Stał z grupą kotów pod konarem wierzby. Wzrok pewnie wbity był w dziuplę, w której odpoczywał obecny lider. Niecierpliwił się, ale Ognisty Język z synem guzdrał się ciapkowato do nich dochodząc. Borsuk westchnął cicho, wywracając ślipiami.
— Jesionowa Gwiazdo! — zawołał.
Czekoladowy kocur niepewnie wyjrzał z dziury. Na jego widok i zgromadzonych za nim kotów otworzył szerzej oczy.
— Co się dzieje, Borsuczy Warkocie? O co chodzi? — miauknął zdezorientowany.
— Ja, jak i zgromadzone za mną koty, uważamy, że nie powinieneś dłużej być liderem. — miauknął śmiało.
Wskoczył na jeden z wystających korzeni wierzby. Spojrzał Jesionowi prosto w ślipia.
— Nie nadajesz się na to stanowisko. Brak ci rozsądku, doświadczenia, sprawiedliwości, czy chociażby cierpliwości. Nawet nad własną rodziną nie potrafisz zapanować. Po objęciu stanowiska bezmyślnie wysłałeś nas na wojnę z Klanem Klifu przez co straciliśmy swoich bliskich! Przez twoje niekompetencje i łagodność Orzechowy Zmierzch odważyła się dopuścić morderstwa, narażając klan na kolejną wojnę. A teraz po tak krótkim czasie przywróciłeś jej zabrane prawa! Myślisz, że już zrozumiała swój błąd? Bo ja szczerze wątpię. Po naszym klanie szwendają się naszprycowane kocimiętką bezużyteczne pierdoły, które tylko obciążają nasz klan. — posłał znaczące spojrzenie Smutnej Ciszy, która szybko ponownie schowała się ponownie w legowisku starszych. — Od paru księżyców w żłobku nie pojawiły się żadne kocięta, a klan się starzenie. Z potęgi zaraz trafimy na sam dół łańcucha pokarmowego! Nie tego a chciał dla Klanu Nocy Aroniowa Gwiazda czy Pstrągowa Gwiazda!
Czekoladowy milczał. Borsuk prychnął z pogardą. Żałosna kreatura. Nawet nie będzie się bronił.
— Masz wybór. Albo rezygnujesz sam, albo sam ci w tym pomogę. — wysunął pazury i zmierzył lidera chłodnym spojrzeniem.
— Dobrze... Rezygnuję.
Jesiotrowa Łuska spojrzał zaskoczony na ojca. Przez jego pysk przeszło zmieszanie.
— Tak łatwo rezygnujesz...? Przecież Aroniowa Gwiazda w ciebie wierzył. — miauknął cicho do ojca.
— Tak łatwo rezygnujesz...? Przecież Aroniowa Gwiazda w ciebie wierzył. — miauknął cicho do ojca.
Dawny lider nie odpowiedział.
— W takim razie nowym liderem zostanie Zbożowy Kłos...? — zapytał Kasztanowy Dół, spoglądając na kotkę.
Bengalka, która niedawno wróciła z polowania spoglądała zdezorientowana na to co się dzieje. Jesionowa Gwiazda żałośnie siedział przybity pod konarem wierzby ze spuszczonym wzrokiem. Większość kotów wpatrywało się wyczekująco na bengalkę. Borówkowy Liść z uniesionym wysoko ogonem prychnęła pogardliwe.
— Zbożowy Kłos wcale nie jest lepsza! — zerwała się kotka na środek.
Matka i córka patrzyły na siebie uderzenie serca w bez ruchu. Niebieska uniosła brodę do góry i spojrzała na rodzicielkę z pogardą. Zrobiła kilka kroków w stronę bengalki.
— Zdradziła i nadal zdradza nasz klan. Już nie raz na swoim futrze przyniosła obcy zapach... i rudą sierść! Wszyscy wiemy jakim klanie teraz jest decydująca przewaga rudych osobników. W tym samym, w którym moja matka się wychowała! Pewnie co księżyc plotkuje sobie z Piaskową Gwiazdą przy myszce zdradzając wszystkie nasze słabości! — wykrzyczała kotka.
Zbożowy Kłos patrzyła na nią zszokowana. Zaskoczenie szybko przerodziło się w gniew. Wściekłość zabłysła w oczach bengalki. Borsuczy Warkot uśmiechnął się pod nosem. Nie spodziewał się, że wyjdzie taki melodramat.
— Najwidoczniej pająki ci mózg zasnuły skoro masz takie fantazje. Zamknij pysk, bo znów trącasz nosa w nie swoje sprawy. Widać, że geny Zbożowego Pola ci w dupsku poprzewracały! — wydarła się na córkę zastępczyni.
— Najwidoczniej pająki ci mózg zasnuły skoro masz takie fantazje. Zamknij pysk, bo znów trącasz nosa w nie swoje sprawy. Widać, że geny Zbożowego Pola ci w dupsku poprzewracały! — wydarła się na córkę zastępczyni.
Borsuczy Warkot zastąpił drogę niebieskiej i stanął przed zastępczynią.
— Jesteś jakoś w stanie udowodnić nam to, czy tylko będziesz dalej wrzeszczała na swoją rodzinę? Własne dzieci masz głęboko w poważaniu! Dbasz tylko wyłącznie o swój zad i nie obchodzi cię nic więcej. Chrobotkowy Obłok dawała siebie z wszystko, żeby spełnić twoje chore wymagania, a ty... gdzie byłaś kiedy cię potrzebowała? Ile razy odwiedziłaś ją chociażby w żłobku? — uniósł się.
Dostrzegł furię płonącą w oczach bengalki. Przesadził. Celowo. Nie musiał czekać długo na jej reakcje. Kotka rzuciła się na niego z pazurami.
— Zajebię cię! Zapierdolę! Za wszystko co jej zrobiłeś, kawałku lisiego łajna! — wrzeszczała.
Jej pazury przeryły pysk wojownika. Próbował zrzucić z siebie kotkę, ale była silniejsza od niego. Uderzenie serca wystarczyło, żeby krew zaczęła spływać mu po pysku. Nie minęła chwila a poczuł ból na w okolicach lewego ucha. Zastępczyni oderwała je niczym nic nieznaczący liść z gałęzi. Pewnie zabiłaby go na miejscu, gdyby nie Jesiotrowa Łuska z pomocą Szałwiowego Szlaku odciągnął ją od kocura.
— Widzicie. Jest niestabilną furiatką. Nie powinna być zastępcą ani nawet wojowniczką. — syknął w stronę kotki.
Przetarł łapą pysk z krwi. Będzie musiał udać się do medyka. Prychnął cicho. Z synem Jesionowej Gwiazdy też będzie coś musiał zrobić.
— Od dziś Zbożowy Kłos nie jest członkiem Klanu Nocy. Udowodniła nam właśnie ile jest warta jako lider. — przemówił. — Jej gwałtowność i porywczość stanowią zagrożenie do klanu jak i jego mieszkańców. Odejdź. Nikt tu ciebie nie potrzebuje. — warknął do kotki.
Wojownicy puścili rozwścieczoną bengalkę. Nie trzeba było jej wyprowadzać. Mamrocząc pod nosem i cała zjeżona opuściła obozowisko. Borsuczy Warkot uśmiechnął się dumnie. Dopiął swego. Wszystko poszło bez zbędnych komplikacji. Naiwni głupcy. Dali sobą tak łatwo pomiatać. Borsuk wbił pazury w konar. Wyprowadzi ich na prostą. Pod jego łapą Klan Nocy stanie się potęgą o jakiej nie śnili. Inne klany będą im jeść z łap. Tak. Z nim i błogosławieństwem Klanu Gwiazd nawet Mroczny Las zostanie unicestwiony. Wdrapał się do dziupli lidera. Spojrzał na Klan Nocy.
Na jego klan.
— Od dziś ja będę wami przewodził. Nie zawiodę. Nie tak poprzednia banda głupców u władzy. — zaczął. — Ja, Borsukowa Gwiazda, przyrzekam wam rozsądność i sprawiedliwość, której wcześniej nie było. Żadnej faworyzacji. Żadnego uginania się przed wrogiem. Koniec z maratonem własnych potknięć.
Nikt nie ośmielił się mu przerwać. Spojrzał na wpatrujących się w niego wojowników. W niejednych ślipiach dojrzał niepewność, w niektórych złość. Ignorował ich. Z czasem zrozumieją, że to był najlepszy wybór dla Klanu Nocy. Za władzą Jesionowej Gwiazdy ich klan umierał. Słabł z każdym oddechem kocięcia w kociarni. Borsucza Gwiazda nie mógł na to pozwolić. Nie mógł na to więcej patrzeć.
— Moim zastępcą zostaje Borówkowy Liść. — miauknął. — Dziś udowodniła swoją wartość i oddanie dla klanu nam wszystkim. Nie widzę lepszego wyboru niż ona.
Na to wiadomość jeden rozwścieczony kot wyrwał się do przodu.
— Obiecałeś! — wrzasnął Ognisty Język. — Obiecałeś! Parszywy kłamca! Obiecałeś mi, że to ja będę liderem! A nawet nie uczyniłeś mnie swoim zastępcą! Parszywe lisie łajno! Tyle dla ciebie zrobiłem! — awanturował się kocur.
Borsucza Gwiazda westchnął. Zapomniał o tym problematycznym elemencie. Kocurem tak łatwo się manipulowało, ale jego ambicji nie potrafił wytrącić mu z łba. Mianowanie go swoim zastępcą byłoby gwoździem do jego trumny. Nie było kota w Klanie Nocy, który uznałby Ognisty Język za dobrego kandydata do czegokolwiek.
— Ognisty Języku. Przyjacielu. — zaczął spokojnym głosem, dusząc w sobie gniew na tego mysiego móżdżka. — Byłeś moim pierwszym wyborem. Dobrze wiem ile ci zawdzięczam i ile dobrego zrobiłeś dla naszego klanu. Ale... sytuacja z Nadchodzącym Dzikiem... — zawiesił głos. — Powinieneś pierw dojść do siebie. Zająć się swoim synem. Wraz z polepszeniem się twojego stanu możesz być pewny, że zajmiesz to stanowisko. — mruknął.
Ognisty Język nie zdawał się być przekonany. Z nienawiścią spojrzał na kocura, a potem uciekł. Borsucza Gwiazda nie zamierzał go gonić. Wojownik był niczym mała kotka. Obrazi się, wypłacze, a potem wróci do niego, udając, że wcześniejsza sytuacja nie miała miejsca.
— Możecie się rozejść. — ogłosił i zeskoczył na dół.
Spotkał się z zaciekawionym spojrzeniem Borówkowego Nosa.
— Naprawdę zamierzasz mianować go swoim zastępcą? — prychnęła kotka.
Borsucza Gwiazda wywrócił oczami.
— Myślisz, że pszczoły zasnuły mi mózg? Oczywiście, że nie. Ale znasz ego Ognistego Języka. — mruknął do zastępczyni. — Lepiej zajmij się patrolami. Później porozmawiamy o reszcie.
O wow
OdpowiedzUsuńCo do cholery-
OdpowiedzUsuńnadszedł czas na rewolucję nadszedł czas na krwawą rewolucję~~
Usuń