Skierka sama nie wiedziała, jak zareagować. Oto ta osobniczka, którą ledwo znała, odsunęła od niej tego upartego typa, co popychał się z liliową w akcie niemej walki o miejsce spoczynku.
- Nie mam w zwyczaju powtarzać trzeci raz - odwróciła się w stronę kotki, która wyglądała na nieco zszokowaną - Chcesz coś ze mną zjeść? - Oczy Skrzącej Łapy zrobiły się jeszcze większe niż przed chwilą, bo otóż nie chciała odmawiać tej kotce, która uratowała jej miejsce, jednakże gdyby nie odmówiła, zniszczyłaby sobie passę niejedzenia. Nie wiedziała, co ma zrobić. Nie była głodna. Ani trochę. A może jednak była, ale nie chciała tego czuć? Pomachała przecząco głową.
- N-nie dzię-ękuje... Ni-ie jestem g-głodna... - cichutko odmówiła Sarniej Łapie i miała nadzieję, że ta nie będzie na nią zła ani że nie pomyśli, że Skierka jest niewdzięczna. Była wdzięczna i to bardzo za pomoc, ale są sprawy, które mają większy priorytet... Kotka chwilę zmierzyła wzrokiem liliową, po czym prychnęła. Skrząca Łapa aż cofnęła się lekko do tyłu. Czy uraziła tę samicę? Przecież nie chciała. Skuliła się i przestraszona wbiła wzrok w Sarnią Łapę.
- Nie wydaje mi się, żebyś nie była głodna - rzuciła i po prostu usadowiła się koło zszokowanej liliowej. Doprawdy reakcja tej kotki ją zdziwiła. Najpierw prycha i wydaje się być zła na Skierkę, a potem po prostu siada koło niej. Cała zadrżała na ciele na tą myśl. O co chodziło młodszej? Co teraz o niej myślała? Czy w jej oczach Skrząca Łapa jest do niczego tak jak w swoich? Chciała ją przeprosić, tak bardzo, lecz nie potrafiła wydusić z siebie żadnego słowa. Po prostu lekko drżąc, ułożyła swoją głowę na łapach i zamknęła oczy. Chciała być teraz gdzieś indziej. Z dala od zatłoczonego legowiska...
***duży skip, czasy teraźniejsze***
Skierka stała się Skrzącą Nadzieją już tak dawno temu... Nadal jednak nie pozostawiła w tyle tego, co ją tak kurczowo trzymało. Coraz bardziej zatapiała się w myślach o pozbyciu się siebie raz a dobrze, ale niestety dostała teraz ucznia. Nie było to takie złe, jednak to krzyżowało jej plany. Nie wiedziała, co ma z tym faktem zrobić. Po prostu szczerze to bała się swojej uczennicy i ciężko było jej się odzywać do kotki, jednak mentorowanie też i na tym polegało. Było jej ciężko. Ot tak po prostu. Właśnie wracała z treningu i szczerze to zaczynała jeszcze bardziej podziwiać Kolczastą Skórę za cierpliwość do niej. Ona sama jej nie miała dla siebie, a co dopiero dla Złotej Łapy, której to też się bała. Co za ironia. Bycie mentorem było trudne, a szczególnie gdy nie można było wydusić z siebie słów, co czasem na miejscu Skrzącej Nadziei miało miejsce. Westchnęła, gdy wraz ze swoją uczennicą przekroczyła próg obozu i ogonem dała znak, że Złota Łapa jest już wolna i może zająć się sobą. Nie miała siły, żeby wymyślić jej kolejne zadanie, jak posprzątanie legowiska starszyzny. Była chyba za łagodna, jednak nie zamierzała tego zmieniać. Zależało jej, żeby uczennica nawet nie ją polubiła, ale nie odrzuciła. Bała się odrzucenia przez inne koty. Szczerze to brakowało jej stanowczości. Bardzo brakowało. Trudno, popracuje nad tym później. Kiedyś... Zobaczyła Sarnią Łapę, która zmierzała gdzieś w jakimś nieznanym Skierce kierunku. Od momentu uratowania przez młodszą miejsca Skierki, nie rozmawiały ze sobą. Nawet można by powiedzieć, że Skrząca Nadzieja starała się unikać kotki, bo bała się, że ta miała jej za złe tamto wydarzenie. Szczególnie odmowę jedzenia, co przecież można by potraktować jako brak wdzięczności. Strzepnęła zdenerwowana ogonem. Co miała zrobić? Głupio było stać w miejscu i udawać, że się na kogoś nie patrzy, jak tak naprawdę ten ktoś skupiał w tej chwili całą uwagę. To było dziwne, ale Skrząca Nadzieja była bardzo ciekawa tej osobniczki, a zarazem się jej bała. Poczuła, jak drętwieje jej całe ciało, gdy ich spojrzenia się skrzyżowały. Niemal nie mogła się ruszyć i przez panikę, w jaką wpadła, nie umiała odczytać emocji, która była gdzieś głęboko ukryta w oczach Sarniej Łapy. Szok. Wojowniczka, która boi się uczniów. Tak bardzo za siebie się wstydziła. Przełknęła głośno ślinę, która nijak nie chciała przejść przez jej gardło. Przerażona zaczęła kierować kroki w kierunku kotki. Nie wiedziała czemu, ale głupio byłoby udawać, że się jej nie zna, skoro kiedyś pomogła liliowej, prawda?
- H-hej - cichutko niemal pisnęła w kierunku kotki, gdy podeszła na tyle blisko, by ta mogła ją usłyszeć. Niemal czuła, że za chwilę jej serce wybuchnie lub wyskoczy z klatki piersiowej. - J-jak idzie c-ci trenin-ng? - Zadała pytanie, które jako pierwsze wpadło jej do głowy. Nie była pewna, czy było wystarczające. Raczej nie, ale tak się bała, że nie była w stanie wymyślić czegoś innego. Jeszcze raz przełknęła głośno ślinę i nie odważyła się nawet spojrzeć w oczy młodszej.
< Sarnia Łapo? ^^ Wybacz, że tyle czekałaś... >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz