Czasy, kiedy płomień była uczniem
- To ja tes se psycepie do cebie - miauknął z poważnym wyrazem pyszczka.
I na potwierdzenie swoich słów przylepił się do jej łapy.
Płomień spojrzała na niego nie lada zaskoczona. Zmarszczyła brwi, które zaraz przeszły na gniewne spojrzenie. Syknęła na kociaka, bijąc ogonem o ziemię. Zaczęła machać łapą, żeby z niej zleciał. Nie miała ochoty używać siły na oczach karmicielek.
- Puszczaj ty mały chuju - warknęła do niego.
- Cio to za bsydkie słowa? - Nadal ją trzymał.
Położyła po sobie uszy, próbując powstrzymać się od wiązanki pod jego adresem.
- Nic innego do ciebie nie dotrze - wycedziła przez zęby. - Puszczaj, śmierdzielu. Bo przestanę być taka miła.
- A cio mi zlobis? Moją siostle tes ksywdzis za to, że za tobą chodzi?
Prychnęła. Czego chciał, że o to pytał? Bo chyba się nie martwił! Nie wyglądał na takiego, kogo przejmowała by tamta kula futra.
- Twoja siostra ma więcej mózgu, niż Ty. - Syknęła. - Poza tym jest przydatniejsza od ciebie.
- To moja siosycka i jeśli ją ksywdzis, to sce wiedzieć. A co dla ciebie lobi, se jest psydatna?
- Nie będę Ci relacjonować wszystkiego, co robię. - Warknęła. - Nie powiem Ci.
- Cemu? W ogóle na co ci moja siostla? Ne moses mieć kociąt, dlatego ją kladnies? Sces być jej mamą?
Poczuła, jak jej żyłka na czole pęka.
- Jesteś kurwa głupi - Miauknęła ostro. - Masz ty mózg?? Fuj! Kto by chciał kogoś waszego pokroju na dzieci??
- To cemu ją wykladas se żłobka? - dopytywał dalej.
- Dostaniesz psiej mordy od ciekawości. - Syknęła. - A teraz puszczaj, bo ci się krzywda stanie.
- Cekam. No udes mne. - uśmiechnął się do niej miło. - Ja tylko pytam, a ty taka od lasuuu sła.
- Bo nie powinieneś pytać. - Warknęła.
Wysunęła pazury w drugiej łapie, przysiadając i ściągając z siebie kociaka.
- Cemu? To znacy se jej lobis cos złego? Ona się dziwnie zachowuje. Ciesy się. A mose się bawicie? - wtula się mocniej w jej łapę. - Nie pusce jak ne powieś.
Zacisnęła zęby. Kociak mocniej złapał jej futro, tuląc kręcone futerko kotki.
-Jak potrzebujesz czułości to won do matki. - Burknęła. - Hę? Ta, bawimy się. Zadowolony? Puszczaj.
- Mas mięciutka sielść - otarł się o nią. - No dobse... - puścił ją, uśmiechając przyjaźnie. - Komplementuje ce?
- Jak każdy. - Prychnęła. - Nic dziwnego. W końcu jestem chodzącym ideałem.
- Naplafde? - przekrzywił łepek. - Mama cię nie komplementuje. Cemu?
- Bo jest ślepa na to, co piękne. - Odparła, pusząc futro. - Poza tym twoja matka mało co mówi miłego.
- A jakie lubis komplementy? Odnośnie twojego futelka, intelektu cy cegos innego?
- Wszystkiego - odparła.
Zmrużył oczy, intensywnie nad czymś myśląc.
- Psyniosłabyś mi kiedyś tes taką myske, co dajes klólowym?
Przypomniało jej się nagle, jak nakarmiła taką Deszczyka. Rzygał potem dalej, niż widział. Musiała go myć!
Wzdrygnela się.
- Nie.
- Cemu? Mas jakieś złe doświadcenie z myskami? Descyk opowiadał, że las jadł i sygał daleeeko taką.
- Nie dam ci. Za mały jesteś, gowniaku.
- Ale ne ce telas tej mysy. Tylko jak będę jus dusy. Psyniesies mi wtedy? Plooose. Mose nawet powiem mamie jaka jesteś fajna?
- Nie przyniosę Ci żadnej myszy! - Warknęła. Jeszcze czego, żeby gówniarzowi zachcianki spełniała.
- To cemu psynosis je klólowym? Skolo ne chces ich psynosić? Dostałaś kale jakąś od wujka?
- Nie. - Odparła najeżona. - To jeden z moich obowiązków.
- Jak będę ucniem, to tes będę musiał psynosić wsystkim mysy? Jak to jest tam na zewnąts? Pokonałaś jus jakieś potwoly?
- Tak. - Miauknęła. - Będziesz nosił żarcie i gorzej! Sprzątał!
Machnęła ogonem z poirytowaniem. Na wspomnienie sprzątania aż chciała zlać dupsko Piórko.
- A na zewnątrz jest niebezpiecznie. Dużo kotów obcych i borsuków.
- Ojej! Ale to stlasne! Pokonałabyś bolsuka?
Zmarszczyła brwi. Nie widziała sensu, by tu kłamać. Nigdy tak na serio nie spotkała borsuka. Słyszała jednak opowieści. Przerażające.
- Nie. - Przyznała z trudem. - Nawet trójka kotów tego nie dokona. Wszyscy prędzej zostaną zabici.
Skrzywił się. Nieco rozczarowała go ta odpowiedź.
- Cyli nie jesteś taka silna jak mówi Skała. Mas oglanicenia.
- Pf. - Prychnęła. - A co z tobą?
- Ja jestem małym kociakiem. Moje oglanicenia są więkse od twoich. Polównywanie mne i cebe jest bezsensowne.
- To oczywiste. - Przewróciła oczami. - Ale może chciałbyś zobaczyć borsuczą nore z bliska?
- Ne. Takie zabawny mne nie intelesują. Skała pewnie by posła, bo jest gupia. Descyk i Poksywek tes. Moses wsiąć ich na wycieckę i opowiedzą mi jak było. Tylko jeśli ne wlócą to, aj... wsyscy będą śli.
Przekrzywiła głowę.
- Nie to nie. - Podniosła tyłek z zamiarem wyjścia.
- Do wisienia, Płomień. - miauknął obserwując jak odchodzi.
- Obym cię więcej nie spotkała. - Warknęła, mimo, że jej życzenie było nierealne. Ten futrzak prędzej czy później wylezie ze żłobka i do niej podbije. To był ten wkurzający typ. Tak jak jego siostra.
Potrzasnęła głową, odganiajac od siebie denerwujące myśli. Polazła za jakimiś kotami na patrol, byleby nikt jej nie zaczepiał. Była zbyt wkurzona.
<Jastrząb? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz