Cis wiedziała, że odstaje od innych kociąt. Cis z wiekiem coraz bardziej wierzyła w to, że życie nie będzie już dla niej łaskawe, że przegrała na samym starcie, rodząc się.
Nie wiedziała już kogo o to oskarżać, bo nie mogła już więcej wierzyć w to, że to jej wszystko jej wina. Powoli zaczęła zwalać winę na rodziców, odsuwając się od nich.
Pojawiła się też zazdrość w stronę jej braciszka, Pokrzywka. Zazdrościła mu tego, że Deszczyk go lubi. Zazdrościła mu tego, że funkcjonuje lepiej od niej. Zazdrościła mu tego wszystkiego, czego ona nie miała. Po prostu mu zazdrościła. A zazdrość zdaniem Cisowej Łapy, wcale nie była uczuciem godnym czucia go. W końcu co dobrego jest w czymś tak okropnym? W czymś, co pożera szczęście, wypełnia serca bezgraniczną czernią tylko, dlatego że mamy gorzej niż ktoś inny? Mimo wszystko nie potrafiła się od tego powstrzymać. Nie potrafiła się powstrzymać od zazdrości. Nienawidziła tego, ale Cisowa Łapa wiedziała, że z emocjami nie wygra. Wiedziała to, aż za dobrze.
Chciała znaleźć przyczynę swoich problemów i może to właśnie to ją gubiło? Brak stabilnego gruntu pod łapami i pełno niewiadomych? Przyczyn swojej ślepoty po czasie doszukiwała się nawet w sobie. Przez większość czasu wymyślała, jednak kolejne i kolejne powody. A to po dalekim krewnym, a to Fasolowa Łodyga w ciąży się potknęła, a to klątwa. Sama już nie wiedziała co o tym myśleć. Właściwie to pewnie miałaby to pod ogonem, żyjąc swoim życiem, gdyby nie to, co mówiły o jej rodzicach inne koty.
Cisowa Łapa była cholernie zagubiona w swoim świecie. Cisowa Łapa gubiła się w nim, starając się znaleźć własny szlak, którym mogłaby podążać i obawiać się tylko zboczenia z niego w zupełnie z niego. To przecież byłby najmniejszy problem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz