Krążyła w kółku, zaniepokojona do szpiku kości, z wkurzeniem wymalowanym na mordce. Dawno temu nie widziała takiego skandalu. A jednak! Był on niespodziewany, zresztą jak każdy inny. Głównym problemem był strach nie tylko o siebie. Bała się o Leszczynkę, która niedawno trafiła do starszyzny. Wraz z Pędrakiem grzała dupę, lecz nawet pomimo tej zmiany, całkiem zależało jej na matce. Zależało jej na Szyszce. Niby dalej niezbyt była dobrze nastawiona na te rzeczy które ustanowiła w sprawie tego lisa, ale dalej to była jej przybrana ciocia. Kochała ją mocno. Największym jej zmartwieniem, był strach o dzieci. Nie chciała, by coś im się stało. Były dla niej wszystkim. Czymś więcej niż zwykłymi bachorami (przynajmniej w tym momencie). Zawsze obawiała się, że coś im się stanie, jednak teraz chciałaby je mieć przy sobie, a w razie nagłej napaści, broniłaby ich kosztem swojej śmierci. Takie życie matki.
Ku niej zmierzał Krzemień. Dalej nie skończyli tej rozmowy o Nornicy. Widać było, że czuje się skrępowany, gdy próbuje do niego zagaić, czy to na pewno ją znał. Skrycie wierzyła w zwykłą pomyłkę. Przecież zabójczyni jej siostry, nie mogła sobie ot tak żyć!
- Hej! Są jakieś wieści o tym lisie? Podobno ktoś zginął. To prawda?- miauknął do niej kocur, trochę zaciekawiony, jednak widać było, że te zdarzenia też mu się odbiły na samopoczuciu.
- Szyszka już coś mówiła, że trzeba powstrzymać lisa. No i tak, zginął. Ale to nie jest w tym najgorsze!- warknęła zdenerwowana, po czym po prostu zwiesiła głowę i dalej krążyła w miejscu.
- Wszystko dobrze?- zapytał zdziwiony jej reakcją.
- Nie! A jak myślisz? Przecież… One mogą też umrzeć. Prawda?- odparła.
- Hm? Kto?
- Hej! Są jakieś wieści o tym lisie? Podobno ktoś zginął. To prawda?- miauknął do niej kocur, trochę zaciekawiony, jednak widać było, że te zdarzenia też mu się odbiły na samopoczuciu.
- Szyszka już coś mówiła, że trzeba powstrzymać lisa. No i tak, zginął. Ale to nie jest w tym najgorsze!- warknęła zdenerwowana, po czym po prostu zwiesiła głowę i dalej krążyła w miejscu.
- Wszystko dobrze?- zapytał zdziwiony jej reakcją.
- Nie! A jak myślisz? Przecież… One mogą też umrzeć. Prawda?- odparła.
- Hm? Kto?
- No dzieciaki! Wiesz, trudno mi to przechodzi przez gardło, ale ja się naprawdę boję. Mocno wątpie w plany Szyszki. Trzeba przecież od razu zeliminować zagrożenie! To coś będzie nas wybijać po kolei. Ten lis nie był normalny. Uwierz mi. Ślina mu z pyska ciekła, wyglądał na chorego. Bardzo chorego. Przerażający widok. Do tego obserwowanie jak ktoś umiera nie jest fajne! Obleśne raczej. Krew zawsze według mnie była czymś strasznym. A nie chcę widzieć jak wypływa z moich bliskich! Wiesz, za dużo jej oglądałam. Jestem ciekawa czy istnieje kot, któremu podoba się widok bólu. Raczej nie. Takie tematy w ogóle są niefajne. Sorka, że się rozgadałam ale to jest już durne! Czemu ten lis musiał nagle się wrąbać za siatkę??? Poziomka była w niebezpieczeństwie. A wolę nie myśleć, co by było, gdyby Bez nie usłyszał tego rudego demona i został pożarty. Niezapominajka jakby na chwilę poszła gdzieś i skończyła tak samo. Albo Kolendra poszła gdzieś sama. Oni wszyscy prędzej czy później pewnie umrą, o ile nie załatwi się tego od razu!- wypaplała wszystkie swoje obawy. Niepewnie zaszurała łapą o podłoże, pchając jakiś patyk.- Uh. Nigdy się tak nie działo. Nie poradzimy sobie tak dobrze jak zakładają. Pewnie połowa kotów będzie gryzła piach po takiej akcji.
<Krzemień?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz