- Wiesz… Chciałem się dowiedzieć… Jak to możliwe, że ciebie… WAS jest dwóch?
Wykrzywił pysk. No co to za bezczelność? Pytać tak jakby to było coś dziwnego? Dla nich to nie było. Na początku może owszem, ale przyzwyczaili się do takiego stanu. Teraz za bardzo nie myśleli nad tym, co spowodowało ich odłączenie. Oczywiście Ścieżka wiedział, ponieważ to on był tym mądrym. Drżący był zbyt zagubiony w tym wielkim świecie, aby na coś takiego wpaść. Musiał więc przejąć inicjatywę i wytłumaczyć to wojownikowi.
- Cóż to bardzo trudne pytanie. Musiałbym zwierzyć ci się z całego życia i naszych problemów, kiedy byliśmy jeszcze jednością. - zaczął.
Nigdy nie opowiadał o tym jak do tego doszło. Nawet Jeżowa Ścieżka tego nie wiedział! Przez pracoholizm wujka, bardzo rzadko u niego bywał. Oczywiście miał przez to do niego żal, że nie znalazł rozwiązania na jego pierwotne problemy, ale jednocześnie odczuwał gorycz i rozdrażnienie, kiedy go widział. Drżący za to jak naiwniak wierzył nadal w tego medyka od siedmiu boleści i czcił go jak sam Klan Gwiazdy. Koszmar.
Jałowcowy Świt nadal czekał, aż rozpocznie opowieść. Nie miał pojęcia czy był to dobry pomysł. Chociaż jeżeli klanowicze zrozumieją, że nie jest już tym słabym kociakiem, to może nawet lepiej? Głęboko w sobie tęsknił za jakimiś relacjami, ale jak na złość nikt nie podzielał jego pragnień. Dlatego był sam, a jedyne wsparcie miał w sobie samym.
- Tylko nie mów tego Mokrej Gwieździe. Starzec i tak mnie wnerwia, bo nie wybiera mnie na zgromadzenia, jakbym był niebezpieczny. - fuknął.
Oczywiście to sprawiało, że coraz bardziej czuł jak więź łącząca go z Klanem Burzy słabnie z każdym dniem. Był takim odludkiem, który istniał, ale gdyby zniknął, to pewnie nikt nawet tego by nie zauważył.
- No dobrze. Nie powiem - powiedział kocur.
- Jako kocię miałem problemy z tymi lękami, co nie? Moja druga połowa nadal to ma. Bardzo się bał cienia i innych odgłosów. Później doszła matka. Ta jędza znęcała się nad nami psychicznie. Byliśmy ulegli i lataliśmy na każde skinienie jej pazura. Słuchaliśmy obelg i tego jacy jesteśmy beznadziejni.
- M-m-m-mama mnie nienawidziła - dodał Drżący do jego wypowiedzi. - Zmusiła, abym był ojcem, a ja nie chciałem.
- Ale to było później - Machnął ogonem uciszając kociaka. - Wcześniej jeszcze porównywała nas do brata. Że on taki najlepszy! Dodatkowo nie mieliśmy bliskich osób prócz ojca i wujka. Żadnych przyjaciół, nic. Po śmierci Oślego Ucha załamaliśmy się.
- T-t-tat-a ja- ja to moja wina... Gdybym nie chciał z nim wyjść na polowanie... żyłby! - wtrącił Drżący.
- Obwinialiśmy się o to, nawet jeśli ojciec umierając zapewnił, że to nie nasza wina. Został wujek. Ale wujek jak wujek, ważniejsza dla niego była praca i uczennice. Czuliśmy się samotni.
- J-ja zacząłem mówić d-do siebie. Bo miałem do-ość. - wyjąkał.
- To było niewinne... Takie tam rozmowy ze sobą.
- A... A później... Mama... Zmusiła d-d-o tego...
- Tak... Wtedy ja pękłem i się oswobodziłem. Bardzo mi się to nie podobało. Byłem wściekły. Raz byliśmy z nią na patrolu. Powiedziałem jej co nieco, a ona mnie zaatakowała.
- Z-z-z-robiła Ścieżce te szramy na o-o-ku. - Wskazał łapą na pysk.
- No i teraz sobie żyjemy.
- J-ja znalazłem Ścieżkę! Tak jak mówiła ta kotka samotniczka! Ona kazała mi znaleźć ścieżkę. I ja go znalazłem. Teraz jest przy mnie i czuję się lepiej - posłodziła mu jego druga osobowość.
No... To było akurat miłe i połechtało jego ego. A miał je bardzo duże.
- No i tak kończy się ta historia. Jakieś pytania?
<Jałowiec?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz