatni baran w tarczę słońca. Chyba serio zrobił z siebie debila...
* jakiś czas później bo jestem cielokiem *
Nerwowo przebierał łapami, klucząc po obozie i nie wiedząc co ze sobą zrobić. Od tamtego dnia Żabka jakoś go... unikała? Kocur nie potrafił określić zachowania wojowniczki za nic w świecie. Przecież powiedział jej, że nie będzie zły- Nie miał przecież pięciu księżyców, był dorosły, wiedział, że czasem w życiu nie wychodzi tak, jak się chce.
Westchnął cicho, przystając w miejscu.
Poruszył uchem, gdy usłyszał czyjś głos za sobą, odwrócił się z nadzieją, jednakże nie zobaczył kotki a Górski Szczyt, który przechodził obok ze sroką w pysku.
Zawiedziony przysiadł, nie bardzo wiedząc co dalej.
Nie chciał zepsuć relacji między nim a Żabim Skokiem.
— Jakiś problem? — Leszczynek podniósł łeb, spoglądając na srebrnego kocura przed nim. Chyba Góra wyczuł, że coś jest na rzeczy — Może mogę pomóc?
— Wiesz co... — kocur zająknął się, zdenerwowany. Nie bardzo chciał poruszać ten temat, może i wojownik taki nie był, jednakże ktoś mógł ich podsłuchać. A plotki w klanie szybko się rozchodzą. Jeszcze tylko szeptów za jego grzbietem mu brakowało — W-widziałeś może Żab-bkę? Muszę z nią p-porozmawiać — miauknął cicho. Górski Szczyt skinął łbem w odpowiedzi. Ponoć kotka poszła na polowanie w okolicach strumienia.
Leszczynek podziękował mu serdecznie, udając się w wyznaczone miejsce.
Przez całą drogę próbował ułożyć sobie w głowie jakąkolwiek wersję rozmowy. Jakiś cichy głos, gdzieś tam z tyłu, podpowiadał mu, że to nie jest zbyt dobry pomysł, że powinien dać jej jeszcze więcej czasu, aniżeli te kilka wschodów słońca. Z drugiej strony, wolał wiedzieć na czym stoi, nie zamierzał jej zmuszać, jednakże jeśli był dla niej tylko przyjacielem, wolał wiedzieć o tym teraz. Na pewno by nie był zły, doceniłby szczerość czekoladowej.
— Żabko? — mruknął cicho, widząc jakąś sylwetkę, która przygarniała najpewniej jakąś piszczkę ziemią — Żabko! — zawołał głośniej, zaś jego kroki zamieniły się w trucht — Wszędzie cię szukałem! — miauknął z uśmiechem, kiwając jej głową na powitanie — Chciałem tylko porozmawiać.
Wyjaśnił szybko, widząc jak kotka spina mięśnie, nerwowo unikając go wzrokiem.
— Konkretniej to przeprosić. Nie chciałem tak wypalić z tym wszystkim... N-no... s-sama wiesz... — machnął łapą, próbując dobrać odpowiednie słowa — W-w każdym razie. Chciałem po prostu przeprosić, za całą tą niezręczną sytuację. Wiesz, j-jeśli c-ci wygodniej będzie, m-możemy o tym zajściu zapomnieć — zaproponował nieśmiało.
< Żabko? uwu >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz