- Możemy zwolnić?
- Nie! Musisz to zobaczyć!- krzyknęła do Trzmiela. Był już wieczór, zimna bryza otulała ich w całości. Wiatr dmuchał między wysuszonymi liśćmi. Wiele z nich spadło na ziemię, tworząc ścieżkę przez Owocowy Las. Oni szli do najbardziej odległego zakątku. Szli już jakiś czas, ale do tej pory nie znaleźli się tam, gdzie prowadziła liliowego młoda kotka. Niebo nad nimi było przejrzyste, bez żadnej chmurki. Dawno nie było tak dobrze, zazwyczaj padało. Wszędzie było błoto, oblepiało łapy no… Niezbyt je lubiła. Ale teraz nic nie mogło zgasić jej zapału. Uśmiechnęła się na samą myśl o widoku, który pokaże wojownikowi. Miała dobry plan.
Tej nocy wymknęła się po cichu z legowiska uczniów. Sprawdzała czy wszyscy śpią, także starsze koty. Musiała powoli wysunąć się ze swojego gniazdka. Potem przecisnęła się przez tunel w śmietnisku. A następnie wyszła. Do Owocowego Lasu. Obok niej kroczył Trzmiel. Wyglądał na niewyspanego, lecz i tak szedł dalej. Wierzył jej. Powinien. Dlatego też gdy dotarli, po prostu się spytał.
- Po co tu jesteśmy?- przystanął. Calico tylko spojrzała na niego spode łba.
- A umiesz się wspinać?
- Tak…
- To chodź! Kto pierwszy na wierzchołku!
W tym momencie skoczyła na pień drzewa. Uczepiła się kurczowo łapami szorstkiej kory. Zaczęła kierować się ku górze. Co chwilę patrzyła na dół, czy przypadkiem kocur jej nie dogania. A gdy dotarła do gałęzi, zaczęła skakać. Z jednej, na drugą. On za nią. I tak jej nie dogoni. Z każdym ruchem, przez liście prześwitywało światło księżyca. Wciąż jednak była coraz wyżej. Aż w końcu była na samej górze. Na samym czubku korony wielkiego dębu. Przysiadła na konarze strosząc z lekka futro. Miała je trochę krótkie, nie przyzwyczajone do większych chłodów. Nic jednak nie stanowiło na przeszkodzie, by być tutaj. Tutaj… Miała pokazać mu wszystko. Opowiedzieć o sobie więcej. Zdyszany liliowy wskoczył tuż obok niej, wyraźnie trochę zmęczony. Uśmiechnęła się.
- Co chciałaś mi pokazać?- miauknął.
- Zobacz przed siebie. Nigdy nie widzimy piękna zwyczajnych rzeczy.- szepnęła wskazując na niebo. Mieniło się tysiącami małych, srebrnych gwiazdek. Blask księżyca, który był prawie w połowie, oświetlał ciemno nocy. Ciemnogranatowy horyzont jak na dłoni… Tuż przed nimi. Podczas dnia nie można było zobaczyć takich widoków. Wszystko jak namalowane, idealne… Niesamowite. W trakcie takich momentów potrafi się zaniemówić, zatrzymać bieg czasu. A wystarczy spojrzeć wokoło. To przypominało jej spokojne życie w Owocowym Lesie. Nie zagrażał im nikt inny jak lisy, przed którymi uciekali i tak. Szczęście, smutek… To istniało, nie było snem. Rzeczywistość zadziwiała, ale również dawała do pomyślenia. Co jest za horyzontem, jak było gdzie indziej… Wszystko graniczyła siatka, dawała jednak bezpieczeństwo. Wiedzę, że tutaj nie stanie się nic złego. Zawsze zdarzały się przypadki… Potrząsnęła głową. Tutaj miała rodzinę, której nie chciała opuścić. Nie myślała o odejściu. Gdzie indziej było trudno. Tu… Żyła w spokoju. Bezwzględnym spokoju. Gwarancji o opiece kogoś. Wojownik narazi życie dla innego współklanowicza, ona była gotowa to też zrobić.
- Ja… Chciałem ci coś powiedzieć.- głos Trzmiela przerwał ciszę. Wyglądał jakby miał coś wyznać, ale się wstydził.
- Nic nie mów.- mruknęła. Czy on… Nie. Zachowywał się jakby miał coś na sumieniu. Poczucie… Winy? Nie, na pewno sobie przewidziała. Kocur chciał coś jej powiedzieć. Ona go zagłuszyła. Ciekawe czy dobrze zrobiła… Może to było coś ważnego.
- Ja… Trzmielu? Ja… Wiesz… Ja cię… Lubię.- wyznała niemalże ściszając głos. Liliowy wyglądał jakby nie usłyszał. Lekko machnął ogonem. Skuliła uszy. Czemu? On jej… Nie… Kochał? Od dawna myślała, że coś między nimi było. Myliła się? Jeżeli tak… To bardzo.
- Ja też cię lubię.- powiedział niepewnie. Od razu wrócił jej humor. Uśmiechnęła się, a syn Golec lekko wykrzywił mordkę w tym samym geście. To co powiedział… Było szczere? Tak, przynajmniej próbowała sobie to wmówić. Cieszyła się, tylko jedna jej cząstka przeczyła. Trzmiel to był dziwny osobnik, nie można było ot tak myśleć, że on… Nie nie.
- Byłbyś ciekawy co jest za Ogrodzeniem?- przekrzywiła w jego stronę łebek.
- Chyba nie… Tu jest dobrze.
- Ja też tak sądzę. Mam tu koty, na których mi zależy.- przerwała, po czym dodała.- Musimy sobie zrobić tu legowisko, jest już późno i nie wrócimy na czas.
Kocur pokiwał (znowu z chwilą zastanowienia) głową. Zaczęli skakać z powrotem na dół. Tam już było łatwiej. Zebrała kupkę mchu, po czym rozłożyła go równomiernie na podłożu. Mruknęła z satysfakcją. Nie będzie spała na drzewie. Niezbyt lubiła te gniazdka, teraz mogła się wyspać. Ziewnęła przeciągle. Trzmiel już się zwinął na posłaniu. Patrzył w gwiazdy.
- Pokazałaś mi coś pięknego.
- Pokazałam to kotu, któremu chciałam coś powiedzieć, ale nie wiedziałam jak.- zamruczała kładąc się powoli. Niemalże czuła futro kocura przy sobie, była szczęśliwa. Bardzo szczęśliwa.
***
Brzoskwinka zwinnym ruchem chwyciła ptaka za skrzydło. Już świtało, a ona musiała wytłumaczyć się, gdy wróci o tej porze do obozu. Sójka, która zwisała z jej pyska, chybotała się przy każdym zmęczonym kroku uczennicy. Liliowy jeszcze nie wstał, ale nie mogła wrócić razem z nim. Wzbudziłoby to podejrzenia. A głównie jej mamy oraz Szyszki, które ostatnio często lubiały ze sobą poplotkować w wolnym czasie. Często przysiadała się do nich, w ramach rozrywki. Co było złego w rozmowach? Teraz jednak bała się reakcji, gdyby wbiła do obozu mówiąc “poszliśmy sobie na nocny spacer”. Dlatego wymyśliła idealną wymówkę. Była ona wprost idealna. Jak się domyślała, przy wejściu była już Uszatka.
- Gdzie ty byłaś! Miałam cię wziąć na trening, a zauważyłam, że twoje legowisko jest puste!
- Chciałam zobaczyć jaka zwierzyna wcześnie wstaje. Coś złapałam i za chwilę możemy iść.
- Dobrze. Pospiesz się jednak… I wiesz gdzie jest Trzmiel?
- Nie, nie widziałam go.
- Dobrze. To dosłownie za chwilę masz przyjść.
Calico wzięła z powrotem zwierzynę. Postawiła na czubku sterty zwierzyny. Niech tam sobie czeka na kogoś. Może powinna zanieść to do żłobka? Albo Pędrakowi? Sama nie wiedziała. Najwyżej ktoś im to zaniesie. Zmęczona po całej nocy, sama nawet nie zdała sobie sprawę, że mogła ponieść konsekwencje związane z przyjaźnią między nią, a synem Golec.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz