— Całowałeś się kiedyś? — wydusiła z siebie nareszcie — Wiesz, z kotką albo kocurem?
Nastała cisza, przerywana jedynie ciężkim oddechem młodych kotów. Orzełka zaskoczyło pytanie Owieczki. Mógł się jednak go spodziewać, w końcu sam zadał podobne. Był ciekawy, czy przyjaciółka czuje coś do jego siostry. Prawdę mówiąc ulżyłoby mu, gdyby tak było. Kotki stworzyłyby śliczną parę. Ufał Owieczce i wiedział, że z nią jego siostra byłaby bezpieczna. A tego pragnął każdy dobry brat.
Spojrzał na "ścianę" legowiska, rozmyślając nad jej pytaniem. Czuł się speszony. Wyczuwał również na sobie ciekawski wzrok kotki. Orzełek poruszył koniuszkiem ogona. Zanim jednak zdążył odpowiedzieć, Owieczka go uprzedziła.
— I.. co do twojego pytania t-to.. Nie wiem — mówiąc to, zaszurała łapą po piasku, kuląc przy tym uszy — Bielik jest.. miła. Po prostu. Lubię spędzać z nią czas. Jednakże miłość? Ja.. t-to chyba nawet nie jest to — dodała, zamykając zaraz pyszczek, pozostało jej teraz czekać na słowa kocura.
— P-przepraszam. To było zbyt prywatne pytanie. Nie chciałem cię urazić, naprawdę. — spojrzał przepraszająco na córkę Madzi. — Ty i Bielik zasługujecie na szczęście. Nawet jeśli nie razem to.... to ja i tak będę obie z was wspierał.
Złożył obietnicę, której nigdy nie zamierzał łamać. Będzie wsparciem dla siostry i przyjaciółki aż do samej śmierci, zawsze gotowy służyć im radą, czy nawet zwykłym przytuleniem. Orzełek uśmiechnął się pokrzepiająco do Owieczki, a gdy kotka odpowiedziała tym samym, mógł odpowiedzieć na zadane wcześniej pytanie.
— Nigdy się nie całowałem. — wyznał.
Może w przyszłości. dodał w myślach. Tamten okres stanowił ogromną zagadkę losu. Nie mógł przewidzieć co się wydarzy. Nikt nie posiadał tak wielkiej mocy. Mógł jedynie trwać w tym niekończącym się wyzwaniu ze świadomością, że zawsze po burzy pojawi się słońce.
— Daj mu prezent i spytaj, czy chce iść na polowanie. Na pewno się zgodzi. — miauknęła siostra i liznęła go po łebku dla wygładzenia sierści.
Orzełek mruknął coś niezrozumiałego pod nosem, a potem ruszył w stronę wojownika. Z każdym krokiem jego łapy coraz bardziej odmawiały posłuszeństwa. Prawie ich nie czuł, gdy sunęły po ziemi, przesuwając jego zesztywniałe ze stresu ciało. Piorun skończył posiłek i podniósł się gotowy do odejścia. Orzełek go dogonił. Położył mu przed łapami jabłko. Brat Tajfun uniósł jedną brew.
— Bo ja.... ja pomyślałeś, że może.... że może ty i ja.... pójdziemy na.....
— Nie mam czasu. — skwitował szybko Piorun.
— Powinienem dać sobie spokój. — pociągnął nosem.
Orzełek od kiedy ty-
OdpowiedzUsuń