- Ślepa nie jestem i wiem, co widziałam! A to, jak te informacje wykorzystam, to już moja sprawa - dodała pewniej, uradowana z tego, że miała okazję akurat być świadkiem takiej sytuacji. Nie planowała nawet nikomu o tym mówić, bo mało kogo zapewne obchodzą podboje miłosne Jastrzębia. Ją zresztą niby też nie interesowały, choć z drugiej strony, był to po prostu świetny powód do szydzenia, a z takiej okazji się nigdy nie rezygnuje. Zamierzała mu to wypominać na niemalże każdym kroku, a z pewnością wtedy, gdy będzie ją za bardzo denerwował.
- A, no tak, zapomniałem, że dopowiadasz sobie we wszystkim – rzucił nagle, na co od razu się nastroszyła. Od razu poczuła na futrze delikatny powiew, pchający ją niemalże do przodu.
- O co ci znowu chodzi?! Poza tym burzaczka? Serio? To najsłabszy klan! Skoro już musisz podrywać kotki z innych klanów, to mógłbyś się jednak choć trochę cenić! – prychnęła. Bury był niesamowity, wystarczyło, by powiedział jedno słowo, a ona była już podenerwowana do granic możliwości. Wprost niebywałe.
Jastrząb nawet nie raczył skomentować jej słów, tylko odszedł spokojnie. A to zadziałało na nią jeszcze gorzej. Po prostu stała w miejscu przez parę chwil i warczała cicho na brata.
***
Radośnie dreptała ścieżką, pokrytą cienką warstwą śniegu. Co jakiś czas zatrzymywała się i z uśmiechem na pysku spoglądała na pozostawione przez nią ślady łap. Jako wojowniczka powinna zadbać o to, by mknąć niezauważalna, a jednak dzisiaj odstąpiła od tej reguły. Zresztą, kręciła się blisko obozowiska, więc nawet nie miała się przed kim kryć. Odpoczywała, wdychając świeże powietrze za każdym razem, gdy tylko wiatr musnął futro na jej grzbiecie. Bawiło ją to dziwne uczucie, więc nie zaprzestawała swym dziecinnym zachowaniom. I tak nie miała zbyt wiele do roboty. Trening Świetlistej Łapy szedł dobrze, więc jej uczennica miała wkrótce zostać mianowana na wojownika.
Skała była dumna, choć ceremonii jeszcze nie było. Sam fakt, iż ma już za sobą pierwszą podopieczną, napawał ją niebywale wielką dawką optymizmu. Mruczała, śmiała się i szczerzyła jak głupia. Chciała na każdy możliwy sposób okazać swoje zadowolenie z życia.
Z jednej strony nie planowała tracić czasu na bzdety, a z drugiej – poświęcenie całego życia jednej sprawie zaczęło wydawać jej się nudne. Oczywiście marzenia o byciu najlepszą wojowniczką wciąż tkwiły wysoko na liście jej pragnień, a jednak chciała też takiego bytu, by w razie niespodziewanej śmierci nie żałować, iż podczas egzystencji na ziemi nie miała czasu na przyjemności.
Mamrotała pod nosem wiele słów, grzebiąc łapą w białym puchu.
Wtem poczuła oddech na ogonie. Zamarła w bezruchu, po czym ze świstem wypuściła powietrze z płuc i skoczył do przodu, jednocześnie się obracając. Czyjaś łapa zahaczyła o koniuszek jej kity, a ona w ostatniej chwili złapała równowagę, dzięki czemu nie wywaliła się na ziemię.
- Słychać cię było niemalże przy granicy z Klanem Burzy, z takim roztrzepaniem byłabyś łatwym celem dla każdego przeciwnika – stwierdził niemalże natychmiastowo, spoglądając na nią ze skrytą pogardą w oczach.
Znaczy, czarna nie wiedziała, co tak naprawdę siedzi mu w głowie, ale mogła się domyśleć.
- Jestem blisko obozu, co mogłoby mi się tu stać, kochany braciszku? – zanuciła. – Oh, to takie milutkie, że się o mnie martwisz! – skwitowała. Nie czekając na jego reakcję, zgarnęła łapą odrobinę śniegu i rzuciła w jego pysk. Natychmiastowo się otrzepał.
- Co ty robisz? – mruknął, spoglądając nią z niezrozumieniem.
- Masz wyjątkowo ciemne futro, czy przez to jesteś taki ponury? – zagadnęła. - Właśnie dodaję ci blasku.
- Przecież mam ciemniejszą sierść ode mnie – westchnął, dalej nie pojmując swej siostry.
- Tak, ale ja mam dużo światła w sobie, jestem zawsze wesoła i radosna! A ty masz wyraz pysku, jakby ktoś za kociaka zabrał ci ulubioną zabawkę, a twoje cierpienie miałoby się ciągnąć przez całe życie – mruknęła. – Ta biel może i nie rozświetli twojego wnętrza, ale chociaż będziesz milej wyglądał na zewnątrz!
Ledwo to powiedziała, a już nabrała w łapę tyle śniegu, ile tylko dała radę, po czym cisnęła w jego stronę. Oczywiście była tylko kotem, ruch jej kończyn był mocno ograniczony, więc jej poczynania wyglądały trochę żałośnie. Nie przejmowała się tym jednak, gdyż denerwowanie własnego brata przynosiło jej wiele pozytywnych emocji.
<Jastrzębi Cieniu?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz