Cóż, młody poprosił o dogrywkę.
– Już idę. – miauknął, rozkładając się. – Też się ścigamy do ściany?
Żar tylko skinął głową.
Ha, znowu wygra.
Jest od niego większy.
Starszy.
Ma dłuższe łapy.
A myśli, że później da mu się pomiatać. On naiwniakiem nie jest, a kiedy dostaje wyzwanie to zrobi wszystko, byleby je spełnić. Podszedł do mniejszego, schylił się i powiedział:
– Miłego biegania.
– I tak to wygram, dobrze to wiesz! – burknął rudy.
Trzy. Dwa. Jeden. Start!
Wystartowali jak torpedy, Jałowek bardziej wyskoczył niż pobiegł, ale i tak był szybszy. To była zbyt prosta wygrana. Odwrócił się, aby posłać złośliwy uśmieszek Żarowi, ale coś go zatrzymało. Ktoś tak dokładniej.
Biegnąc uderzył w coś, czując jak się wywraca, tak jak drugi kot.
Sasanek. A kto.
– Ty bachorze! – warknął Jałowek, widząc jak Żar dotyka ściany i wiwatuje. On natomiast leży na bracie. – Gdyby nie ty wygrałbym!
– O co ci chodzi? Chciałem iść po obiad!
– Nie obchodzi mnie to! Jesteś głupi!
Wstał z Sasanka, który pognał w stronę obozu. No co za debil.
Chociaż.. może jest za ostry? Bądź co bądź, smarkacz denerwuje, ale nadal jest jego kochanym bratem.
– Widzisz? Mówiłem że wygram, jestem lepszy!
Jałowek tylko spojrzał spod wilka na płomiennorudego kociaka, który nie ukrywał uśmiechu tak szerokiego i tak przepełnionego wredotą.
<Żarze?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz