— Widzę że się nie patyczkujesz z takimi sprawami. — powiedział kociak i podszedł do współklanowiczki. Chciał powiedzieć coś w stylu "w końcu ktoś kto jest tak mądry jak ja, brawo", ale ostatecznie stwierdził, że brzmiałby jak jakiś ojczulek. Zamiast tego zamilczał, czekając na reakcję kotki. Zmierzch spojrzała na niego jakoś tak dziwnie i krzywo.
— Sły... słyszałeś? — kotka w porę się opamiętała i zniżyła głośność głosu do szeptu.
— Gdybym nie słyszał to chyba bym cię o to nie zapytał. — również szepnął.
Po chwili usłyszał jakieś kroki w stronę żłobka.
— Ktoś idzie..! — syknął cicho.
Sasanek usiadł i w pośpiechu ułożył futerko, wcześniej zjeżone z lęku przed ciosem Jałowka, który w końcu był od niego wyższy i wyglądał na silniejszego, Zmierzch wyprostowała się i zwróciła oczy wypełnione zaciekawieniem w stronę wejścia do legowiska dla kociaków i królowych, a sam Jałowek jedynie odwrócił głowę, aby ujrzeć tajemniczego kota, który wchodzi do żłobka.
W wejściu ukazał się... Jelenie Kopytko, trzymający w pysku królika.
— Tato! Wystraszyłeś mnie! — powiedział głośno Jałowek, podbiegając do ojca. Inne kociaki również odetchnęły z ulgą.
— A wy co tacy wystraszeni? Chyba nie planujecie ucieczki z obozu, co nie, maluchy? — zaśmiał się szary wojownik, natomiast Jałowek pomyślał sobie "A żeś trafił ojciec, w punkt". Jelenie Kopytko rzucił królikiem o ziemię, budząc przy okazji Szemrzące Szuwary. Niebieskofutra uchyliła powieki, a widząc królika na ziemi i swojego partnera uniosła głowę.
— O, witaj Jelenie Kopytko. — wymamrotała (ku niezdziwieniu innych).
— Sasanek, podaj mi tego królika. — powiedziała po chwili.
Ojciec dwójki niesfornych braci podszedł w tym czasie do partnerki i zetknął się z nią nosami.
— Fuuu.. — powiedziała cicho do Jałowka Zmierzch. — Twoi rodzice tak ciągle?
Jałowek spojrzał na nią z dołu.
— Niestety.
Sasanek położył królika przed rodzicami i wrócił do kociąt. Wtedy ujrzeli, że miał zamknięte oczy.
— Fuj, nie przy dzieciach. — powiedział cicho, przez co Zmierzch parsknęła cicho śmiechem. Jałowek, jako to lekko poważniejsze dziecko, pozostawił twarz niczym skutą kamieniem.
Natomiast ojciec i matka Jałowka oraz Sasanka zaczęli rozmawiać.
Dla szarego kociaka rozmowy jego rodziców były co najmniej dziwne, bo o ile Jelenie Kopytko promieniował entuzjazmem i gadatliwością, to Szemrzące Szuwary jedynie odpowiadała niezrozumianymi pomrukami.
— Dzieciaki, chodźcie zjeść. — powiedziała Szemrzące Szuwary. — Ty też Zmierzch.
Trójka podeszła do niej i zaczęła szamać.
— A ty nie jesz? — spytał Jałowek, próbując oderwać kawałek mięsa.
Szemrzące Szuwary położyła głowę na łapach i westchnęła;
— Nie smakuje mi. — i zaraz po tym dodała ciszej — Jak zwykle, teraz te króliki to dramat jakiś. Kilka księżyców temu były lepsze.. — wymamrotała do siebie i mamrotała coś dalej, ale stopniowo zniżyła tak głos, że nawet najczulsze ucho nic by nie usłyszało.
Całe kocięce trio zjadło ze smakiem pyszną zdobycz i kiedy odeszli, Jelenie Kopytko zabrał oskubane zwierzę i powiedział, trzymając je w pysku:
— Chętnie bym został, ale patrole i praca czeka. Nara.
I wyszedł, energicznym krokiem.
Jałowek odsunął się pod ścianę, a jego przyjaciele poszli za nim.
— To co, realizujemy nasz plan?
— Jesteś taki głupi i myślisz, że ci się to uda? — zaśmiał się Sasanek.
— Tak, matole, i zaraz cię trzasnę łapami po głowie. — miauknął półgłosem Jałowek. — Zmierzch, to idziemy?
— Yyy... — rudaska lekko spuściła głowę. — Nie wiem czy to taki świetny pomysł.
— Jest najlepszy. — zniżył głowę tak, aby patrzeć w oczy córce Pszczelego Pyłku. — Musimy pokazać tej kupie futra, którą moi rodzice nazwali Sasankiem, że nie jesteśmy strachliwe zające.
Sasanek słysząc to odwrócił się jakby był obrażony.
— Ja tu jestem od fochów. — pomyślał Jałowek.
Zmierzch odwróciła łepek i chwilę biła się z myślami.
— Nooo to.. Spoko, jak myślę.. Nie jestem strachliwa.
Jałowek się dyskretnie uśmiechnął.
— A mamy jakiś plan? — spytała po chwili młodsza.
— Y.. — zamyślił się na moment. — powiemy Szemrzącym Szuwarom, że idziemy się bawić w obozie, a tak na prawdę się wymkniemy. — szepnął jej jeszcze cichszym szeptem niż wcześniej, bojąc się że ktoś go usłyszy.
— Okej. Chodźmy.
<Zmierzch?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz