Obudził się pod napływem zbyt dużej ilości obcych zapachów. Nastawił uszy i mocniej zacisnął powieki, byleby nie musieć ich otwierać. Pociągnął nosem, kolejny raz wdychając woń pozostałych kotów.
Nie było tu już ani mamy, ani taty, którzy stanowili dla niego ochronę przed złym światem. Jasne, Rzeczka i Echo wciąż stanowili dla niego podporę, śpiąc tuż obok niego, aczkolwiek to nie zmieniało faktu, że się bał. Przebywanie wśród rówieśników było stresujące. Wszyscy byli uczniami z identycznym planem na życie – pozostanie wojownikiem Klanu Nocy i chronienia go nawet za najwyższą cenę. Taka idea mu nie odpowiadała. Bowiem nie chciał musieć kiedykolwiek tracić życia za innych, choć wiedział, że wedle kodeksu wojownika tak trzeba. Przyznawał się nawet sam sobie, że z niego tchórz i najchętniej by zawsze zwiewał. Co prawda spis zasad poznał od siostry, bo jego szanowny mentor był zbyt pochłonięty opisywaniem swych przyszłych rządów, by wprowadzić w ich trening takie podstawowe informacje. Rudzik wiedział, że jest jego pierwszym uczniem, co i tak nie usprawiedliwiało czarnego z bycia słabym nauczycielem. Młody nie chciał kwestionować decyzji lidera, ale dlaczego to właśnie on dostał kogoś takiego? Był zbyt nerwowy na słuchanie paplaniny Ognistego Języka, który stwierdzał, że wytrenuje go jak najszybciej, byleby Jesionowa Gwiazda dostrzegł jego wspaniałe umiejętności i mianował go czym prędzej swoim zastępcą.
Rudy nie rozumiał tego zainteresowania władzą. Przede wszystkim to duża odpowiedzialność, a bycie na czele wiążę się z ryzykiem otrzymywania masy obelg ze strony innych. Zadrżał na samą myśl, obserwując z żalem, jak niektórzy zrywają się ze swojego miejsca i pędzą na zewnątrz, byleby rozpocząć już swój trening. On oczywiście nie chciał, ale obawiał się diabelskiego mentora, który w każdej chwili mógł tu przyjść i wyciągnąć go za kark na zewnątrz. Przełknął cicho ślinę, przejeżdżając językiem po wnętrzu mordki. Pomimo zimowej pory roku, odczuwał wielkie pragnienie i bardzo chciało mu się pić, także był zmuszony do opuszczenia swojego schronu. Widząc, że i jego rodzeństwo się budzi, podniósł się na swe łapki i bardzo powoli zaczął stawiać kroki, zastanawiając się, czy może jednak tu zostać.
Wysunął nosek z legowiska i od razu poczuł nieprzyjemny chłód. Zmrużył ślepia, a wizja pozostania tu zaczęła mu się coraz mocniej podobać. Zaczerpnął świeżego powietrza i zebrał w sobie wszystkie siły, po czym odważył się na wyjście. Łapy ślizgały mu się na cienkiej warstwie śniegu, jednak ten postawił sobie cel. Chciał dojść, chociaż do rzeki, która co prawda była z lekka zamarznięta, ale i tak dało się znaleźć miejsce do napojenia.
- Tu jesteś! - Słysząc ten głos, omal nie zszedł na zawał. Szybko ruszył przed siebie, udając, że go nie zauważył. Momentalnie ktoś pociągnął go za ogon, na co ten tylko cicho pisnął, upadając na tyłek. - Już się tak nie poniżaj, nie mam całego dnia dla ciebie - burknął czarny kocur, ciągnąc go do lasu. - Trening trzeba zrobić, znowu zapomniałeś mysi bobku? - parsknął, idąc zadowolony przed siebie.
- N-n-nie.... - wykrztusił, wlokąc za nim swe drobne cielsko. - M-m-może p-p-potem? - wyjęczał błagalnie, patrząc na jego grzbiet. Mięśnie kocura drżały przy każdym kroku, aczkolwiek i tak się nie zatrzymał, pędząc dumnie między drzewami.
- Nie mam potem na ciebie czasu! Ogarnij się, mysi móżdżku! - odparł ostrzej, po czym niespodziewanie się zatrzymał, a zapatrzony we własne łapy Rudzik uderzył w jego tył. - Uważaj!
- P-p-przep-p-praszam - wymamrotał zestresowany, kuląc się w miejscu. Ognisty Język zaczął rozglądać się po otoczeniu, aż nagle wskazał łapą skupisko roślin. - Tam coś jest. No już, idź, zapoluj na to. Pokaż, że jesteś coś warty, inaczej jak już zostanę liderem, to wywalę cię poza granicę klanu za twoją bezużyteczność! - zagroził.
Rudzik zadrżał. Słyszał szelest, ale przez strach nie był w stanie zlokalizować źródła dźwięku. Odgłos złamanej gałązki nabawił go uczuciem obecności jakiegoś wielkiego drapieżnika. Od razu zerwał się do ucieczki, nie przyglądając się nawet potencjalnemu przeciwnikowi. Łapy niosły go do przodu, a wzrokiem starał się dostrzec drogę do obozu. Miał już dosyć bycia w tym miejscu, chciał tylko na powrót znaleźć się przy ojcu bądź matce, a następnie wtulić się w futro któregokolwiek z nich. Jego drobne marzenie momentalnie zostało zniszczone, gdyż drogę ucieczki zablokowało mu pewne czarne cielsko. Jego właściciel obdarzył Rudzika dumnym i aroganckim spojrzeniem, dodatkowo starannie podkreślając swoją wyższość nad nim.
- Gdzie leziesz? - burknął. - Ofiary są w tamtą stronę! Ejejej! Wracaj mi tu gnojku - syknął, kiedy Rudzik próbował przejść pod nim. - Jak widać, jedyną ofiarą tutaj jesteś ty - oznajmił znudzony.
- N-n-nie l-l-lubię c-cię - wybełkotał rudy, odwracając od niego wzrok.
Ognisty wpatrywał się w niego z niedowierzaniem.
- Nie obchodzi mnie to, masz iść upolować tamto coś i mi to przynieść! Inaczej nie waż się nawet wracać do obozu - oświadczył donośnym głosem, jakby już był liderem i miał prawo rządzić innymi.
Cętkowany wpatrywał się w niego zmarkotniały, nim na trzęsących się kończynach zawrócił w tamto miejsce i zakradł do krzaków. Podobno ich klan głównie żywi się rybami, ale przez zimową porę mieli trochę ograniczony wybór. Rudy zatrzymał się przed krzami i patrzył na niego długo, prosząc Klan Gwiazd o to, by rzucili mu zdechłą mysz, bądź cokolwiek innego pod łapy. Nikt go jednak nie raczył wysłuchać, więc musiał zadziałać. Z zamkniętymi oczami zaszarżował przed siebie, czując nagle pod sobą coś miękkiego. Odskoczył w tył, rozszerzając ślepia i spostrzegając przed sobą martwą piszczkę. Leżała tu tak, jakby ci z góry naprawdę wysłuchali jego próśb. Schylił się ku niej i powąchał, dochodząc do wniosku, że to trochę już tu jest. Ktoś prawdopodobnie zostawił ją tu wcześniej i zapomniał zabrać, ale czy to źle?
Dla niego było to bardzo dobre rozwiązanie problemu. Złapał zwierzątko w pysk i zadowolony wrócił do mentora, któremu szczęka niemalże opadła do ziemi. Wydawał się szczerze zaskoczony, że temu cokolwiek w życiu się udało.
- O, to... - Spuścił wzrok - Tylko jedna? Eh, bezużyteczny bezużytecznym pozostanie! - mruknął i odwrócił się - Dobra, nie mam już dzisiaj na ciebie sił. Wracamy - westchnął i zostawiwszy go, popędził do obozu. Rudzik ze zdobyczą w pysku szedł o wiele wolniej. Była to naprawdę pospolita mysz, więc nikt raczej nie rozpozna w tym swojej wcześniejszej ofiary. Dorzuci ją do sterty i nie będzie się nikomu chwalił, bo to przecież nie jego i wyszedłby tylko na kłamcę. Nawet chętnie by się przyznał, że ją znalazł i postanowił przywlec. Liczyło się tylko to, iż Ognisty Język uwierzył w jego zdolności i dał mu spokój na resztę dnia.
BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.W Klanie Klifu
Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.W Klanie Nocy
Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.W Klanie Wilka
Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.W Owocowym Lesie
Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…
W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz