*po śmierci Sokoła*
W ciszy wysłuchiwała płaczu bliskich przy pochówku jej taty. Sama nie pozwoliła sobie na taką załamkę musi przecież wspierać mamę i rodzeństwo... Łzy spływały je po policzkach, ale szybko je ocierała niebieskim ogonem. Jej smutny wzrok był wbity w już sztywne i zimne ciało krewnego. Wspominały chwile spędzone z Sokołem, które kiedyś wydawały się być takie radosne, zaś teraz były przepełnione uczuciem straty i tego, że już nigdy jeszcze raz ich nie przeżyje. Chciała sobie wmówić, że to tylko sen, albo że jej najukochańszy tatuś dalej żyje, ale było to najzwyczajniej niemożliwe. Podeszła do zmarłego i zetknęła się z nim nosem po chwili go przytuliła już głośniej chlipiąc.
- Tato... Ż-żyjesz, pr-prawda? Nie rób mi takich żartów, błagam.... - miauknęła sama nie wierząc w swoje słowa. - Błagam, o-obudź się! Obiecuję, będę najgrzeczniejszą córeczką i-i... I skończę szybko trening! I pomogę in-innym u-uczniom go szybko ukończyć, tyl-tylko błagam, obudź się! Będziemy najszczęśliwszą rodzinką pod słońcem, tylko obudź się... - szepnęła i zsunęła się z ciała swojego ojca. Zacisnęła drżące łapy.
To niemożliwe... Niemożliwe...
Jeszce kilka dni temu słyszała jego śmiech i widziała jak się uśmiecha oraz czuła ciepło jego ciała. Teraz tylko widziała nieżywą kulkę sierści. Teraz Klan Gwiazd ma go w swoich świętych łapach. Teraz widziała swoich bliskich, którzy mają trudność z pogodzeniem się ze stratą członka rodziny
Niemożliwe, niemożliwe... - powtarzała w myślach.
Przesunęła wzrok na Szyszkę, była cała roztrzęsiona. Nie miała zamiaru dalej na to patrzeć. Wróciła milcząc do swojego legowiska.
***
Usłyszała jak jakiś Kocur woła jej imię jednocześnie budząc ją ze snu. Uśmiechnęła się. To tata ja wołał! Tata jednak żyje! Tak się cieszyła, że aż nie mogła przestać się uśmiechać, a z jej oczu płynęły przezroczyste łzy szczęścia. Wybiegła z legowiska wojowników poślizgując się o jakąś kałużę i wtuliła się w długie futro Sokoła.
- Ojej... Nic ci nie jest? Czemu płaczesz, skarbie? - mruknął pomarańczowoooki i liznął po mokrym policzku córkę.
- Nic, a nic. Ciesze się, że żyjesz! - odpowiedziała młodsza.
- A czemu maiłbym nie żyć? - zapytał się zaskoczony mieszkaniec Owocowego Lasu.
Zgarbiła się nieco obejmując wzrokiem zdziwionego wojownika. Odsunęła się nieco kładąc po sobie uszy i się krzywiąc. Śniała. Śniał, po prostu śniała.
***
Obudziła się ze smutkiem na pyszczku. Tak bardzo, żałowała, że był to tylko sen. Wyszła z legowiska wojowników. Dalej świeciło słońce, najwyraźniej bardzo krótko spała. Ujrzała Orzełka, Bielika, Płomykówkę i Szyszkę razem przytulonych do siebie blisko grobu ojca. Okropny widok, rodzina, którą zostawił ojciec. Cicho westchnęła i podeszła go gromadki. Przytuliła się do mamy. Nie może stracić nikogo więcej, musi chronić swoich bliskich. Wspominali chwile spędzone razem z Sokołem, czasami na ich pyszczkach pojawił się mały uśmiech, bo naprawdę były to szczęśliwe czasy. Pocieszali się nawzajem, że jakoś to będzie, bo w końcu musi być, nieprawdaż?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz