*Pora Nagich Drzew*
Naprawdę nie mógł narzekać na swojego ucznia. No, poza tą jedną sytuacją… Ale ona należała już do przeszłości. Pokrzywek odbył swoją karę i Wróblowa Gwiazda nie miał zamiaru do tego wracać. Mieli całkiem sporo pracy, bo trening kocurka mocno się opóźnił. Także przez historię z Sarnim Ogonem… Ale tak, nie miał powodu, żeby na niego narzekać. Syn Fasolki był ciekawy świata, sympatyczny i bardzo się starał robić wszystko, o co Wróblowa Gwiazda go prosił. Miał zadatki na prawdziwego wojownika i dumnego członka swojego klanu.
Co do ich treningu… Cóż, niewiele im go zostało. Trochę polowania, walki i bury będzie musiał zacząć zastanawiać się nad wojowniczym imieniem dla kocurka.
Skierował swoje kroki w stronę legowiska uczniów. Pokrzywek jak zwykle już na niego czekał. Miło było nie musieć ściągać swojego ucznia z legowiska przed każdym treningiem. Bury nie był pewien, czy w jego przypadku było to takie oczywiste. Jako młodzik lubił spać i nic nie mógł na to poradzić. Teraz zresztą też, choć niewiele miał okazji, by robić to spokojnie… Tym bardziej doceniał honorowość swojego ucznia. Wróblowa Gwiazda powitał srebrnego uśmiechem.
- Cześć, Pokrzywku. Co powiesz na małe polowanie?
- Dzień dobry, Wróblowa Gwiazdo - miauknął z szacunkiem, ale i entuzjazmem. - Oczywiście!
Właśnie takiej odpowiedzi bury się spodziewał.
- Chodź. Będziesz miał okazję nauczyć się, jak tropić w śniegu. Nie jest to takie trudne… Choć z drugiej strony jest, zależy jak na to spojrzeć - miauknął lider. - Właśnie, spojrzeć.
Zatrzymał się na chwilę, czekając aż uczeń do niego dołączy.
- Zagrajmy w grę. Ja schowam się w lesie, a ty spróbujesz mnie znaleźć. Patrz uważnie na ślady w śniegu. Nie tylko tym na ziemi - dodał z uśmiechem. - Zamknij oczy, policz do dwudziestu, tylko powoli, i spróbuj mnie znaleźć!
Kiedy tylko młodzik zamknął ślepia, Wróblowa Gwiazda rzucił się w las. Biegł, potrącając po drodze gałęzie bardziej rozłożystych krzewów. Rozejrzał się w biegu, szukając dogodnej kryjówki. Chaszczy było sporo, ale… Jego wzrok padł na rosnące obok drzewo. Miało chropowaty pień i nie wyglądało na śliskie. Rozpędził się i wczepił pazurami w korę, szybko pnąc się do góry. Pokrzywek akurat powinien kończyć liczyć. Usadowił się na jednej z gałęzi i czekał, starając się nawet nie oddychać. Kto powiedział, że mentor nie ma się dobrze bawić na treningu?
<Pokrzywku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz