Słuchała z uwagą opowieści ich nowego "wujka". Nikt nie wpoił jej empatii, żeby teraz mu współczuć, ale to nie znaczy, że nie rozumiała, skąd wziął się u kocura taki tok myślenia i w pełni go zaakceptowała. Wydawało jej się, że w takiej samej sytuacji zachowałaby się tak samo - z braku nadziei uwierzyłaby w byle głupotę, byleby się nie zawieźć. W końcu trzeba w coś wierzyć, co nie? Inaczej można popaść w paranoję. Była młodym kocięciem, ale takie sprawy akurat zaczynała rozumować.
- Najważniejsze, że wszystko się ułożyło, wujku.
***
Od kawału, którego ofiarą stał się Orla Łapa minął już drugi dzień, a Jaśminowa Łapa dalej napawała się dumą i satysfakcją. To było genialne uczucie. Czekała już tylko na spotkanie z Fałszywym Sercem, gdyż wiedziała, że kocury poszły razem w teren. Jednak wedle domysłów, nie mogło ono obyć się bez złośliwości ze strony wojownika, więc z niecierpliwością oczekiwała relacji mentora swojej siostry, w jaki sposób ubliżył swojemu niesfornemu towarzyszowi.
Po drodze spotkała się z Zimorodkowym Blaskiem - ojcem fajniejszym od swojego syna, Orzełka. Zdecydowanie był czymś zmieszany. Być może przeżywał cierpienie swojego "potomka" sprzed dwóch dni. Postanowiła, że niczego nie straci, jeśli podejdzie i zapyta, czy wszystko w porządku.
- Wujku Zimorodku...?
- Cześć. Wybacz, ale... - Wojownik szlochał. - Ale mój synek zaginął. Boję się o niego. Czy widziałaś może na treningu ślady po nim?
Zaginął. To słowo rozległo się w jej głowie, niczym echo. To on nie wrócił razem z Fałszywym? Na Klan Gwiazdy, co tam się wydarzyło i czy Fałszywy nie przesadził? Może nie przepadała za Orzełkiem, ale Zimorodkowy Blask był akurat w porządku, stąd padła decyzja o pomocy.
- Nie, wujku - pokręciła głową. - Ale chętnie pomogę w poszukiwaniach. Chodź za mną!
Nie wiedziała, dokąd miałaby pójść, ale postanowiła improwizować i miała nadzieję, że ta mała frajerzyna jednak się znajdzie.
<Zimorodku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz